wtorek, 2 lutego 2016

Pałac kobiet

Kobieta czterdziestoletnia doszła do wniosku, że wypełniła już obowiązki jako żona i matka czterech synów oraz jako strażniczka tradycji w bogatej rodzinie obszarnika ziemskiego, więc pragnie się wycofać z  dotychczasowego życia, wyciszyć,  i resztę swego czasu przeżyć inaczej. Chce teraz rozwijać się duchowo, studiować mądre księgi, i może u schyłku życia odnaleźć własną drogę. (Spędziła ponad dwadzieścia lat jako posłuszna żona w aranżowanym małżeństwie, a są to  lata 30. XX wieku, 40 lat dla kobiety to niestety duży krok w starość).
Dla swego męża z tej okazji (z okazji swojego wycofania) ma niespodziankę: młodą konkubinę. (U nas nienormalne, w ówczesnych Chinach nic zdrożnego).
To jest główna historia.
Pani Wu teraz mieszka osobno, a obserwując swoich najbliższych stwierdza z przykrością, że nie wszyscy są szczęśliwi, i to ona sama również do tego przyłożyła rękę. Bo człowiek przecież nie jest doskonały, ale dużo od siebie trzeba wymagać, naprawiać złe rzeczy i wyciągać wnioski. Przyjaźń, otwarcie na potrzeby innych, wolność, odpowiedzialność, konsekwencje wyborów, i przede wszystkim miłość, cudowne wręcz odcienie miłości. (Ok, nie tak zupełnie z niczego ta przemiana,  częściowe znaczenie ma spotkanie Pani Wu z  przybyszem z obcego kraju księdzem Andre).


Autorka, Pearl S. Buck (1892-1973) Nobel w dziedzinie literatury w 1938 r.



Bardzo fajny urywek: o rękodziele  (więc przynajmniej w ten sposób zagości u mnie rękodzieło)
"Gdy była dziewczyną, lubiła latem pomagać przy tkaniu jedwabiu na ziemiach należących do rodziny.
Gdy jedwabniki wysnuły już swoje kokony, nadchodził pewien moment, wyraźny, ale szybko mijający, kiedy kokony należy włożyć do ciepłej wody, aby nie przerodziły się w motyle, i rozwinąć je.
Zdumiewała się nad tym momentem.
Żony wieśniaków podziwiały jej spostrzegawczość.
Przypomniała sobie teraz siłę swojej pewności, nie opartej na niczym konkretnym, ale dotyczącym wszystkiego.
- Teraz - mówiła.
I snopy słomy ryżowej, do której uczepione były jedwabniki, wrzucano do wody.
Potem swymi delikatnymi, wrażliwymi paluszkami wyczuwała mokry koniec cieniutkiej nitki i rozwijała kokon."


(hodowla jedwabników (Garnek.pl)




(dobryrok.wordpress.com)

 
 
W książce oprócz toczącej się akcji (toczy się ciekawa akcja, chociaż nie z szybkością huraganu) mnóstwo w niej wiedzy o obyczajach i tradycjach we współczesnych autorce Chinach oraz Chinach starożytnych. Mam nadzieję, że szybko wypożyczę coś jeszcze tej autorki, bo nabrałam znów apetytu na tego typu literaturę.

21 komentarzy:

  1. Bardzo mnie zaintrygowałaś tą książką. Spróbuję ją znaleźć. A swoją drogą już widzę sporo podobieństw do głównej bohaterki, tylko że ja mam dwóch synów i nie będę szukać konkubiny. Pozdrawiam serdecznie :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A poszła jeszcze dalej, bo gdy okazało się, że tamta przez nią podsunięta wiejska dziewczyna średnio się mężowi podoba, to zgodziła się, żeby sam sobie poszukał odpowiedniej! jej pozycja pierwszej żony i matki czterech synów była silna, ale mimo wszystko;))

      Usuń
  2. 40-letnia emerytka, no proszę, ale jej dobrze...
    W momencie, gdy przeczytałam o tej kokubinia, od razu mi przyszło do głowy, że to musi być w Chinach, był taki motyw w jednej książce, którą czytałam, ale nie pamiętam tytułu...
    No, ja w Chinach nie cieszyłabym się szacunkiem - urodziłam tylko córkę...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może nawet to tę książkę czytałaś, bo to nie jest żadna nowość, raczej klasyka.
      ;))Wiesz, syn to syn, ale w cywilizowanym domu chińskim żadna przykrość z tego powodu by Cię nie spotkała (tym bardziej, że piękna córka taka podobna do taty), za to kobieta całkiem bez dzieci, to nigdzie nie miałaby szansy. Mąż odesłałby ją do jej rodziny, na poniewierkę (Boże! aż mnie wzdraga!)

      Usuń
  3. Ciekawa i intrygująca książka :)
    Dużo czytam ,ale tego nie czytałam ,zapiszę i poszukam tej książki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dobrze się ją czyta, a przy tym tyle ciekawych, dziwnych i dla nas zupełnie obcych obyczajów i wierzeń:))

      Usuń
  4. Ciekawa pozycja, a także autorka sympatycznie wygląda:)
    Pozdrawiam serdecznie:)
    Ps ..a ten garnek polecam zdobyć;) ten, o którym mowa u mnie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To Amerykanka, ale całe dzieciństwo mieszkała w Chinach, a potem jeszcze tam wracała. Co prawda Nobla dostała za inną książkę, (poszukam), ale "Pałacowi..." też by się należało, bo lekka forma, a tyle ważnych spraw, nie chińskich, tylko ludzkich...
      Kiedyś już planowałam kupić garnek żeliwny (do pieczenia chleba), może wreszcie...:))

