Będę za chwilę świętować Światowy Dzień Ziemi.
Nie miałam planów na wieczór, więc świętowanie będzie spontaniczne, i czuję się bardzo światowo (bo to jest światowy dzień).
Dzięksy należą się moim zwierzętom, ze wskazaniem na psy, koty myślą przede wszystkim o sobie.
Więc tak.
Moje zwierzęta przygotowały mi niespodziankę, i upiekły dwie pieczenie na jednym ogniu, pokazały, że mają litość nad moją skręconą kostką (hehe, ja tam ciągle mam skręconą kostkę, jeśli jest taka potrzeba...) i skopały ogród. Zażartowałam kiedyś, że zostawiam im wolną rękę jeżeli chodzi o rabaty, bo i tak tę ostatnią kropkę (lub kupkę) stawiają zwierzęta, niech więc biorą na siebie całość, tak żartowałam. Nie pomyślałam, że mam takie ambitne psy, (wiedziałam jedynie, że mądre i durne), i ambitną niespodziankę przyszykowały już co najmniej wczoraj.
Jeżeli ktoś wciąż chodzi z podniesioną głową, żeby ani na chwilę nie spuszczać wzroku z różowych bombek na magnoliowym drzewku, to niespodzianka pozostanie niespodzianką do ostatniej chwili. Dopiero wczoraj przestałam chodzić z zadartą głową, bo wreszcie się napatrzyłam i nawet zdjęć nacykałam telefonem, żeby mieć na smutne czasy, więc oczami już wodzę dookoła, tak jak dawniej. Nagle dzisiaj, w Światowy Dzień Ziemi zobaczyłam!
na pewno jest to praca zbiorowa, bo jeden pies by się nią zakatował, a psy jakoś nie wyglądają na zakatowane.
Tam boskie magnoliowe klimaty, a...
...tu nieopodal eksperymentalny poligon ziemi, który moje psy zorganizowały i dociągnęły do czwartego tunelu.
Nie wiem z jakim zamiarem kopały, pary z pyska żaden nie puści, mogę się tylko domyślać.
Rozmyślam tak.
Mój zapał ogrodniczy tej wiosny ma złe rokowania ze względu na drastyczne ograniczenia czasowe. Również ze strony kolegi ogrodnika nie ma presji, bo nie przychodzi, i nie podkręca ogrodowo. Chyba boi się, że mu nawtykam za tę lwią główkę, co miała dopilnować ogród i nie dopilnowała. Wszystkie wiosenne roboty w jedno popołudnie machnęłam po łebkach, co zauważyły psy. Są na tyle mądre, żeby wiedzieć, że w tej postaci szanse na urodę ogrodu są zerowe. (W chwili obecnej jedyną atrakcją klombu jest jeden na wpół przewrócony tulipan, kilka osób już rechotało jak stado żab na wiosnę, że tylko jeden i że przewrócony).
I na tyle durne, że szukają na głębokościach pomysłu na super ogród. Bo usłyszały w radiu newsa o konkursie Miasto-Ogród. Ja usłyszałam, to i psy usłyszały.
No i teraz to co innego. Tajemnicze tunele, wąwozy, korytarze, sztolnie...to może wzbudzać emocje...
Szczególnie moje, bo będę zasypywać...
Życzę wszystkim miłego wieczoru ze świętem Światowego Dnia Ziemi!
No proszę jak się wpisałam w ten dzień - ruszyłam po sadzonki ziół do supermarketu. Nic to, że zamiast szałwi (salie) kupiłam coś o nazwie stevie. Ba, nawet uszczknęłam trochę tego do sosu (tu słychać dźwięk pukania się w czoło).
