wtorek, 3 maja 2016

Będzie

Będzie, ale nie taki sam.
Myślałam, że uszyję, ale że nie od razu!
Jednak potem sobie przypomniałam, że trzeba natychmiast wskoczyć na konia po upadku, bo inaczej przepadło. (No bo ja strasznie byłam upadnięta po tym incydencie..:)) Gdybym zrezygnowała, to już sto koni by mnie nie zaciągnęło w stronę parawanu.
Tamten stracony parawan miał mnóstwo zalet... a właściwie jedną, ale największą: był ładny.
Jako niezupełnie dokończony produkt został obrzydliwie zniszczony poprzez podrapanie, podeptanie i wyleżenie. I to wszystko w ciągu małych trzech godzinek....,jak wychodziłam, to zespół niszczycieli zbierał siły w ukryciu, a potem natychmiast przystąpił do zmasowanego ataku, do chwili aż parawan przeszedł do historii.
Zanim skrystalizowało się we mnie postanowienie, że wracam do punktu wyjścia (kiedy miałam puste ramy po starym płotku i pomysł, żeby z niego zrobić szmaciany parawan), doświadczyłam wszystkich etapów utraty tego paseczkowego, wesołego, ślicznego, który miał być oryginalnym urodzinowym prezentem.

Wtedy w pierwszej chwili doznałam paraliżującego szoku, że moje cacuszko, nad którym ślęczałam całą noc leży sponiewierane, a na nim stłoczone wielkie potwory przyodziane w kolorowe futra (plama słońca, na niej wielobarwny parawan, na nim puchate zwierzęta (jeden szorstkowłosy), no obrazek do hardhorroru:))

Potem pomyślałam: nie, to niemożliwe, chyba mi się śni! (ale to nie był sen).

Następnie odzyskałam głos (bo na czas dwóch poprzednich etapów go straciłam) i wrzasnęłam jak trąba jerychońska, bo zatrzęsła mną złość za sponiewieranie ślicznego parawaniku.

Potem opanował mnie smutek, bo sobie uświadomiłam, gdzie ten gniew powinnam skierować,... ku sobie, no taka nieprzyjemna sytuacja:))

Wreszcie nastąpiła akceptacja, ale prawdziwa to dopiero na drugi dzień rano:  znów było wolne, słońce świeciło, parawanu co prawda nie było, ale dwa dni wcześniej też go nie było i jakoś żyłam. To będę żyć dalej!

Wyciągnęłam swoje materiały, pasków w kłębkach miałam za mało, żeby powtórzyć poprzedni wyczyn, i z tego co było zaczęłam szyć parawan!
 :

Wystawiłam go tylko do zdjęcia.
Z pewnością ani na chwilę nie zostawię go sam na sam z niewiniątkami, co mają słodkie pyszczki, a za pyszczkami kryją się dzikie bestie, które tylko dybią na okazję. Czyli na parawan, żeby się po nim wspinać, przewrócić, wyczochrać pazurami, a potem zaprosić resztę towarzystwa na wyszukaną drzemkę.

18 komentarzy:

  1. O tak pilnuj teraz parawanu jak oko w głowie :):)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żeby go przynajmniej zdążyć wykończyć! a potem oddać i odetchnąć z ulgą:))

      Usuń
  2. I to to lubię, nie zdążyłam napisać komentarza pod poprzednim postem, ale to dobrze, bo też bym protestowała przed tym niebytem. Jest i jest super. Dobrze, że udało Ci się trudne emocje obrócić w czyn :-) Pozdrawiam serdecznie :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo tak trudno było mi się rozstać z pomysłem na prezent (bo te prezenty to czasem skaranie boskie:))... ale prawdę mówiąc nie wiem, czy ten parawan będzie na tyle ładny, żeby zastąpić tamten:/ (i znowu mi szkoda:))

      Usuń
  3. Pierwsze koty za płoty, teraz już będzie z górki :D Dasz radę, wygląda super, tylko tym razem pilnuj go i nie spuszczaj z oka ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakby dosłownie "koty za płoty", to nie byłoby tamtego problemu, ale weź je i wyrzuć, wrócą wściekłe i jeszcze się zemszczą... same psy nie dałyby rady ułożyć go poziomo, ale maltretować za to potrafią koncertowo, do tego koty nie są potrzebne (tak jak im się wydaje:))

