poniedziałek, 10 października 2016

Uśmiechnij się do zdjęcia!

Tegoroczne wakacje nie raziły mnie słońcem, nie moczyły deszczem; zajmowałam się czymś takim, że pogoda mało mnie interesowała, i czymś co wyłączyło mnie ze wszystkiego całkiem i nie do odzyskania.
Kilka obrazków: (naprowadzających lub mylących)

- czy to było nieustanne kąpanie uświnionego dziecka?


- czy to były melanże z eleganckimi koleżankami?


-  czy to były namiętności hazardowe? (szeroko pojęte namiętności!)


Nie! 
Nie było to też żadne rękodzieło, choć oddałabym mu się z namiętnością i bez ograniczeń, bo ta posucha już grozi pożarem i zaraz nie ostanie się z tego lasu nawet jedna żywa gałązka.

Teraz mi przyszło go głowy, że osoby, które mocno rozdzielają światy ludzi i zwierząt,  odmawiając zwierzętom praw zarezerwowanych tradycyjnie dla ludzi, to chyba niech nie czytają tego, co ja tu zaraz wystukam.

Swoją opowieść zacznę od Adama i Ewy: Adamem i Ewą w tym przypadku jest owoc miłości mojej Małej Mi i Pachara sąsiadki.
Miłości-nie miłości,  na świecie pojawiło się dziecko.
Właścicielka kocura Pachara powiedziała, że to dziecko jest miniaturką jej ukochanego Pacharka,  którego duszyczka jakoś wkrótce uleciała do kociego nieba, i to dziecko ukoiło jej ból po stracie kocura.
Ucieszyłam się w imieniu synka Małej Mi, synek dostał imię Igor i serce swojej pani.  Tu na gorąco opisałam pierwsze oszołomienie sąsiadki Igorem.
Szczęście trwało około rok.
W czerwcu dowiedziałam się od sąsiadki, że Igor zniknął. I to nie tylko on, bo w pobliżu zginęły dwa kotki, i dalej też dwa kotki, właściciele rozpaczają lecz wciąż mają nadzieję....
Moja sąsiadka powiedziała, że podejrzewa jednego pana, który nienawidzi zwierząt i na pewno to on eksterminuje koty.
Na moje pytanie:  skąd? dlaczego? jak?  powiedziała, że ona tak czuje, a czuje na sto procent! Była nawet na policji z tym zgłoszeniem, policja jej absolutnie nie zlekceważyła, bo gdy później dzwoniła do dzielnicowej, to usłyszała, że ta osobiście była u tego obywatela, którego wskazała poszkodowana, lecz obywatel się wyparł i wyśmiał.
I tak rozmawiałyśmy sobie.
Lecz po mnie ta rozmowa nie spłynęła jak woda po kaczce, bo po pierwsze i najważniejsze Igor to przecież mój wnuczek (krew nie woda), a po drugie koty mam wychodzące...
Poszukałam kontaktu ze swoją koleżanką wolontariuszką w Towarzystwie Przyjaciół Zwierząt, spotkałyśmy się i zaczęliśmy zastanawiać. Ułożyliśmy listę pytań do tych ludzi, którym zginęły koty. Czy ktoś im ustnie zwracał uwagę, że ich koty chodzą tam, gdzie nie powinny? czy ktoś napisał do nich list na ten temat? lub anonim z groźbą, że jeżeli dalej ich koty będą się panoszyć (nikt tak nie potrafi się panoszyć jak koty), to cośtam.  Itp.
Następnie koleżanka w jedno popołudnie  rozmówiła się z właścicielami kotów i wszyscy kategorycznie zaprzeczyli, żeby były jakiekolwiek skargi. A wręcz przeciwnie, słyszeli, że dzięki kotom nie ma plagi myszy i szczurów. Odrzuciłyśmy teorię, że te koty wszystkie razem są na mega gigancie. Właściciele powiedzieli, że niemożliwe. A jak niemożliwe to niemożliwe.
Szukajmy innego rozwiązania! I znalazłyśmy.  Takie, że musimy powęszyć na posesji u tego pana, którego podejrzewa moja sąsiadka. Nie analizowałyśmy, na co możemy się natknąć, czy na wydrapane pazurem SOS na brudnym okienku piwnicznym, czy na wyprawione kocie futra na hamaku między drzewami, czy na jeszcze coś gorszego?  masakra... ale idąc na włamanie do nienawidzącego zwierząt, nie wyklucza się niczego.
Nienawidzący oczywiście nie miał psa.
Trzymając jak relikwię legitymację TOZu i powtarzając w głowie przygotowaną w razie wu bezsensowną wymówkę o szukaniu kota, wkradłyśmy się na posesję nienawidzącego. 
Wystarczyło przejść kilka kroków i w nią wdepnęłyśmy! w klatkę żywołapkę! a w niej zanęcała wędzona ryba!
Żywołapka to jest klatka z otwartą górą, kot wskakuje zwabiony smakołykiem i wtedy góra się zatrzaskuje!
 "Zabezpieczyłyśmy" klatkę,  znaczy zabrałyśmy, znaczy ukradłyśmy!
Na drugi dzień ja poszłam z otwartą przyłbicą (lecz bez klatki) do nienawidzącego z mową, że wiemy wszystko!  błagałam o litość dla osieroconych właścicieli i obiecałam, że oddamy klatkę, nikt się nie dowie, ale żądamy zwrotu kotów.