      Usuń
    2. Nie spotkałam się z tym, by w żeliwnym piec chleb:) ciekawe, jak by wyszedł..? Czy ktoś z Twoich znajomych tego dokonał?:)
      Pozdrawiam:)

      Usuń
    3. Tak. Dowiedziałam się w sieci, że w żeliwnym garnku piecze się cudownie chleb; znajdę tę rozmowę i podam Ci szczegóły:))

      Usuń
    4. Znalazłam! to jest ten przepis, który chciałabym wypróbować w żeliwnym garnku, jeszcze jeden bezterminowy zamiar:)) Wklejam go.
      A źródło przepisu - http://przepisnachleb.pl/chleb-bez-zagniatania/
      ...........................................................
      Chrupiący, dobrze nawodniony – przez co miąższ ma duże dziury, ale przede wszystkim jest po prostu bardzo dobry. Jedynym mankamentem jest konieczność pieczenia chleba w żeliwnym garnku, a niestety nie każdy nim dysponuje. Polecam zakupić, choćby dla samego chleba :)

      Składniki
      450 g mąki pszennej typ 550
      1 łyżeczka soli
      1 łyżeczka cukru
      20 g świeżych drożdży lub 1 łyżeczka suchych drożdży
      300 g zimnej wody
      Przygotowanie

      Dzień przed wypiekiem chleba należy przygotować ciasto. Powinno się je pozostawić w temperaturze pokojowej na 12-18 godzin.

      Mąkę wymieszać z solą i cukrem. Jeśli dodajemy suszone drożdże – należy je wymieszać razem z mąką. Natomiast jeśli dajemy drożdże świeże – należy je najpierw rozpuścić w 300g zimnej wody, podanej w przepisie.

      Wodę z drożdżami (jeśli używamy suchych drożdży – to samą wodę) dodajemy do mąki i mieszamy ręką lub łyżką przez ok. 30 sekund. Ciasta nie należy zagniatać, składniki należy jedynie wymieszać. Ciasto powinno być mocno klejące.


      Miskę z ciastem przykryć np. folią spożywczą i pozostawić w temperaturze pokojowej na ok. 12-18 godzin.

      Po tym czasie ciasto należy przełożyć na dość mocno obsypany mąką blat, złożyć jak kopertę i uformować w kulę. Ciasto następnie przełożyć na wysypaną mąką ściereczkę (łączeniem do dołu). Ciasto przykryć luźno bokami ściereczki i pozostawić do wyrośnięcia na ok. 30 minut. Ciasto może się nieco rozlać, ale tak ma być.

      Pieczenie
      Do pieczenia tego chleba niezbędny będzie garnek żeliwny, dowolnego kształtu czy wymiaru. Musi mieć jedynie minimum 24 cm średnicy. Nie musi być okrągły – ja piekę w owalnej, dość dużej brytfance żeliwnej.
      Garnek należy wstawić do zimnego piekarnika i nastawić temperaturę 240 lub 250 stopni C, program „góra + dół”, bez termoobiegu – garnek musi się nagrzać razem z pokrywką.
      Nagrzany garnek wyciągnąć ostrożnie z piekarnika, zdjąć pokrywkę i przełożyć do niego wyrośnięte ciasto. Ciasto przełożyć do garnka łączeniem do góry. Nie ma znaczenia, że ciasto będzie dość płaskie – chleb w garnku mocno urośnie.
      Garnek przykryć pokrywką i wstawić do nagrzanego piekarnika. Piec 30 minut w temperaturze 240-250 stopni C, następnie ściągnąć pokrywkę i piec jeszcze ok. 15-20 minut, do czasu gdy chleb się dobrze zrumieni.
      Chleb jest gotowy, gdy postukany od spodu będzie wydawał głuchy odgłos.
      Kroić dopiero po całkowitym ostudzeniu.

      Usuń
  5. Bardzo mnie zawsze ciekawiły chińskie obyczaje, opowiadania i architektura. No i nie uwierzysz, ale moja orientalna lala miała mieć Wu w nazwisku:D
    Buziaki!:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo ładne nazwisko, arystokratyczne, a może lala to jest wnuczka Pani Wu (miała przecież czterech synów, więc nazwisko nie zaginęło). I ta wnuczka rozsławi nazwisko Wu na cały nasz świat plus ogromny Niewielki Wymiar:))

      Usuń
  6. Dzięki za polecenie. Książka na pewno ciekawa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, bardzo mi się podobała:)) A wiesz, że już mam poleconą przez Ciebie drugą część "Pana Mercedesa"!

      Usuń
  7. Odpowiedzi
    1. Okropnie biedne, i oddają życie dla kawałka nitki.

      Usuń
  8. Bardzo mi się ten pomysł z życiem duchowym po czterdziestce podoba, szkoda tylko, że za to nie płacą, mogłabym nawet przymknąć oko na tą świeższą towarzyszkę życia, pod warunkiem że rozszerzyła by zakres obowiązków o pranie, sprzątanie, gotowanie itp:-)) (Mam nadzieję, że mój m tu nie zagląda;-))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pani Wu oddała batutę (dosłownie i w przenośni), skończyła z dyrygowaniem. Fakt, że całe to życie to jeden wielki zachrzan. Ale tak całkiem sobie odpuścić?...
      Ja to nienawidzę jak mi się ktoś rządzi. Choćbym miała paść na nos, to tyle mojego, co sobie porządzę, przynajmniej w swojej skali mikro (Dla mnie na życie duchowe nie ma już żadnej nadziei;))

      Usuń

Dziękuję za odwiedziny.