sobota, 31 marca 2018

Jutro Niedziela Wielkanocna


Zdrowie!...
Radość!...
Powodzenie! ...
Miłość! ...
Szczęście!...
Twórcza Pasja!...
A wszystko prosto ze "Stoliczku nakryj się": ile byście nie wykorzystali,  zawsze pełny nienapoczęty komplet na wyciągnięcie Waszej ręki!!!

Smacznego Jajka i Mokrego Dyngusa!

wtorek, 27 marca 2018

Ozdoby wielkanocne

Ozdoby wielkanocne mojej produkcji nigdy nie były wystarczająco efektowne i nie ma mowy, żeby ktokolwiek kiedykolwiek zapisał je sobie w pamięci. Ale tym razem miałam plan na genialne jaja.  Genialne w swojej prostocie, niektórzy powiedzą debilizmie (zależy od interpretacji).
Pomysł zaczerpnęłam z piosenki Dżemu.
Dżem zaśpiewał.
Skupiłam się na pierwszej zwrotce, bo najlepiej ją znałam,  poza tym dalej jest smutek, po co komu smutek. Nie żeby od razu szkodzący, ale i nie pomocny przy tworzeniu jaj.  Jeżeli oczywiście nie chce się podchodzić do tematu filozoficznie.
(O, pardą, ewentualnie można by wspomnieć o głębokim wymiarze symbolicznym jaja, ale nie wspomnę, w to miejsce będzie zwrotka piosenki).

Miałem kiedyś wielki dom,
Piękny ogród oootaczał go,
Gdzie co noc słychać było pawia krzyk,
Jak zapowiedź losu, kiedy rankiem znajdowałem tam
Złote jajo, wielkie  złote jajo....






Złote jajo jest wielkości naturalnej, bo foremką dla niego była skorupka kurzego jaja wielkości L.
Czyli gabarytowo żadne tam pawie. Za to jak najbardziej złote i w ilości sztuk 10!  betonowych i pomalowanych również na srebro. Co mi tam.
Efekt "odłupania" jest przyjemny w odbiorze i zupełnie przypadkowy.

Tak jajo wyglądało przed pomalowaniem


Ale oto naprawdę wielkie jajo

Które może być puzderkiem na słodycze.

Pozostawię mu takie powściągliwe kolory gazetowe, których zadaniem będzie zmuszać do szukania barw w środku jaja, a w środku jaja będzie kolorowo i słodko od biżuteryjnych czekoladowych jajeczek.
Na fotach jajo przed obróbką, czyli przed lakierowaniem, jeżeli wytrwam w postanowieniu niemalowania kolorami to przynajmniej ominę jeden etap....

A tutaj zwinęłam rureczki w kółko i jest wianek. 

Króliczka zawiesiłam w tej chwili spontanicznie, bo wianek dopiero co skręcony i kolorystycznie nie dość  atrakcyjny. Trzeba mu kolorami dać po pysku albo przyczepić coś na wielkanocne ożywienie. Tak żeby było w pół drogi między odblaskowymi błękitami i oranżami a elegancką szarością. (taki degustibus... gdzieś w głębi ducha, a właściwie nie tak głęboko to lubię trochę tandety). Wiankowi oczywiście dodać barw, bo króliczek idealny, czyli odpowiednio żółciutki! (tu zaśmiałam się melodyjnie, ...choć niektórzy bezczelnie by powiedzieli, że trochę... no cóż, pod krzyk pawia, hehe:))

