niedziela, 1 maja 2016

Będzie parawan

Praca nie skończona, ale to dla mnie słaby argument!
Bo i tak pokażę, co wymodziłam, chociaż w ten sposób spróbuję ocucić moje rękodzieło.
Co to będzie?  będzie parawan.
Obecny stan parawanu utknął w połowie drogi.
Z pomyślnymi wiatrami będzie skończony do czerwca.



 :

Dopiero wtedy opowiem jak go robiłam, krok po kroku, i zaprezentuję parawan w pełnej krasie. Pozostała mi do zrobienia plecionka, tzn. poprzeplatanie pasków w pionie, oraz  ogólne wykończenie.

 
Teraz dwa słowa. Rama (jako ramę wykorzystałam stary, bardzo stary płotek) jest wypełniona ostatnim wcieleniem tiszertów, przeważnie tiszertów, pociętych w paski, pozwijanych w kłębki i przechowywanych co najmniej od roku w czarnych czeluściach pudeł.
 (Bo planowałam wypleść dywaniki łazienkowe. Jeden dywanik (i wciąż pozostał jeden jedyniutki) ozdabia łazienkę u siostry i nadal słyszę za niego pochwały! Wszystkie pochwały śmiało biorę za dobrą monetę, bo te komplementy wygłaszają  moi  najbliżsi, a im ostrze krytyki nigdy się nie stępi:)) Dywaniki nie doczekały się seryjnej produkcji, ale kłębki nie zostaną zmarnowane, a wkrótce o parawanie napiszę obszerniej.
Na razie trochę brak mi czasu, idę do kuchni, żeby postać przy garach.

Tymczasem kolejny urywek z Regulaminu kota.

Punkt: Pomaganie,
podpunkt: kuchnia:
- Kiedy nadzorujesz w kuchni gotowanie, usiądź tuż za lewą stopą kucharza.
Nie możesz być widziany i dzięki temu masz większą szansę, ze zostaniesz nadepnięty a nastepnie podniesiony, wygłaskany i przeproszony. 
 :


Za pomaganie nagroda się należy, kotu...i sowie,
to znaczy dwie nagrody!
 

16 komentarzy:

  1. Pierwszy rzut oka na ten nieskończony(?) parawan i pomyślałam że to Twoja inspiracja a nie praca :) Świetnie wygląda właśnie w takiej postaci jak jest - paskowej i kolory się fajnie ułożyły :) Ja właśnie jak niedawno odkryłam Twój dywanik to też chcę zrobić swój, tylko chyba towaru mam mało :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A! O kocie to cała prawda...w sensie siadania z partyzanta za nogą, z tą różnicą że mój nie lubi jak się go na ręce bierze ;)

      Usuń
    2. Jakbym miała tylko Tofika, to nigdy bym się nie nacieszyła kotem, ale przy dużej gromadce dzieciaków jest szansa, że jedno ma może ochotę na przytulaski. Najmniej chętna zawsze Mała Mi, za to Szczur nigdy nie zaspokojony. U mnie kuchcikiem jest Bobek, inne koty jak je najdzie, a Bobek to taki chłopak kuchenny, wszędzie go pełno, pod nogami, pod rękami i jeszcze potrafi skoczyć na ramię, też na partyzanta, ale nie używa wtedy pazurów, dobre dziecko.
      Dzięki, fajny był, za bardzo mi się podobał i samozadowolenie ukarane, człowiek uczy się na błędach:))

      Usuń
  2. Mój jak pomaga przy gotowaniu to staje na taborecie i próbuje coś zwinąć z deski, albo chociaż polizać, przecież nikt nie zauważy jednego małego liźnięcia... :P Wczoraj robiłam rybę na obiad i tylko cudem nie zaserwowałam kocich łap, bo chyba tylko tyle by z ryby zostało :P
    Parawanu jestem bardzo ciekawa, więc sprężaj się z robotą ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powspominam sobie czasem, że taki był ładny, dobrze, że pstryknęłam dwa zdjęcia, będą na pamiątkę.
      Kocie łapy o smaku ryby... co za wyrafinowana potrawa. Można przyjąć metodę niezauważania, hehe, u siostry mówią w podobnym przypadku: Pusia ciastka nie lizała! a kto ją tam wie, jak było rzeczywiście z tym lizaniem (jedni mówią: lizała, drudzy: skąd, nie lizała:))