      Usuń
  4. Dobra, tym razem kotom daruje bo zapowiada się znów bardzo oryginalna robota. Ale powiedz im koniecznie, że są pod stałą kuratelą i lepiej niech dbają o to warunkowe zawieszenie :) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jaka Ty jesteś kochana, że całą winę za moją głupotę przypisujesz kotom!... są winne i nie okazują skruchy, tylko przeciwnie, jakby nic się nie stało. Przeczytałam głośno Tofikowi, tylko on tu leży koło mnie, żeby uważał, bo różnie może być. Nawet sama z siebie już im zagroziłam, że wrócę do starych sprawdzonych metod wychowawczych, dziateczki rózeczką!

      Usuń
  5. Ale przygoda Cię spotkała z pluszakami i parawanem. Bardzo współczuję straconej roboty. Ten tez jest fajny, czyli poprzednia strata pobudziła Twoją wyobraźnię:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba to złość mnie pobudziła i wolny dzień rozkręcił. Ale jest nie przemyślany i nie jestem do niego przekonana, nie wiem. Tamtego nie uratuję, więc będę brnęła w ten szmatkowy. W każdym razie na pewno jest mniej oryginalny... ewentualnie zostawię go sobie:))

      Usuń
  6. Pomysł z parawanem był świetny i nie dziwię się, że trudno było Ci się z nim rozstać, doskonale rozumiem takie zafiksowanie:-). Moim zdaniem druga wersja jest nawet ciekawsza od pierwszej, podoba mi się, jak te tkaniny skomponowałaś:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już mi ten parawan wychodzi nosem, bo za dużo doznań z nim związanych było w krótkim czasie. I żałuję, że nie rozrysowałam kolorów, szyłam bez ładu i składu. Do czerwca jeszcze daleko, może nawiedzi mnie jakiś genialny pomysł, a jak nie, to nie. (już mi szczęśliwie mija zafiksowanie:))

      Usuń
  7. Jak dobrze że szybko się podniosłaś i nie poddałaś po utracie poprzedniego i powstał nowy parawan :) I najlepsze że pomyły Ci się nie kończą :)) Bardzo letni, radosny i kolorowy. Tym razem pilnuj go dobrze :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak go pilnuję, że go schowałam i zapomniałam gdzie!
      nie nie, ale wolałabym zapomnieć, gdzie go schowałam, bo nie mam już do niego cierpliwości. Nie zapowiada się aż tak ciekawie, jak sobie wyobrażałam. Nie rozumiem, dlaczego sobie wyobrażałam, że będzie ciekawy, zwykła szmatka do szmatki z mojej mało ciekawej kolekcji szmatek:))

      Usuń
  8. Będą kotki miały nową zabawkę:)))))))))))))))))))))) Sorki ale od śmiechu boli mnie brzuch;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przez te zwierzęta to trafiła mnie cholera i już czuję, że z powikłaniami (bo nie wiem co dalej z tym parawanem, kończyć, czy rzucić w diabły i niech robią legowisko, na to się nadaje:))

      Usuń
  9. Mam nadzieję, że ten parawan im się mniej spodoba, bo w końcu dla zjednoczonych sił psio kocich żadna klamka nie stanowi problemu, a jak nie drzwiami to przecież jeszcze oknem można dokonać szturmu:D
    Buziaki Ci przesyłam i życzę miłego szycia i oby wszystko poszło gładko:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zmyliło mnie to, że były takie grzeczne, jakby przeszły ewolucję kulturalną. Np. kanał Kultura metodą przenikania przeniknął i umeblował te proste umysły. Nie że Kultura tu ciągle leciała, ale zwierzęta fale odbierały z wyłączonego kanału. (My człowieki nie odbieraliśmy tych kulturalnych fal, bo często nas nie ma w domu, więc nie kultura nie mogła zaobozować w naszych umysłach, więc weszła tam gdzie mogła, Ale niestety, jak weszła, tak i wyszła, nie przyjęła się w kocich łebkach, w psich też się nie przyjęła, co tu ukrywać:))

      Usuń

Dziękuję za odwiedziny.