środa, 10 lutego 2016

Szpital

No to ja wreszcie wiem w ogólnych zarysach, dlaczego tak ostatnio brakuje mi mocy przerobowej w mózgu.. Zwalałam na zimę, bo najłatwiej wszystko zwalić na nielubianą zimę, a tymczasem zima Bogu ducha winna, bo znalazłam odpowiedź w książce. "Szpital" Karin Wahlberg

"... oko od czasu do czasu potrzebuje otwartych przestrzeni, aby umysł mógł odpocząć.
Nie powinien natykać się bez przerwy na zwarte przeszkody, na mury, gęste płoty czy ściany domów w poprzek drogi.
A trudno było znaleźć coś bardziej rozległego niż widok horyzontu z brzegu w Tofcie."

Może ta wiadomość nie jest sensacją z pierwszych stron gazet, ale to prawda, a moje oko od dawna nie widziało otwartych przestrzeni! a mój umysł ciągle napotyka na zwarte przeszkody, na mury, gęste płoty i ściany domów w poprzek drogi!
Doraźnie dla nas wszystkich poszukałam  w sieci zdjęcia otwartej przestrzeni.
Przestrzeń ze zdjęcia należy do Norwegii, a zacytowany urywek pochodzi z książki, której akcja dzieje się w Szwecji, więc przestrzenie są dość podobne. Taką mam nadzieję.
(Dlaczego nie mam zdjęcia ze Szwecji? No właśnie..., napisałam: otwarta przestrzeń w Tofcie, Szwecja, a wyskoczyła Norwegia.... Mój komputer też niestety potrzebuje przestrzeni, trzymam go w domu jak jakiegoś zakładnika. Jesienią wypuścił się na zagraniczną wycieczką, ale krótką, bo wciąż słałam w jego kierunku SOS, ma wracać, już się nie gniewam itp.)



"Szpital" to szwedzki kryminał,  zagadka kryminalna w  powieści psychologicznej.  Przeczytamy w tej książce między innymi o tym, jaki cień może położyć traumatyczne dzieciństwo na  życie człowieka (to odnośnie psychologii).
Książka zaczyna się tak:
Lekarka dostaje wiadomość, że jej córka studentka została ciężko pobita, więc lekarka zostawia swoją nową rodzinę (męża policjanta i małą córkę) i wyjeżdża do Lundu opiekować się Cecilią.  Wkrótce następuje morderstwo, a nawet dwa: koleżanka Cecilii zostaje zamordowana. I zamordowano emerytowanego nauczyciela, zaginionego sąsiada lekarki i policjanta, a gdzie zamordowano? w szpitalu, gdy był na krótkich badaniach kontrolnych!
Ostatnio wolę, gdy detektywi mile zaskakują mnie rozwikłaniem zbrodni, niż osobiście poznać mordercę i obserwować, jak policjanci podejmują mylne tropy i grzęzną na mieliźnie (na szczęście prawdziwe tropy też jednak podejmują). Jako książka psychologiczna bardzo mi się podobała, jako kryminał trochę mniej właśnie przez to, że za szybko autorka przedstawiła czytelnikom mordercę. Nawet nie, że za szybko, tylko że w ogóle.
(Nie całkiem dosłownie, bo nie napisała: oto morderca, jednak od połowy książki zabójca jest już znany).

Jeżeli mimo popatrzenia na otwartą przestrzeń nie odczujemy wyraźnej poprawy, to należy przyjąć tabletkę lub więcej tabletek (nie ma ograniczeń) takiego antydepresantu:

Moje antydepresanty wypoczywają, zbierają siły przed planowanym zmasowanym atakiem, który rozpoczną w tej samej minucie, w której ja zapadnę w błogi sen.
Są informacje, że Karin Wahlberg napisała całą serię kryminałów z lekarką i jej mężem policjantem, chętnie bym wszystkie przeczytała.