sobota, 3 marca 2018

Plan B

W moim życiu powiało przygodą: rozdysponowanie nadprogramowego hajsu.
Dostałam zwrot podatku.
Natychmiast przed oczami stanął mi znak zapytania, co zrobić z tym pieniądzem? żeby nie przepadł we wszechświecie, lecz procentował.... Jak go zainwestować?
Pomysłu nie szukałam wśród fanaberii i efemeryd, ale podświadomości nie przewidzisz, bo podświadomość jest nieprzewidywalna. Podświadomie rozmowy w rodzinie rozpoczęłam dużo wcześniej, pomysł wtedy wydawał się odklejony, a teraz jak znalazł, gdy pełna kieszeń. Omówienie tematu zajęło dwa wieczory i jeden poranek (przed wyjazdem do pracy rzeczonego dnia). Zgoda wymaga kompromisu, ale to mój zwrot podatku, więc moje na wierzchu, haha.
Rzeczonego dnia z pracy wyruszyłam dziarsko. Za mostem szybkość zmalała, aż do tempa ślimaka zmęczonego życiem. Zrealizowałabym swoje zamiary w pierwszym założeniu (plan A), gdyby były mniejsze korki  lub gdybym wyjechała wcześniej,  ale wcześniej byłam w pracy, a praca jest pracą i wymaga różnych wyrzeczeń. Więc wyrzekając stałam w korku.

Na miejscu okazało się, że Plan A zrobił nas w bambuko i właśnie odjeżdżał z wizgiem opon po mokrym śniegu.
Bowiem mój pomysł polegał na nabyciu drogą kupna domowego czynnika stabilizującego. Takim czynnikiem stabilizującym naszą rodzinę są psy.
W schronisku było bardzo dużo tego czynnika. Wybrałam starego rezydenta tolerującego koty.
Zarezerwowałam go w rozmowie telefonicznej z pracownicą schroniska, a tu figa.
Nie żebym była czepialska, ale jednak wpadłam tam bez życzliwości, za to z awanturą. W stosownej chwili przyjęłam przeprosiny, wobec czego kierowniczka wyznała, że jest w schronisku pies z walorami identycznymi jak tamten z Planu A, tylko młodszy, ma jedynie osiem latek na karku.  Potem sprawy potoczyły się piorunem, bo na widok pieska serce mi zmiękło, więc Plan B okazał się niemniej udany od Planu A.
W aucie uświadomiłam sobie, że piesek jest kompletną tajemnicą (prócz wieku), więc pomknęłam przez wirtualne łącze do schroniska, a tam zero, wszystko o psie wykasowane,  minutkę po adopcji!
Pod natchnieniem chwili dałam mu ksywkę Tajemniczy.
Rodzinka grzecznie psa przyjęła.
Jedynie Baldo się wyłamał : zabronił mu wchodzić na patio, myślę, że coś sobie tam schował.

Oto, co z Tajemniczego wyszło w praniu: 

Gdy ktoś puka do drzwi:
Pies szczeka dźwięcznym głosem.
(i szuka kota do pogonienia)

Gdy kłócimy się:
Pies szczeka kłótliwym głosem.
(i szuka kota do pogonienia)

Gdy mówię: poproś!:
Pies stoi na dwóch łapkach i prosi.
(a bokiem się szczerzy na kota)

Gdy mówię: siad!:
Pies stoi. Jak mu się znudzi to siada.
(nie szuka kota, żeby na nim usiąść)

Gdy mówię: na miejsce!:
Pies wskakuje na fotel.
(Jak na fotelu jest kot, to nie szkodzi, znaczy, że fotel pusty, więc sadowi się obok.
Jak na fotelu jest pies, to znaczy, że fotel zajęty)

Gdy my się kładziemy spać, to pies pierwszy wskakuje pod kołdrę i kładzie główkę na poduszkę. Od razu zasypia i nie interesuje się resztą towarzystwa.

Acha,  jedzenie.
Postawiłam mu w miskach do wyboru:
- chrupki o smaku wołowiny,
- puszkę o smaku ryby,
- kaszę ze skórkami drobiowymi.
Wybrał kaszę. Skórki zostawił.
(Co to za  dieta? makro?)

Do krawiectwa nie zauważyłam u niego zdolności.
Jednak od niechcenia zerkał na moje szycie.
Nagle kot zainteresował się wiązadełkami przy torbie, pies wtedy zareagował. Pogonił kota.




Jak tajemnica to tajemnica,  więc do zdjęcia zasłania twarz

P.S. Może ktoś wie, czy status świadka koronnego jest dostępny psom?