środa, 29 marca 2017

Magicznie, romantycznie

Jak to możliwe, żeby trzy miesiące klecić rzecz łatwą i prostą?  na filmiku w pintereście  powstającą w ciągu paru chwil? Niestety, to prawda,  kilka miesięcy mojego mozołu równa się tamtym kilku chwilom.

 :

Aż zatrwożona zaczęłam się zastanawiać, czy jakaś magiczna siła nie maczała tu swoich rąk po same łokcie.

Po pierwsze.
Na początku uporczywie chował się przed moim wzrokiem, a gdy wreszcie szczęśliwie zapominałam, że mam jakiś projekt do realizacji, to niespodziewanie powracał z magiczną siłą, jak bumerang.
(Potem co prawda przyszło olśnienie, że sama schowałam ukręcone krążki do szafy, a szukając czego innego zdziwiona na nie natrafiłam).

Po drugie.
Piękne, choć zatrute jabłuszko pozazdrościło szkatule wybitnej urody.
Bez odpowiedzi pozostanie pytanie, kiedy jabłuszko oglądało w pintereście tamtą wybitnej urody szkatułę? bo przecież nie chodzi o moją.
Dowód: zdjęcie poniżej. Jabłuszko samo gwiazdorzy!  
(Z całą pewnością jest magicznie zatrute, bo kraśniutkie z lica, lecz skórkę ma gorzką, można ją myć, szorować do upojenia, nic nie pomaga. No to jakie ma być jabłuszko? tylko zatrute!)

Po trzecie.
Łyżeczka (ze stali szlachetnej, ale o nieszlachetnym charakterze): miała asystować szkatułce lub jej partnerować, a ukradła rolę pierwszoplanową i cały błysk poszedł na nią.
Wynik jest taki, że szkatuła i jabłuszko asystują łyżeczce.
 :


Szkatułkę pomalowałam na czarno i teraz wygląda jak z laki uczesanej grzebieniem. Uczciwie powiem, że w rzeczywistości wygląda lepiej niż na fotce.
 :
Miała być śliczna i magiczna, więc wykąpałam ją w magicznie czarnej farbie,  prawie natychmiast tego żałując...
Dobrze, że farba nie zamazała całkowicie szlaczków, to widać moją benedyktyńską pracę przy tej szkatule.
 :

Mam jeszcze z innej parafii fatalne zdjęcie, więc je też wykorzystam.
Wyjaśnienie do zdjęcia:

Baldino zakochał się w Aszy!
i wciąż próbuje jej kraść ogniste całusy.
Bo Baldo to ogniście romatnyczny kawaler, i to absolutna prawda.
Stwarzanie romantycznego nastroju przychodzi mu śpiewająco. Na przykład śpiewa romantyczne kawałki, które od pierwszej nuty trzeba ogniście jodłować i Baldo jodłuje. Wszyscy wtedy szybko przybiegamy, niczym podpiekani żywym ogniem i wykrzykujemy, że ogromnym talentem dysponuje Baldino.
Albo taki przykład: znajdzie w kuchni drewnianą skrzyneczkę po jabłkach,  połupie ją na drzazgi, wtedy zmuszeni do wykorzystania drewienek rozniecamy ogień w kominku i już jest romantycznie, tak jak zaplanował Baldo.
 :

Teraz dla zatarcia złego wrażenia rozmazanym zdjęciem Balda, będzie nierozmazane zdjęcie Bobka, który choć chorowity i półtora nieszczęścia, ale za to tłusty i fotogeniczny.
Bobek z mądrą miną zamarł w pozie sfinksa, więc mogłam bez pośpiechu sfotografować piękne oczy i smutne usta bez uśmiechu.

 :

Bardzo ten kot jest magiczny (jedno oko na Maroko) i romantyczny (nos wąchał prymule przy samej ziemi, potem wydrapał pazurem dołek i....)

środa, 8 marca 2017

Dzień Kobiet i Bal

W jaki sposób powinnyśmy przyjmować kwiaty od panów?
Jakie popełniamy błędy przy przyjmowaniu kwiatów?
Jeśli potrafimy to robić, lub widziałyśmy już ten tutorial, to i lepiej, utrwalmy sobie wiedzę.
Dążmy do absolutu i bądźmy idealne w przyjmowaniu kwiatów, a może nam się ta wiedza przydać nie tylko w nasze święto, ale zawsze wtedy, gdy z jakąś intencją i życzeniami dostajemy bukiet kwiatów.
Liczę, że w odpowiednim momencie wbijam się z tym kursem. Gdyby był zbyt wcześnie, to mogłybyśmy zapomnieć co nieco; dzisiaj to będzie w sam raz, centralnie w Dzień Kobiet!
W kilku przykładowych scenkach przyjmować kwiaty będzie Joanna Kołaczkowska (która jest moją idolką, i to nie wyłącznie jako specjalistka ds przyjmowania kwiatów)


Po tym miłym akcencie, akcent o smutnym brzmieniu, lecz z weselszą nutą przy końcu.
Zbierałam się długo, żeby o tym napisać, i nie mogłam się zebrać. Aż do dzisiaj, bo dziś jest weselej niż w zwykły dzień, od rana na ulicach kwiaciarki sprzedają badylki w celofanie, w pracy wypachnieni panowie mają dla pań drobne prezenciki. W spożywczakach i w galeriach uśmiechnięte osobniki rodzaju męskiego rozdają Wam kwiaty, przeważnie różyczki i tulipanki. Choćbyśmy nie pamiętały, to po wyjściu na miasto święto kobiet atakuje.