16 komentarzy:

  1. Brzmi to bardzo dobrze i te skandynawskie przestrzenie bardzo są pociągające. W poniedziałek, jadąc do pracy, widziałam fantastyczną otwartą przestrzeń ze wschodem słońca na horyzoncie. Nawet zastanowiłam się przez chwilę, czy aby nie pojechać sobie beztrosko w tamtą stronę... To by dopiero był poniedziałek! Ale nie, zboczyłam tylko na chwilę, zeby zrobić zdjęcie i wróciłam na właściwą drogę. Znaczy do pracy... Eh... Ale chyba dzięki temu to był bardzo dobry poniedziałek:-).
    Od antydepresantów jestem uzależniona. Im więcej ich zażywam, tym więcej potrzebuję;-).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze wybrałaś! że nie ruszyłaś pędem w stronę otwartej przestrzeni, tylko ją zabrałaś ze sobą do domu. Piękne musi być to zdjęcie. Dzisiaj za to zanosi się na przestrzeń za kurtyną wodną, bo wiszą w powietrzu sznureczki deszczu. Oj, jak ja uwielbiam otwarte przestrzenie, a czasem mam możliwość podziwiać świat z wysoka (z mieszkania na 7.piętrze), i sobie podziwiam;))
      Też znam dobrze to uzależnienie, nie mogę się czasem opanować i łykam je garściami;))

      Usuń
  2. A to racja nad racjami - oko potrzebuje otwartych przestrzeni ..i to nie tylko czasem;)
    Świetne są te anty depresanty w pigułce:)) śmiać mi się zachciało, jak zobaczyłam te uśmieszki zamknięte w słoiku:))))
    Pozdrawiam i życzę dużo radości:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A one tylko zamknięte w słoiku tak milutko się uśmiechają, otwórz słoik, to wyskoczą z wrzaskiem jak furie. (Co prawda nakarmisz, wygłaskasz i z powrotem minki zrobią się słodkie;))
      Życzę oczom otwartych przestrzeni i bardzo miłego dnia!

      Usuń
  3. Mi tez brakowało otwartych przestrzeni dlatego teraz przeprowadziłam na baaardzo dużo przestrzeni ;)) a ze sobą zabrałam antydepresant sztuk jeden :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz za to jesteś zabezpieczona w obu przypadkach: dużo przestrzeni i duża pigułka antydepresanta! Tej przestrzeni zazdroszczę, sama mam chyba lekką klaustrofobię, niepewnie czuję się z ogranicznikami wokół (...tak dosłownie, jak i w przenośni;))

      Usuń
  4. I ciekawe z jaką książką pod pachą wyjdę po kolejnej wizycie w bibliotece:) Moje antydepresanty też zbierają siły;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hahaha...na pewno nie z taką, którą akurat byś chciała wypożyczyć... przynajmniej u mnie tak jest, biorę co dają:))

      Usuń
    2. Zaczynam doceniać moją bibliotekę bo co chwilę są nowości i nie nadążam z czytaniem.

      Usuń
    3. Fajnie mieć w zasięgu pachnące nowością książeczki.... Może trochę przesadzam, że nigdy nic, bo jednak czasem trafi mi się jakiś rarytasek. Jakbym częściej tam bywała, to pewnie częściej bym trafiała:))

      Usuń
  5. Jakie widoki! Kocie antydepresanty zawsze działają:D No rzeczywiście jak już od połowy wiadomo, kto jest mordercą, to tak średnio:) Kurczę, ciekawe, jak to jest być ptakiem i sobie patrzeć na świat z powietrza?
    Buziaki!:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, ten widok zapiera mi dech w piersi.. i ciekawe, czy ptak jak tak leci i ogląda sobie widoki, to nagle zastyga bez ruchu (z rozpostartymi skrzydłami), bo mu jakiś widok zaparł dech w piersi. (Albo zobojętniał na widoki, bo ile można się zachwycać:))

      Usuń
  6. Uf nie ważne co myślałam dobrze, że to tylko książka ;) No nie lubię ja tak szybko można zgadnąć - bo potem czyta się od niechcenia ;)
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojacie, tak tu zagaiłam i połączyłam ze "Szpitalem", że mogło oznaczać, że będę coś groźnego oznajmiać, teraz z tego punktu popatrzyłam i rzeczywiście!

      Usuń
  7. Dobrowolnie to ja unikam wszelkich szpitali, nawet tak ciekawych:)Te Twoje antydepresanty mnie wpędzają w depresje nocne, nic że luty w pełni, wiosna idzie, przynajmniej według sąsiadkowych kotów:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja tak samo! nienawidzę szpitali! chociaż logicznie to ratują życie i zdrowie, a w człowieku siedzi, że odwrotnie i nie ma rady. Środek lutego, a kotki już na wierzbach:)) Współczuję Ci kocich amorów, nic nie powiem pocieszającego, bo co można powiedzieć, jak je słyszysz całe noce i człowieka szlagen trafen....

      Usuń

Dziękuję za odwiedziny.