czwartek, 18 lutego 2016

Z pamiętnika niemłodej już mężatki

Po kilku miesiącach od ostatniego razu fanka Magdaleny Samozwaniec (czyli ja) przypomniała sobie o swojej idolce i wczytuje się w tajemnice Madzi jako niemłodej już mężatki.
Niemłoda mężatka wspomina, a także na bieżąco roztrząsa tematy, a  ponieważ znamy ją jako przenikliwą i wnikliwą obserwatorkę , więc znajdziemy w tej książce właśnie to, czego się spodziewamy, to znaczy Kraków i jego mieszkańców, anegdoty z tamtego świata przełomu XIX i XX wieku, obyczaje i codzienność artystycznego domu.
Przyznam, że mnie najbardziej rozczula wielka siostrzana miłość sióstr Kossak. Prawdą jest, że Magdalena jest odrobinę bezkrytyczna, odrobinę patrzy na siostrę zamglonymi uczuciem oczami, lecz satyryczne oko zaraz szybko otrząsa się z tej mgły. Piękne jest,  że siostry stoją za sobą murem z przyjaźni i miłości.
Ta miłość działa na zasadzie, że Magdalena jako młodsza jest wpatrzona w tamtą mądrą i piękną, a starsza Lilka chętnie jest autorytetem dla Magasia. Zanim Magaś został Magdaleną Samozwaniec, był Magasiem.
(Odczuwam te siostrzane relacje tak mocno, bo mam przed oczami zupełnie inny przykład, bardzo negatywny, znam dwie dziewczyny (wiadomo, że nie w skali sióstr Kossak, ale w środowisku zawodowym cenione, czy prywatnie cenione nie wiem, mogę się domyślać), które będąc siostrami i prawie bliźniaczkami, bo urodziły się w tym samym roku, rzygają na swój widok, więc najchętniej odwracają się do siebie plecami!...) 
Wspaniale dla nas, fanów, że autor tego opracowania, Rafał Podraza wyciągnął w rodzinnych zakamarków skarby dotyczące sławnej ciotki, zdjęcia, obrazy, nie publikowane teksty.  Rafał Podraza jest trochę wnukiem Magdaleny, jest na to powinowactwo jakaś nazwa, której nie znam, a całkowitym wnukiem to jest siostry rodzonej Zygmunta Niewidowskiego, czyli drugiego męża Magdaleny.

Wszyscy się spodziewają, że przepisany przeze mnie urywek książki będzie tradycyjnie od sasa, a tymczasem nie! Z okazji wczorajszego dnia kota będzie o kotach.

"Otóż było to już po wojnie, z moją ukochaną Kucharcią na Kossakówce hodowaliśmy kotkę syjamską.
Pewnego razu kotka dostała rui.
Dbając o jej samopoczucie i zdrowie psychiczne, sprowadziłam jej rasowego kawalera.
Koty się obwąchały - syjamczyk wypił kotce mleko i nic... Zła,  pobiegłam zadzwonić do przyjaciółki, żeby sobie zabrała tego leniwca.
Pobiegłam do "Noworolskiego", tam za niewielką opłatą był ogólnodostępny telefon.
Aparat stał na bufecie, między stolikami, zrozpaczona, że ten syjamczyk tak się nie udał, pobiegłam do nieszczęsnego telefonu, a krakowskie dewotki siedzące naokoło przy stolikach już nadstawiły uszu.
- Coś ty mi za samca przysłała?! - wykrzyczałam przyjaciółce do słuchawki - Najadł się, wyspał i nic!
Na moją zgubę zapomniałam głośno dodać, że mowa o kocie...
Na drugi dzień cały Kraków huczał, że Samozwaniec znalazła sobie dużo młodszego chłopa, ale za to beznadziejnego w alkowie."

W tym miejscu miało być zdjęcie obrazu któregoś z panów Kossaków z namalowanym kotem...
Teraz powiem tak:  artyści ci malowali chętnie przedstawicieli świata ożywionego, np. ułana z dziewczyną, ułana z koniem, psem, krową, dzbankiem, szablą, butelką, trąbką, sztandarem, armatą.
Przykrą prawdą jest to, że nie malowali kotów.

Aż tu nagle mignęło mi takie dzieło: w centrum stoi koń i patrzy na jakieś małe zwierzę, z daleka można pomyśleć, że na kota...

