niedziela, 3 kwietnia 2016

Niedziela

"Nakręcił numer.
- Czy pan wie, że dzisiaj jest niedziela?
- To znaczy, ze przysięga Hipokratesa obowiązuje od poniedziałku do piątku? - odparł Kincaid."

Wiadomo, że cały boży tydzień trudno jest stosować wyłącznie etykę lekarską, więc niektórzy skrupulatnie ją sobie odpuścili. Ale to na marginesie.

Po raz kolejny wraca u mnie ten sam temat powieści. Kryminał medyczny.  Przeczytawszy kilka książek o tej tematyce, wydaje mi się, że mniej więcej zawsze jest podobnie. Co nie znaczy, że źle! nie do końca jest to literatura mocno pobudzająca intelektualnie, więc jeśli ktoś potrzebuje tego rodzaju podniet, niech nie sięga po tę pozycję. Mnie się podoba i jeżeli ktoś lubi dreszczowce, których akcja jest osadzona w środowisku medycznym, to jak najbardziej też będzie usatysfakcjonowany.
I jeżeli ktoś spotkał już się wcześniej z tym autorem, to wie, czego się może spodziewać, i nie zazna rozczarowania. Tutaj śledztwo dotyczy śmiertelności w pewnym doskonałym i nowoczesnym szpitalu, a prowadzi je pewien dziennikarz.  Niedawno przeczytałam dwa medyczne thrillery i po nich nabrałam ochoty na więcej. Tym razem również dopisało mi szczęście, bo książka jest ładnie napisana, trzymająca w napięciu, z pozytywnym głównym bohaterem i dość zaskakującym zakończeniem.

Teraz taki fragment, który mnie zachęcił do pewnych odwiedzin...

"- Jeżeli będzie pan miał kiedykolwiek okazję, to radzę obejrzeć dzieła Moneta w Musec D'Orsay w Paryżu? Widział je pan?
Kincaid nie widział.
- To zaadaptowany do celów muzealnych stary dworzec kolejowy. Przebudowując go zachowano szklany dach. Czasami nawet żabojady mają dobre pomysły. Dzieła oglądane są w naturalnym oświetleniu tak, jak widzą je artyści w pracowniach malarskich."

... odwiedzin w galerii malarzy impresjonistów.
W wyniku tej gościny stwierdzam bez wahania, że to jest moje najukochańsze malarstwo. Godzinę mogę się przyglądać się jednemu obrazowi. Godzinę, czyli nawet trzy minuty.

Wkleję tu do wglądu dwa dzieła Moneta.
Tak na jednym, jak i na drugim oprócz zastygłej w letnim skwarze przyrody, coś się dzieje.
A nawet się rękodzieli....
Wiadomo nie od dzisiaj, że na moim mało rękodzielniczym  blogu korzystam jedynie z tego, co prawdziwi artyści stworzyli, czego przykładem jest poprzedni mój post.
Tym razem pożeruję sobie na Monecie.

Na pierwszym obrazie widzimy szyjącą matkę, a obok dziecko ogląda obrazki w książeczce, bo dookoła nudno, tylko te kwiaty i kwiaty...

źródło  Camille Monet et l'enfant  dans le jardin - Claude Monet


Na następnym widzimy małą ogrodniczkę wśród kwiatów słonecznika. A  poza obiektywem z prawej strony letnie słońce co stoi na niebie jak dojrzały słonecznik.
źródło The Artist's Garden at Vetheuil - Claude Monet

Patrząc na te obrazy mimowolnie nabieram w płuca wielki haust powietrza nasyconego słońcem i wonnością letnich kwiatów.  (Na szczęście kuwety wyczyszczone, to nie mam w nosie skrajnych doznań).

I jeszcze jeden cytat z  książki "Szpital śmierci"; nie będzie to proza, jak dotychczas, lecz krótki wiersz. (Może dlatego, że czuję ostatnio spadek formy (psychicznej), więc te dwie proste zwrotki zamgliły mi wzrok. Może to dlatego,  może nie dlatego).

"Kochany stary człowieku,
Tak wiele słów nie zostało wypowiedzianych.
Nie słyszę twego oddechu,
Nie jestem przygotowany...