OdpowiedzUsuńI zyskałaś nowy niespotykany smak. Z takich przypadkowych połączeń powstają wielkie wynalazki, na szczęście nie wszystko zostało już wymyślone:))
UsuńStevie,.. do tego tak ładnie się nazywa! że się jeszcze zapytam jak się czułaś po zjedzeniu sosu, wesoło czy smutno? jak wesoło to NATYCHMIAST poszukam stevie na straganach:))
Byłam tak pewna używania szałwii, że nawet czułam tą charakterystyczną gorycz szałwii miast słodyczy stewii. To się nazywa siła sugestii. Próbowałam później samego listka stewii i faktycznie jest słodki, więc pewnie będę używać do sałatek, albo do herbatek.
UsuńJeżeli słodki to kupuję obowiązkowo, nie trzeba będzie używać cukru do potraw. Tak zastanawiam się, chyba w miksach sałatowych spotkałam się z tą nazwą, ale nie rozróżniam, które to ziółko. Kupię je w doniczce i sobie będę osładzać życie w czasie posiłków:))
UsuńMnie się po spróbowaniu roślinka skojarzyła (objawienie) ze sprzedawanymi słodzikami. Naturalny smak rośliny jest jednak lepszy, bo te proszki czy tabletki są jak dla mnie obrzydliwe.
UsuńI to lepszy nie tylko ze względu na smak! ta słodycz naturalna, a nie jak jakieś świecące polimery z laboratorium.
UsuńTo się psiska postarały i narobiły. Chciały pomóc, a tutaj zrzędzenie jak zawsze, ach wdzięczości :-) A magnolie to masz rzeczywiście zaje.... fajną, cudna. Pozdrawiam serdecznie i miłego świętowania :-)
OdpowiedzUsuńPsiska się postarały i pewnie nie wybaczą mi takiego potraktowania ich roboty. Chciałabym żeby nie wybaczyły, żeby stwierdziły, że nie zasługuję na niespodzianki; albo za karę powinny same wszystko zasypać. Ale wiem, jak zwykle by udały, że nie nic a nic kumają, co się do nich mówi:-))
UsuńPsy do tak zadbanego ogródka postarały się o nawóz naturalny a Ty narzekasz :)) Jakie te magnolie są piękne <3 Zazdroszczę...Ja dzięki blogosferze poznaje uroki roślinności - może w końcu się z nimi zaprzyjaźnię ;)
OdpowiedzUsuńJesteś taka wytrwała, że na pewno się zaprzyjaźnisz i będziesz brylować w ogrodnictwie i wygrywać konkursy ogrodnicze. Wirtualnie w blogosferze, i w realu. Wiem, że to możliwe, koleżanka parę lat temu zdobyła któreś nagradzane miejsce w konkursie ogrodniczym, które ogłosiło Moje Miasto. Mieszka na skarpie i ten jej ogród rozkłada się tarasami, trudno, ale ciekawie. Trzeba mieć namiętność:))
UsuńDzięki że wierzysz we mnie ale "z pustego i Salomon nie naleje"... ;) Nie mam ogródka ani balkonu a obecnie i za bardzo nie mogę szaleć z roślinnością bo nie wiem gdzie za rok wyląduję ;)
UsuńTo faktycznie nie ma co się napalać..., ale zbierać pomysły można, bo nie wiadomo co kiedy i jak, i będziesz miała swoje pole. (do popisu:))
UsuńA ja myślę, że szukają Bursztynowej Komnaty, bo teraz jest moda na to. Tu pociąg tam komnata i od razu jest bardziej kolorowo.
OdpowiedzUsuńMagnolia piękna i szczęście, że do dziury nie wpadłaś,bo zapatrzeć rzeczywiście się można.