Dygresja dotycząca zwrotu kotów. 
Nie napisałam w odpowiednim miejscu, więc piszę teraz. Jedna z tych pań, którym zginął kot (nie jest nią moja sąsiadka) poszła do wróżki ze zdjęciem kota i jego zabawką; wróżka powiedziała, że koty mają silną aurę, więc ona powie, co z jej kotem, czy żyje, czy nie żyje. Kot żyje i jest w promieniu 20 km, głoduje, ale żyje! Pani od kota bardzo chciała, żeby to była prawda, ale roztropnie jeszcze zasięgnęła wróżby u popularnego wróżbity z mediów (100zł!), który powiedział to samo, kot żyje. Koniec dygresji. Czyli nienawidzący miał kogo oddawać.

I teraz uwaga,  nienawidzący powiedział do mnie : tak, on łapie te koty, bo kotów nie cierpi i denerwują go.  Opowiedział jak je łapie do żywołapki,  wsadza do worka, rzuca w bagażnik auta i w długą.
Chwalił się, że ciągu trzech miesięcy wywiózł w ten sposób kilkanaście kotów z całego osiedla do znajomej na kurzą fermę, żeby łapały gryzonie. Niech sobie te koty żyją, ale nie tam gdzie on. A teraz serce mu zmiękło: my oddamy mu żywołapkę, a on pojeździ na tę fermę i tą samą metodą odzyska koty, bo ma litość. Musimy go tylko zaopatrzyć w taką karmę, którą kot jadał  w domu, żeby go zwabić do klatki swojskim żarciem i oczywiście dorzucić kasę na paliwo, bo to nie będzie raczej wyprawa jednorazowa.
Spełniłyśmy wszystkie warunki nienawidzącego, ale wiadomo było, że to odzyskiwanie kotów jest pisane patykiem po wodzie. No ale... żeby przynajmniej jednego oddał. Jedna z nas rzuciła myśl, że ten facet musi być śledzony przez nas dzień i noc. Należało zrobić grafik śledzenia, a dwiema osobami nie warto było zaczynać. Potrzebne było drugie tyle personelu, czyli cztery osoby i cztery auta.  Mąż mojej koleżanki jest ,tak jak ona, wolontariuszem TOZu i chętnie przystał do nas, za to ja przeżyłam chwile zwątpienia co do mojej drugiej połówki jabłka obawiając się, że druga połówka jabłka okaże się małą figą, albo nawet połówką małej figi. 
Były opory, były,  ale w ostateczności jabłko okazało się jabłkiem.
Nienawidzącego śledziliśmy ponad dwa tygodnie. Przez ten czas pobierał od nas haracz, mówił że jeździ na fermę. Tymczasem jeździł, ale po żonę do pracy, razem do sklepu itp., a naszą karmę do zwabienia tamtych kotów wykorzystywał... do żywołapki, która znów była nastawiona  na łapanie kotów.  Poszłyśmy i sprawdziłyśmy. Tylko że nie było już kogo łapać.... choć jakby złapał jakiegoś kota, to golgota tego kota mogłaby nas doprowadzić do Igora i reszty.
Krótko (czy może długo?) się opowiada, lecz ta akcja trwała blisko trzy miesiące, prawie do chwili obecnej. Dzisiaj mogę powiedzieć, że nienawidzącemu został postawiony zarzut prokuratorski, a skarżącym jest miasto! Dowodami są nasze filmy i zdjęcia, bo jako bystre dziewuchy nagrywałyśmy telefonem każdą rozmowę z nienawidzącym, obraz i dźwięk są bez zarzutu.
Pozostało tylko się cieszyć, że nienawidzący wziął na cel koty, a nie ludzkie dzieci. Ludzkie dzieci też potrafią tak zdenerwować człowieka, że jest gotów na wszystko, nie tylko na postawienie żywołapki i wywiezienie bachora, a szczególnie jest to łatwe osobie, która umie tak nienawidzić.
Nie wiem, czy odzyskamy Igora i wszystkie inne koty, pewnie nie. Pragnę się mylić, wiem , że nie ma to nic wspólnego ze zdrowym rozsądkiem.