Jakie myśli zabierasz ze sobą?
Tak się boję twojego odejścia.
Nie wiem, jak żyć z tą wielką żałobą,
Los nie posiada serca."
Mam nadzieję, że nikogo nie zasmuciłam, bo mocno życzę wszystkim tylko radości.
A ze słowem "radosna" rymuje się "wiosna", więc niech ona będzie na odsmucenie.
Jest już dzisiaj trochę odsmucenia za oknem. (W tym momencie należy wyjrzeć przez okno).

Kącik żartu:
"Szkocka drużyna wygrała mecz.
W szatni trener mówi:
- Zasłużyliście na coś orzeźwiającego. John, otwórz okno!"


Żart nie jest cytatem z książki,  wyciągnęłam go z sieci, jak złotą rybkę.

11 komentarzy:

  1. W takich okolicznościach przyrody jak malował Monet mogłabym "rękodzielić" dzień i noc (noc to chyba też pewien rodzaj magicznego, naturalnego oświetlenia) Już chyba kiedyś pisałam, że lubiłam podczytywać medyczne kryminały, od pewnego czasu jakoś mnie do nich nie ciągnie ;-)
    A wiersz, bardzo prawdziwy w swojej prostocie...
    Przytulam bardzo mocno, chociaż tylko wirtualnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W dzień i w noc...no i to jest właśnie miłosne opętanie!
      w nocy to powstają wyłącznie magiczne dzieła, księżyc tak władzę sprawuje, że artyści zachowują się jak szaleni..
      Z kryminałami medycznymi to tak jak naciskanie ćmiącego zęba. Wierzmy, że takie kryminalne szpitale są tylko w powieściach, a nasze to wyłącznie leczą ludzi. Ale i tak każdy boi się szpitali (ja się boję). Kiedyś w szpitalu musiałam udawać matkę mojej siostrzenicy, i byłam taka przestraszona, że w wywiadzie ona sama odpowiadała na pytania do karty, a ja stałam jak idiotka:))

      Usuń
    2. Mam takie same odczucia, nic tylko zaklepać miejscówkę :)

      Usuń
  2. kryminały medyczne są podwójnie przerażające, bo mimo wsztystko zawód lekarza cieszy się ogromnym zaufaniem społecznym...
    Impresjoniści... Odkąd zafascynowałam się van Goghiem, też uwielbiam ten styl. Bo ciepło i słońce uwielbiam:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mamy innego wyjścia, musimy nasze ciała oddawać do naprawy, więc lekarze-serwisanci to dla nas "istoty wyższe", ale to przecież tylko ludzie są...
      Van Gogh jest cudowny! malarstwo impresjonistów to na pewno ma silne działanie terapeutyczne:))

      Usuń
  3. U mnie te medyczne jakoś nie wkomponowały się na razie, w me życiowe perypetie ....haha obawa że i mnie tak załatwią ;)
    Szczury są choć to nie plaga ;)
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A u nas podobno przypadają cztery szczury na jednego mieszkańca! mówią, że zima była ciepła i im się rodziny rozrosły (a może mają swój szczurzy program rodzina 500+:))

      Usuń
  4. Podobałaby mi się ta książka. Ostatnio w ogóle katuję filmy z wirusami.

    Dowcip dobry, ale przyznam się, że zakumałam dopiero po chwili:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, bo najciemniej pod latarnią! tak samo nie zakumałam od razu tego:

      " -Panie doktorze, ja w ogóle nie mam biustu!

      - Ajajaj!"

      Usuń
  5. Impresjoniści należą do moich ulubionych malarzy. W muzeach zazwyczaj przebiegam przez sale z obrazami z innych epok by skoncentrować się właśnie na impresjonistach. Jest w nich jakiś spokój, ukojenie i nostalgia.
    Obecnie mam też "fazę" na malarstwo Boscha. Cudem i rzutem na taśmę udało mi się zdobyć bilety na wystawę jego obrazów w Den Bosch.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi

    1. Tak, tak! właśnie ja mam tak samo; "ukojenie, spokój i nostalgia"; za każdym razem, gdy patrzę na taką impresję, choćby Moneta, to w wyobraźni pławię się w świecie centkowanym słońcem (najchętniej:))
      Oj, Boscha świat ma jakąś hipnozę, że nie można przestać patrzeć...(ale w jego świat nie dałabym się wciągnąć za Chiny Ludowe, o, nie:))
      Rany, ależ niesamowita Wystawa!



      Usuń

Dziękuję za odwiedziny.