niedziela, 24 lipca 2016

Żona dowiaduje się ostatnia

Są  różne opinie, szczepić dzieci czy nie szczepić? ja zaszczepiłam swoje w ramach oferty zniżkowej na obsługę dużej rodziny, cztery szczepionki w cenie trzech, czyli interesik!
Zapakowałam w transporterek skłębioną zawartość i w gabinecie wyciągałam po sztuce jak króliki z kapelusza. Co prawda dr protestowała: Żebyśmy któregoś podwójnie nie zaszczepiły! 
Ale one tylko na pierwszy rzut oka są podobne, i sama dr to później przyznała.
Po zastrzykach i kilku atakach paniki czworaczki padły jak rażone.

Czesiulek, dobry braciszek, przydusił  przestraszoną Lassi,  przyduszona szybko zasnęła i zapomniała o zatrutej strzale. Reszta zasnęła bez przyduszania.

Po tym wstępie, który może być formą szczepionki przed strasznym dalszym ciągiem, przystępuję do strasznego dalszego ciągu.

Zaczęło się tak, że wieczorem wróciliśmy do domu i były tylko dwa psy, Asza i Kubuś. Nie było Matysa.
W lato zostawiamy psy przed domem i wszystkie trzy wyglądają na zadowolone.  Okazuje się, że nie do końca. Na przykład Matysa żyłka wędrownicza (okazuje się, że ma taką żyłkę, a raczej żylaka niczym wąż ogrodowy)  realizuje się w szerokim zakresie. Wychodzi sobie na miasto kiedy mu pasuje! raz stojąc na światłach na skrzyżowaniu zobaczyliśmy psa podobnego do Matysa, dla pewności powiedziałam: Zawołaj go, może to jednak nie Matys!
Ale to był Matys. Najpierw zastygł jak żona Lota, potem zaczął miotać się po ulicy i gdzieś biec w odwrotną stronę. Na dodatek wtedy wieczorem zastaliśmy go w domu niczym okaz skrzywdzonej, ale zadowolonej niewinności. Po tym incydencie podciągnęliśmy w górę psie ogrodzenie do metra osiemdziesiąt. Niestety, dla Matysa metr osiemdziesiąt to małe piwko przed śniadankiem.
No więc wieczorem nie wrócił, w nocy nie wrócił, rano nie wrócił. Zaczęłam podpytywać sąsiadów, i wtedy jedni, dość odlegli sąsiedzi krzyknęli: Wielkie nieba, Mati zginął!!
Okazało się, że "Mati" to ich kochany piesek, przychodzi do nich w odwiedziny, wygrzewa się na leżaczku, pływa w basenie, pije soczki z parasolką, a kiedy nagle wstaje i wychodzi, to wiedzą, że za jakieś dziesięć minut my podjedziemy pod dom.  Ale wczoraj Mati nie zaszczycił ich swoją osobą. Poza ujawnionym drugim życiem Matysa, poszukiwania zakończyły się niczym. Na szczęście zadzwoniłam do schroniska dla bezdomnych zwierząt, i tam kobieta powiedziała, że faktycznie mają świeżą dostawę błąkających się psów. Weszłam na stronę i znalazłam Matysa. I tu znowu interesik, bo jakbym zadzwoniła jeden dzień później, to wykupienie psa kosztowałoby 100 zł, a tak to tylko 30.
Jak podjechaliśmy, to usłyszeliśmy żałosne wycie jakiegoś desperata, poszliśmy tym tropem i przeczucie nas nie omyliło, bo to Matys popisywał się wokalnie. Wcześniej podobno nie wył, zaczął wyć na swój samochód, wcześniej nawet nie wiedziałam, że umie wyć.

To jest prawy profil groźnego przestępcy posadzonego za włóczęgostwo, bo trzeba nazwać rzecz po imieniu.
Aha, Matys vel Mati figuruje w schronisku (może również na policji i w prokuraturze, nie wiem, co jeszcze ma na sumieniu i co mu do łba strzeliło) jako Matiz! przez telefon poprosiłam tę panią, żeby zawołała "Matys" i zaobserwowała reakcję psa, pani krzyknęła: Matiz,  pies zareagował na Matiza!

Jestem w szoku po tym wszystkim, bo chociaż znam regułę, że żona dowiaduje się ostatnia, to nie wiedziałam, że powiedzenie ma większy pakiet zastosowań.

22 komentarze:

  1. Kotki są jak zwykle słodkie, ale Matys (Matiz?) to stracha Wam narobił... Powiem szczerze trochę się bałam czytać do końca... ale na szczęście wszystko dobrze się skończyło :) Może jak Was nie ma to lepiej niech w domu będą?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, przez Matysa całe towarzystwo teraz zostaje w domu, oj, jak szkoda Aszy i Kubusia... Wiesz jaka jest następna odkryta tajemnica Matysa? w łazience zostawiamy uchylony lufcik dla komunikacji kotów, (małe jeszcze nie potrafią) i Matys przeciska się tym lufcikiem wielkości kota! dziwne, że z powrotem wskoczyć nie umie cholerny cyrkowiec. ...A może by oddać go do cyrku?

      Usuń
  2. Kociaki słodziaki. A Matys widać ma syndrom dr Jekyll and mr Hyde.
    Tak z innej mańki to czytam opisywaną przez Ciebie książkę "Sprzedawca broni". O ile czytanie 3-4 stron dziennie można nazwać czytaniem. Dzięki za recenzję. Mało co mnie obecnie śmieszy, ale poczucie humoru Pana Housa Lauriego jest wybitnie widać kompatybilne z moim.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rany, cieszę się, że Ci się spodobała i Cię rozwesela! ona, ta książka, jest w stylu Dr Housa, teraz z perspektywy czasu, jeszcze bardziej mi się tak wydaje.
      Rozdwojenie jaźni. To jest wyjaśnienie. Bo nie mogę uwierzyć, żeby taki byłby z niego aktor, i jak osławione psie serce by mu na to pozwoliło? Słyszałam, że koty tak mają, np. dwa domy i dwóch właścicieli do obskoczenia, ale jeśli chodzi o psa to każdy, komu o tym mówię, jest zaskoczony.