Buziaki!:))
Tak, na pewno bursztynowej...gdzieś słyszałam o niej niedawno, może w radiu, a te moje cwaniaczki pewnie udawały, że śpią, a też słuchały i poszły drążyć, żeby się złota i bursztynu nachapać. I tu odpada pomysł, ze to miała być dla mnie niespodzianka, same chciały się wzbogacić i jeszcze żeby w radiu o nich mówili.. o, cwaniaczki...:))
UsuńTo teraz wiem czemu Luśka wykopała sobie wielka norę (tak dużą, że cała się w niej mieści). Po prostu świętuje Dzień Ziemi;) U mnie też szału nie ma z ogródkiem więc nie jesteś sama;)
OdpowiedzUsuńPies najlepszy nasz przyjaciel, jak widzi, że trzeba pomóc, pomaga:)) Przykład właśnie u Ciebie i u mnie. I nie czeka, aż człowiek poprosi, tylko zgaduje w locie... A Lusia swoją kobiecą intuicją odgadła, że potrzebujesz czegoś efektownego w ogrodzie:))
UsuńChwila moment to i u mnie był dołek, wprawdzie maleńki tyci ale za to kość na trawniku a i owszem też się znalazła ;)
OdpowiedzUsuńMagnolia urocza ach :)))
pozdrawiam
Przyjemnie popatrzeć na ładny trawnik i na smaczną kość na trawniku, przyjemnie i pożytecznie. Kiedyś znalazłam w ogrodzie torebkę z kruchymi ciasteczkami. Tak mi się wydaje, że to były ciasteczka, ale wcześniej tej torebki z ciasteczkami musiało używać dziecko jako grzechotki:))
UsuńMagnolia niebiańska, aż zazdroszczę :) A co do psich prac polowych, to ja nie rozumiem czego się czepiasz, w końcu Dzień Ziemi trzeba świętować bawiąc się z jubilatką. Dobrze, że mój psiak dnia ziemi nie obchodzi, za stary na takie imprezy:) Pozdrawiam serdecznie:)
OdpowiedzUsuńHa ha ha, rzeczywiście! przecież ziemi też coś się od życia należy, i chociaż psy pomyślały, żeby się z jubilatką pobawić. Ale jak zwykle ktoś taki się znajdzie, co zepsuje najlepszą zabawę, i jeszcze złorzeczy na głupie psy. Oj, na pewno Twój pies nie za stary na obchody, tylko zataiłaś przed nim to święto, żeby nie poszedł kopać (tak mówię, bo mi szkoda, że moje psy nie mają tyle oleju we łbach, albo mają tyle co Twój pies, ale podzieloną na trzy łby:))
UsuńJak mieliśmy bernardynkę... Oj, ta potrafiła przekopać ogród, że ja pierdziu! Brenda, tylko w młodości miała ciągoty, ale szybko jej przeszło i teraz olewa ogród, jak wszyscy, albo nawet bardziej, bo nawet dosłownie...
OdpowiedzUsuńPisałam już, że uwielbiam Cię czytać, ale muszę to powtórzyć i jeszcze, że Twoje teksty są lekiem na całe zło!
Dziękuję bardzo za te ciepłe słowa! (a że nie należą mi się, to tym bardziej dziękuję:))
UsuńPsom jakoś łatwiej się wybacza, ale właśnie sobie przypomniałam kota mojej siostry, który kopie wszędzie, gdzie jest ziemia, w doniczce, w kuwecie, na trawniku, a jak nie ma ziemi to kopie "na sucho". Raz z poduszki wykopał wsypowe, na szczęście nie było to pierze, ale gąbeczki tylko trochę lepsze do sprzątania. Taką ma pasję. I to zwykły dachowiec, a prawdziwy talent archeologiczny, na szczęście dużo śpi, bo spanie jest jeszcze większą jego pasją:))
Takie cudne, że aż zasadziły, żeby więcej wyrosło :) Ja bym na portfel zaczęła uważać, bo też mogą zasadzić i od razu zakopać dla lepszego efektu :P
OdpowiedzUsuńHa ha ha... może nawet podsunę im grosze do zasadzenia, i niech zdrowo wyrastają w stuzłotóweczki. Ziemia wybawiona w "świątek", a teraz przyszedł "piątek":))
Usuń