piątek, 11 listopada 2016

Egocentryzm kotów

O kotach krąży plotka, że są egocentryczne, a radykaliści nawet powiedzą,  że kot to jest wilk w owczej skórze. Chciałabym pokazać, że wcale tak nie jest, a za wzór podać Małą Mi.
Już dawno wiedziałam, że Mi posiada rozbudowany gen współodczuwania i ma gorące serduszko, a nie dzwoneczek blaszany w kształcie serca.
Później powrócę do tematu, bo nie będę zaczynać wywodów od końca, ale już wstępnie ogłaszam dobre słowo o dzielnej Małej Mi na wypadek, gdybym potem zapomniała albo zagubiła się w chaosie zdań i spraw.
Nadmieniam, że na temat psów nie mam żadnej prawdy objawionej do zakomunikowania.

Z innej beczki z krótkim wstępem.
Prowadzę monotonny i silnie uporządkowany tryb życia; wręcz nie znam nikogo, kto ma tak aptekarsko wyliczony czas, dla pewności dokładnie rozpisany na kartce (znam,  moja siostra), wydawać by się mogło, że nie ma miejsca na zdarzenia improwizowane, a jednak gdy przeznaczenie wkracza do akcji, to wszystko ma prawo się zdarzyć.
Przeznaczenie wkroczyło do akcji na parkingu pod sklepem. A raczej wkroczenie to odbyło się już poza parkingiem, przy wyjeździe na ulicę. Dwa metry przed moim autem jechał samochód. Na zakręcie spod maski coś mu wypadło całkowicie ignorując działanie siły odśrodkowej,  niczego się nie przytrzymało, a wypadając rozbłysło perłowym światłem jak jakaś perła i poszybowało na pobocze w krzaki.
Natychmiast zatrzymałam się i pobiegłam z latarką szukać tej perły.
I znalazłam: malutką, okrąglutką i upaćkaną.
To był schyłek października, ciemno i zimno, pod maską tamtego eleganckiego auta była półka, a na niej grzało się perłowego koloru kocie dziecko, dzieweczka.
Zawinęłam ją w kocyk i zabrałam do domu.




 :

W domu znów rozbłysła jak perła, tym razem w koronie. No i bardzo się przestraszyła tej korony agresywnej i kudłatej: z łbów psich, kocich i człowieczych. Wtedy dała dyla do mysiej dziury, tzn. mysiego wygodnego apartamentu pod klucz nie objętego na razie przez mysią rodzinę b.dobrze sytuowaną. (no co? tylko w ten sposób mogą się zwrócić koszty utrzymywania pustostanu).


 :
Kudłata korona uformowała się w podgrupy i oddaliła, co pomogło dzieweczce szybko otrząsnąć się z szoku, i dobrze,  bo pilna praca czekała; można sobie być w szoku po pracy albo przed, a nie w trakcie.
Szybko się dzieweczka dowiedziała, że nie ma nic za darmo; się mieszka, się pracuje.
Na szczęście pracą zajęła się bez przykrości, robotna gadzina...

 :

i mądrutka, bo już wie, że do wypoczynku najlepiej nadaje się kanapa, gdy jest rozłożona.

 :
Na połówce kanapy wypoczynek jest połowiczny.
A teraz pokażę, chociaż żadne cudo, ale pokażę, bo wyplotłam z pomocą tej zdolnej dzieweczki dwa koszyczki. Jak zapał jej nie minie, to sama bez mojej pomocy będzie wyplatać, muszę tylko udostępnić jej rurki, a nie chować do szafy, jak do tej pory.

Koszyki to zamówienie od koleżanki..
Biały, muśnięty na czarno i polakierowany. Osłonka na kwiat.

 :

Dzieweczce bardzo podobały się wszystkie sploty i nawet poprawiała po mnie, bo nierówno  plotłam.
 :
Tacko-osłonka na kwiat.
Oba koszyczki wywołały uśmiech zadowolenia zamawiającej, a że w listopadzie uśmiechy zadowolenia są cenne, więc koszyczki się sprawiły.

Wracając do Małej Mi - quiz pt.:
Czy Mała Mi ma gorące serduszko?

a/
Mała Mi dołączyła do Ludzi Przeciwko Myśliwym i stanęła na ich czele, bo polowania się brzydzi jak rzadko czego.

b/
Mała Mi zrezygnowała z noszenia futra na rzecz sztucznego kożucha bez podpinki.
Tak drastycznie dlatego, bo dotychczas nosiła futro świątek piątek, nawet latem.

c/
Wydrapała pazurem "Mała Mi ma gorące serduszko", to chyba ma.

d/
Czule zaopiekowała się perłową dzieweczką.

e/
Kimś innym czule się zaopiekowała.



Odpowiedź brzmi: e/

Jak się dowiedziałam? spotkałam sąsiadkę od Igorka, która zapytała, czy zgadzam się, żeby Malutka, bo tak nazwała Małą Mi - której geny połączone z genami kota sąsiadki utworzyły Igorka (wciąż jeszcze nie nauczyłam się tłumić bólu wymawiając imię Igor, więc wyobrażam sobie cierpienie sąsiadki) - zamieszkała u niej. A pyta też w imieniu Malutkiej, bo Malutka nie odstępuje jej na krok.
Otóż Malutka przyszła do niej kiedyś, została na noc, leżała z nią główka w główkę i mruczała do rana kołysanki na dobry sen.
Powiedziałam, że tak!  
(aczkolwiek pomoc Mi przy nowym dziecku nie byłaby mi niemiła,... może jednak troszeczkę jest prawdy w tym egoizmie kotów, bo Mi woli wolną chatę u samotnej sąsiadki niż harmider domowy z małym dzieckiem w roli głównej:))