      Usuń
    2. I teraz zadajemy pytanie - co było pierwsze Dr House czy Laurie? ;))

      Usuń
    3. Ha ha ha... stawiam na Laurie'go!

      Usuń
  3. Hi, hi, hi ;) niezły cwaniaczek z tego Matysa, a tak mu niewinnie z oczu patrzy, ale wiesz podobno każdy ma jakieś "drugie życie" mniej lub bardziej ekstremalne, to i Matysowi wolno, ale że się dał zgarnąć z tej ulicy, widać jeszcze trochę musi włóczęgostwo poćwiczyć, żeby Cię na straty nie narażać. Pozdrawiam serdecznie :)
    P.S. A tych tytułów postów, to nauczyłam się od Ciebie :-D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tym jednym, że się dał łatwo złapać, to poznaję dawnego Matysa-niescęście. Przed nami, amatorami łapania psów, to potrafi zwiać, myślał, że cwany, a tu trafiła kosa na kamień. Drugie życie fajna rzecz... Ale w sumie to mogłam się domyślić, bo u niego wszystko w rozmiarach max, drugie życie też, nie ma umiaru (przykład: jedzenie, będzie puszczał pawie i jadł dalej), to i w innych dziedzinach przekracza granice.
      PS. Albo ja od Ciebie :D

      Usuń
  4. Koootkiii:))) Słodziaczki z nich. Tak się tulą jak ludzie, no ale przecież kot też człowiek, tak samo jak i pies. Drugie życie Matysa pewnie by zostało ukryte gdyby nie incydent. Swoją drogą to ciekawe, jak on się dostał do tego schroniska???? Czyżby rzeczywiście tak odławiano psy?? Jakie szczęście, że się znalazł i że nic mu nie jest. Pilnuje się teraz bardziej, czy już gotów jest do dalszych przygód?:)
    Buziaki dla Ciebie i pogłaski dla futerek!:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne, że gotów jest do dalszych przygód! bo dlaczego wyszedł (przecisnął się) przez lufcik? on chyba myśli, że jakby co, to przyjedziemy i znowu go odbijemy zza krat.
      Nie wiem jak było naprawdę. Napisane "dowieziony", i bez szczegółów. Prawdę mówiąc trochę się wstydziłam, że mój pies uprawia włóczęgostwo (i nikt chyba nie wierzy, że to element jego drugiego życia) i dlatego nie starczyło mi refleksu żeby się szczegółów dowiedzieć. W tej chwili głośno rozważamy, żeby go uwiązać na łańcuch (strzyże uszami, może myśli...:))

      Usuń
  5. U nas też poszczepione. Małe czy duże widzę, że na "zatrute strzały" reagują podobnie;) Mnie też historia Matysa przestraszyła. I tak Cię podziwiam bo ja już bym trzy razy na zawał zeszła;) To samo przechodziłam z Rudym kiedy wychodził poza ogrodzenie. A płot ma dwa metry. Ale już chyba ze dwa lata jest spokój więc trochę moje nerwy się uspokoiły;) Chyba Matys powinien "zaliczyć" jakąś bardzo mądrą pogadankę;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, i ja schodziłam! teraz mu to wypominam w ramach pogadanki, ale Matys to dziecko nieczułe jest, tylko interesuje go jego własne chodzenie, a jeszcze lepiej bieganie po manowcach. Skoro Rudy jednak przestał przechodzić, to może jest jakaś szansa dla Matysa. U nas tylko Matys to taka wolna dusza, inne psy zadowolone z tego życia, które mają, a toto jakieś dziwadło:))

      Usuń
  6. Najważniejsze, że się znalazł. A muszę przyznać jak na przestepce to wygląda baaaardzo niewinnie. Słodziak :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wygląda niewinnie, ale często oszuści tak wyglądają. Straszne, bo zupełnie inne cechy charakteru mu przypisywałam, a tu zong, niespodzianka. Znalazł się, to mogę teraz na wredotę ponarzekać:))

      Usuń
  7. Przyjaciel świata z Waszego Matysa:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno przyjaciel moich sąsiadów; podobno u nich zachowuje się jak ich własny pies, którego nie mają, tzn. szczeka na obcych!

      Usuń
  8. Rodzina spora to pakiet na stałe powinien być ;) z mojego męża za to dodatkowo pobrali ;) łał ale niespodziankę jak i szok przeżyłaś, a to spryciarz jeden -Jasio wędrowniczek jak nic :)
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę pobrali dodatkowo z Twojego męża? hm., a może też i mi pociągnęli dodatkowo, bo w pewnej chwili przestałam liczyć, zadowolona, że na maluchy jest promocja:)) Faktem jest, że na resztę towarzystwa stereotypowo, zawsze jest trochę drożej niż się spodziewam.

      Usuń
  9. A to Ci się spryciarz trafił. Następnym razem go w telewizji zobaczysz jak z Cejrowskim będzie boso przez świat biegł :p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha ha ha... faktycznie, obaj boso, ... Ciekawe, kto by wyznaczał trasę?

      Usuń
  10. Kociaki słodkie i dobrze, że zaszczepione. Matys rozrabiaka haha. Dobrze, że tak się ta wycieczka skonczyła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A już go widziałam w roli naleśnika na jezdni, albo jeszcze gorzej, rannego i cierpiącego naleśnika...

      Usuń

Dziękuję za odwiedziny.