Smutny akcent dotyczy śmierci zwierząt.
Na co dzień wszyscy jesteśmy nieśmiertelni, nasze zwierzęta również. A tu śmierć z kosą biega po mieście i kłusuje. Kilka ukochanych zwierząt zdradliwie zaatakowała, między innymi Parysa, psa mojej siostry. Ponieważ miała tylko tego jednego psa, a ja mam trzy, więc jeden na trochę, na otarcie łez pobiegł za siostrą i szwagrem (bezczelnie wywabiony z własnego legowiska). To "trochę" ciągle  trwa, i  pies ma teraz dwa domy i będąc zaprawioną w procederze wredną małpą okazuje zadowolenie.
My zrozumieliśmy zjawisko. Oni nie chcą obcego psa, który np.  nie powinien sam zostawać w domu, bo nie wiadomo, co mu strzeli do łba, dlatego uprowadzili naszego, któremu wiadomo, co strzeli do łba, bo zawsze strzela mu to samo (Matysowi Mądrej Głowie).
Więc osoba, której padło na głowę, skorzystała z okazji, żeby jechać do schroniska, capnąć  jakiegoś psa dużego (ludzie zwykle wolą małego), koniecznie lubiącego koty, który podbiegnie ufnie, bo wierzy w odmianę sierocego losu.

I to jest ten pies.
 :
Bal .
Baldo .
Baldzio dobly pieś.

Choć nie wzorowy, bo z zakusami na przemoc wobec kotów, więc było trochę zarządzania kryzysowego i chłopak się nasłuchał, że mu się ulewało z trąbek Eustachiusza.
Ale bingo!  potrafi już na widok kota zainstalować na gębie przyjazny uśmiech i łagodne spojrzenie.
Więc w ocenie ratingowej dotyczącej tej wrażliwej kwestii hojną rączką dajemy mu A.

niedziela, 5 marca 2017

Jakbym była zakochana

"Objawienia na temat miłości doznałam mniej więcej w wieku dwudziestu pięciu lat.
Spotkałam dawną przyjaciółkę, która wróciła do domu po tygodniu spędzonym w New Yorku.
Była zafascynowana pracami Picassa i Miro.
Obejrzała wystawę, przywiozła stertę książek.
Uderzyły mnie jej słowa:
"Całkiem, jakbym była zakochana".
I wyraz jej twarzy - jakby spotkała księcia z bajki.
Wtedy byłam już mężatką, uwielbiałam męża, ale nie było tanga o północy, róż, ani słodyczy, żadnych listów miłosnych na papierze o nadpalonych brzegach.
Uwaga przyjaciółki we mnie zapadła i kilka lat później również ja zrozumiałam, że wszystkie rozrywki i całą energię, laserowe skupienie - wszystko, co zainwestowałam w poszukiwania bratniej duszy, można przekierować.
Że pasja i zainteresowania mogą odnowić moje wieczne pragnienie, by się zakochać."


Choć nie powiem, żebym całą swoją energię skierowała na konkretną pasję, lecz bliski jest mi ten życiowy eliksir,  adrenalina,  stan "jakbym była zakochana", i myślę, że identyczny z naturalnym, bo pasja jest stanem szalonego zakochania. Każda z nas, szalonych, to potwierdzi.

Ja na przykład kocham się w papierowej wiklinie.

Nie bez znaczenia jest tu zaimek "się", bo jakoś dziwnie w jednej chwili serce swoim biciem połamało mi żebra, gdy koleżanka (bliska mi w dzieciństwie i teraz odnaleziona po latach) przystroiła moim rękodziełem swoje mieszkanie.

Jeżeli stół jest centralnym punktem pokoju, to misa z wikliny jest w centrum centralnego punktu.

 :
Znam też wersję, że centralnym punktem pokoju jest telewizor, co tam, pójdę na całość i pokombinuję z przybraniem telewizora :)) 

Teraz spójrzmy na półkę.
Półka co prawda jest pod ścianą.
Tłumaczenie dla mojego "się":  skromna poboczność wynika z tego, że kobiety, również wiklinowe są cichymi bohaterkami drugiego planu, więc nie pchają się na centrum.

 :
Tu mamy spracowane, smukłe Afrykanki przybyłe z czarnego lądu, w tym przypadku z  Pinterestu. Wzór naszkicowałam na kartce,  lecz nie mogę go teraz odszukać,  wiadomo, jak trzeba to pozamiatane.

I jeszcze wiklinowa osłonka na doniczkę.
Doniczka stoi na kolumnie głośnikowej, więc znów pierwszorzędne miejsce.
Onego czasu wypływające z głośnika rosyjskie romanse pobudzały roślinkę do życia,  była piękna i dorodna, teraz bez romansów ciut marnieje.

 :
Nawet zwilżanie nie zapobiega usychaniu,  czyli tak jak z małżeństwem, które przy życiu trzyma jedynie kredyt hipoteczny.  (podobieństwo przypadkowe)

No i jak tu się nie zachwycić taką koleżanką!
Stan zakochania się zakłócił mi prawdopodobnie równowagę chemiczną w mózgu i wykrzyknęłam bez krępacji, żeby się spodziewała następnych moich wiklinowych dzieł!  
W tym momencie na znak protestu złapał koleżankę atak kaszlu! (że te wszystkie wiklinowe gadżety będzie musiała ulokować gdzieś na poczesnym miejscu, hahaha :))

Cytat tłustym drukiem pochodzi z "Codzienności w Toskanii" Frances Mayes, do której kolorowej codzienności wyemigrowałam w nagrodę za szarą codzienność.

Dawna koleżanka..., pasja..., to dla nich skorzystałam z  cytatu.