wtorek, 19 kwietnia 2016

Wietrzysko

A  to kwiecień, a to marzec, a nawet maj, taki był dzisiejszy przekrój pogodowy. A przy tym wiał opętańczy wiatr i przechwalał się swoimi sztuczkami.
A to sieknął mroźnym deszczem po marcowemu.
A to grubiańsko strząsnął płatki ledwo co rozwiniętych magnolii i innych delikatesikow.
No i ordynarnie wytarmosił kocie futra (bo już dawno po zimie, czas zmienić garderobę).  Biedne kotki tak ufnie rozłożyły się w słonecznej plamie,  żeby podrzemać w spokoju i ciepełku do wieczora.
Jedynie rozpostarte skrzydła mojego własnego udomowionego ptaszyska doskonale się czują w towarzystwie silnego powiewu...
 :

Dopiero przeczytawszy o innym wietrze doceniłam ten nasz, na którym od rana psy wieszałam. Wobec tego przepiszę kilka informacji o kalifornijskim wietrze.
Z książki "Drzewo Solomonów" Jo-Ann Mapson

"Jednym z jego niewyczerpanych zasobów naturalnych był całoroczny wiatr, podróżujący na wysokości twarzy z ładunkiem piasku i pyłu preriowego.
Zasypywał ślady, niszczył miejsca zbrodni i rysował obiektywy aparatów fotograficznych.
Sprawiał, że  zima była chłodniejsza.
Na wiosnę wzbijał w powietrze pyłki jałowca jak konfetti, prowokując złe zachowanie w mieście pełnym alergików.
Trzeźwiejący alkoholicy wracali do nałogu, zaleczeni złodzieje padali ofiarą cudzych telewizorów i iPadów, trzykrotnie rosła liczba włamań do samochodów.
Absolwenci kursów radzenia sobie z gniewem cofali się w rozwoju, przez co rosła liczba interwencji policji w sprzeczkach małżeńskich, a zarejestrowani pedofile zasadzali się na dzieci wracające ze szkoły."

Prawdę mówiąc mam nadzieję, że nasze dzisiejsze wietrzysko zakończyło swoje show i nie będzie się dłużej popisywać, żeby dorównać amerykańskiemu koledze. Głównie zmartwiłaby mnie wzmożona działalność pedofilów (zarejestrowanych lub nie) na nasze szkolne pacholęta, trochę też byłoby mi szkoda cofniętych w rozwoju absolwentów kursów radzenia sobie z gniewem, bo co oni winni?  wiatr winien tylko i wyłącznie!

Książka jest o kobiecie, która po śmierci męża rozpoczyna na swoim ranczu działalność gospodarczą, polegającą na organizowaniu wesel. Powieść zachwycająca, jest trochę smutna, trochę wesoła, wzruszająca dokładnie tyle ile trzeba, są tam mądre kochające zwierzęta, są tam samotne serca przeciwnej płci, oraz samotne serce dziecięce, a to wszystko wśród pięknie ukazanej przyrody.

Ważna informacja: jest szczęśliwe zakończenie, bez żadnych niedopowiedzeń.

T:
W środku miasta na ulicy między płytkami chodnikowymi urodziło się to piękne dziecko kwietnia i słońca. Wykapany tata.
(Mam nadzieję, że wiatr nie pobudził żadnego pedofila do zerwania niewinności tego dziecka...)

10 komentarzy:

  1. Wiatry niejednego człowieka do szaleństwa doprowadziły, weźmy choć takiego van Gogha co od prowansalskiego mistrala zwariował...
    Ksiażka chyba w sam raz dla mnie na teraz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawdziwy mistrz van Gogh to nic nie zrobi na pół gwizdka! ..czy to właśnie wtedy zdarzyła się ta krwawa historia z uchem?
      O tak, ta książka jest jak plaster co zakleja codzienne cierpienie. A przy tym czyta się ją bez wznoszenia oczu do nieba (o litość dla tego, co te naiwności wypisuje:))

      Usuń
  2. Książka jest również dla mnie, a mniszków już tutaj dostatek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozkoszne są te puchate żółte kwiatki. Ale niestety, szkoda je zrywać, bo tak smętnie zwieszają łebki.

      Usuń
  3. Mi wiatr na kościach wygrywa serenady;) Wygwizdowo u nas totalne się zrobiło. Takich żółtych kwiatków to mam pod dostatkiem;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz szczęście, bo trafił Ci się romantyczny wiatr i utalentowany muzycznie.... wpuść go prosto do serca, niech nie lata po kościach. A ten mój to durny, ostawia horrory, tłucze się, wyje i zawodzi... (wielki aktor ze spalonego teatru:))

      Usuń
  4. U mnie też wieje, ale nie mam takiego fajnego ptaka. To Feniks jest? Kwiatuszek maluszek. Miejmy nadzieję, że go ludzie będą omijać i sobie pożyje. A tak ogólnie, to ja lubię jak wieje:)
    Buziaki!:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na to ptaszysko mówię: papuga. I ono reaguje! a najbardziej reaguje jak huśta mocny wiatr;))
      Lekki zefirek mnie też sprawia przyjemność, ale wichru to nie lubię pod żadnym względem. Kiedyś taki jeden wicher przewalił mnie całkiem na glebę, a tuż przedtem próbował mi głowę ukręcić na karku. No morderca i świr:))

      Usuń
  5. U mnie dziś choć chłodno słońce nas nie opuszczało :) Nasza upragniona wiosna mogłaby w końcu przestać kaprysić, najwyższy czas!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zupełnie nie rozumiem tej Wiosny, czyżby dzieci w marcu nie utopiły Marzanny (albo opiła się wody, otrzepała i wróciła zadowolona na stare śmieci:))

      Usuń

Dziękuję za odwiedziny.