Z bliska pomyłka się wyjaśnia. Koń patrzy na psa...
Na szczęście psu też się należy trochę uwagi z okazji wczorajszego dnia kota! więc obraz się nadaje!
(Wojciech Kossak, Portret Ireny Warden-Cittadini z koniem, olej1933)

Na zdjęciu z okładki Madzia pisze felieton.
Albo obmyśla temat do felietonu.

12 komentarzy:

  1. Też jestem fanką Magdaleny Samozwaniec, jak zresztą całej rodziny Kossaków, ale tej ksiażki jeszcze nie czytałam. Ale przeczytam, to pewne:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tyle nowych różnych tekstów! jak to nigdy nie trzeba być pewnym, że już koniec, i nawet może się jeszcze okazać, że Magdalena wciąż nie powiedziała ostatniego słowa. Taka świeżość i bystrość u "niemłodej już mężatki" zawsze w najlepszej formie. Jakie to szczęście, że Madzia nie "zmatronowiała" i nie spoważniała:))

      Usuń
  2. Spróbuje tę książkę przeczytać. Teraz czytam "Simonę". Moja bohaterka raczej niechętnie wspominała ciotki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marzę o "Simon". Nie dziwię się, że niechętnie wspominała ciotki. Siostry najbardziej kochały siebie nawzajem, i poza tym rodzina brata trochę nadawała na innych falach niż "panny siostry". Potem te spory z Madzią o Kossakówkę, pewnie wszystko razem się przyczyniło.

      Usuń
  3. :) a to z racji dnia kota moja Mili wyszukała sobie kolejne nowe miejsce do swych drzemek..! Wyjaśniło się:)
    A może ten syjamsczyk tak tylko z pozoru wydawał się leniwcem..?:) ..i gdy właścicielka syjamskiej koteczki poszła zadzwonić do swej przyjaciółki, on wykorzystał okazję..? A czy w dalszej części książki jest coś więcej na ten temat, jak sprawa się dalej potoczyła? Może się okazało, że syjamka miała młode kocięta na przykład?;)
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mili wie, że najważniejsze to wygodnie się wyspać:)) Tak naprawdę to ja zapomniałam o dniu kota, dopiero przeglądając zajawki blogów olśniło mnie. Prezentów moje urwisy nie dostały, niech się cieszą, że żyją! bo można powiedzieć, że taki prezent "na bogato" dostały od pewnego Nemo, a jest nim tajemniczy lis, bo moich kocurów nie złapał i nie schrupał. Słyszałam, że od kilku nocy znów krąży w okolicy lis, i chętnie by się zabawił z kotkami przed zaduszeniem. Podobno w ten sposób zginęło, a raczej straciło życie, parę kotów w okolicy. Lisy, dziki, ...myślałam, że mieszkam w mieście! (w mieście koło puszczy:))
      Miłego wieczoru:))

      Usuń
  4. Cóż, Magdalena Samozwaniec to postać budząca kontrowersje do dziś, ale niewątpliwie satyrę miała celną:) Bardzo mi się podoba sposób w jaki uczciłaś Dzień Kota przewrotność Kosskówny Ci się chyba udzieliła:) Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak! budzi kontrowersje, szarga świętości, nie boi się krytyki, i do końca nie spotulniała, żyła po swojemu. Bardzo bym chciała, żeby ktoś nakręcił film o Madzi, a jeszcze lepiej o całej rodzinie Kossaków, bo ta rodzina jest wybitna. (Chyba na zasadzie zaprzeczenia najmniej zachwycam się Lilką, ale to może dlatego, że zawsze Madzia stała w jej cieniu. Fanka obowiązki swoje zna:))

      Usuń
  5. Fajnie się zagląda we wspomnienia innych. W ogóle to lubię słuchać takich wspomnień. Zaraz mi się rzucają w oczy różnice między pokoleniami i w ogóle jak to kiedyś ludzie żyli, o czym myśleli itp.
    Buziaki!:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też lubię, ...ciekawe, jak byśmy się odnalazły w takim innym świecie. Fakt, że przyzwyczaiłyśmy się już do swojego, więc nawet jakbyśmy miały wybór, to i tak byśmy wybrały swój. Ale na stronicach książki ruszyć w inne czasy, to jak najbardziej:))

      Usuń
  6. Jak to mawiają, rodziny się nie wybiera, więc różnie to bywa :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak. Ale męża można sobie wybrać. Chociaż też różnie bywa z takim wybranym.

      Usuń

Dziękuję za odwiedziny.