      Usuń
  3. Czy te oczy mogą kłamać, la la la :D Normalnie rozbrajające foto.
    Zanim doczytałam z czego ten parawan, to się nagłowiłam. Wiesz co, myślę że będzie super. Koniecznie napisz, jak Ty go tak wyplatasz. To mi wygląda trochę na coś makramowo krosnowego, ale ja się nie znam. Swojego czasu miałam strasznie przyjemny epizod z krosnem takim prostym (rama i to takie do przekładania ręcznie).
    Hihi, Panna Miau ma dzwoneczek przy obroży, a i tak już się kilak razy boleśnie nauczyła, że mamusia za dobrze nie widzi na przykład w ciemności:D
    Buziaki!:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, te paski tak wyglądają strzępiasto, bo były ordynarnie na maszynie zszyte jeden do drugiego, pomyślałam, że to fajny efekt będzie. Mocno je naciągnęłam od ramy do ramy i zszyłam pasek z ramą zszywaczem tapicerskim. I tak samo trzeba było zrobić z paskami pionowo, taką siatkę przeplatankę. W sumie to nie było bardzo dużo roboty, jak się może wydawać, ale nie mam już chęci, ani czasu, ani tyle pasków na powtórkę.
      Dzwoneczek! rozkosznie kotek wygląda z dzwoneczkiem i nikogo nie nastraszy, gdy znienacka się pojawi jak duch (duch też powinien czymś podzwonić zanim się pojawi, to ludzie by się przygotowali na jego widok, np. wcześniej by zemdleli, haha:))

      Usuń
    2. Duch mógłby mieć brzęczące łańcuchy, no ale kot to lepiej z dzwoneczkiem niż z łańcuchami, chociaż w Twoim przypadku, to aż się prosi o łańcuchy i kule chociaż na czas robienia nowego parawanu:D

      Usuń
  4. Oj, to się będzie działo, już wygląda super, a jak jeszcze będzie poprzeplatane. Chyba bym się nie powstrzymała od spróbowania, ale już grzecznie czekam na efekt końcowy. Pozdrawiam serdecznie, kociątko/a też :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak myślę, że jak mi odejdzie zniechęcenie, to się jeszcze skuszę kiedyś na podobne dzieło. Najpierw w szale próbowałam wczoraj ratować to rozlane mleko, ale rozsądek wziął górę. I na prezent już by się taki parawan nie nadawał, nie dość, że z recyklingu, to wyświechtany bez ograniczeń:))

      Usuń
  5. Jak byś nie napisała że to nieskończone, to bym uznała, że tak ma być, bo efekt bardzo fajny i oryginalny, już na tym etapie. Czekam wiec na efekt końcowy, w razie czego mogę dużo wiatru podrzucić, bo u nas jest go ostatnio w nadmiarze.
    Też mam takie kłębki w czeluściach, zbierane na dywanik, ale cały czas żyję w przeświadczeniu, że mam za mało kłębków, żeby nie pomyśleć, że mam za mało czasu ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzisiaj taki śliczny poranek i nawet bezwietrzny, więc gdybym parawanu nie skończyła, to faktycznie wiatrów mogłoby zabraknąć (a sprzyjające to w ogóle nieczęste zjawisko u mnie:)) za to moje zwierzęta miały tyle wiatrów, ile potrzeba na "dokończenie" parawanu i zakończenie tematu na amen:))
      No właśnie! tylko czas jest do wszystkiego najważniejszy! wszystko uda się zrobić, jak jest czas. Jak to przyjemnie by było czasem się ponudzić... :))

      Usuń
  6. Myślałam, że parawan jest z papierowej wikliny. Tyle tam ładnych kolorów. Za pomysł gratuluję. Kasta, moja psica, też mi dzielnie asystuje podczas gotowania. Na szczęście nie chodzi po blatach. W oczach jej widzę błaganie, by całe jedzenie spadło na ziemię:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jaki dobrze wychowany kotek, Kasta, ... takie ma ładne imię i arystokratyczne maniery absolutnie najwyższej kasty! moje dzieciaki są z nizin społecznych (i nie mówię tak, bo mi nabroiły:))
      Pomysł nie z mojej głowy, chyba z pinterestu, dawno już, ale dopiero teraz mnie natchnęło, żeby zrobić, pewnie w złą godzinę:))

      Usuń
  7. Ale to będzie chyba bardzo duży parawan? U mnie ten punkt odnosi się do Emilki i do Pinia. Tylko zamiast przepraszania i miziania jest:......... Wypikałam żeby nie używać brzydkich słów;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiadomo, każdy ma swój zakres czynności do wykonania w domu. Emilka i Pinio najlepiej trafiły moim zdaniem ( bo do kuchni, tylko nie przesadzaj z .....:))

      Usuń

Dziękuję za odwiedziny.