- Uśmiechnij się do zdjęcia Igorku - powiedziała sąsiadka, a ja wtedy pstryknęłam ostatnie zdjęcie i wtedy widziałam wnuka ostatni raz.

Napisałam, że ostatnie zdjęcie, ale to nieprawda, dużo zdjęć mu wtedy cyknęłam, a on cieszył się, że widzi babcię. A na tym zdjęciu po prostu patrzył mi w oczy,   nie uśmiechał się, bo nie jest śmieszkiem.
Ale prawdą jest to, że widziałam go wtedy ostatni raz.

26 komentarzy:

  1. Liczyłam jednak na happy end...
    Że też tacy ludzie...
    Brak mi słów.
    Co za cholerny bandyta!
    Oby dostał to na co zasłużył. Jeśli nie w ludzkim sądzie, to niech mu karma odpłaci za krzywdę, którą wyrządził.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W głębi duszy wciąż marzy mi się happy end, bo jak? zło ma być górą? jeżeli te koty wciąż żyją, bo jeśli nie żyją, to wszystko przepadło.
      Mylące i straszne jest to, że z wyglądu ten bandyta prezentuje się idealnie ...i tak dobrze mu z oczu patrzy, takie ma niewinne spojrzenie!
      no wiem, nie łapał koty na piękne spojrzenie tylko na żywołapkę, ale to dla mnie najlepszy przykład, jak pozory bardzo mylą.

      Usuń
  2. Ja bym takiego .... chyba nie napiszę, ale różne niecenzuralne pomysły mi się cisną. Może jednak uda się koty odzyskać. Trzymam kciuki. Dzielne Dziewczyny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, względem tego człowieka byłabym zdolna do wszystkiego najgorszego, przypiekanie żywym ogniem byłoby dość słabą torturą:)) siłą się powstrzymuję, bo chciałoby mi się przynajmniej trochę uprzykrzyć mu codzienność głupimi figlami. Lecz mówię sobie: nie!
      Wiesz jak ja muszę głośno i bez końca mówić to nie? na pewno się nie domyślasz, prawda jest taka, że to "Rękodzieło" jest moją największą obsesją:))

      Usuń
  3. To nie pierwsza taka sytuacja, zastanawiam się dlaczego ludzie nie zapewniają bezpieczeństwa swoim zwierzętom. Jesteśmy za nie odpowiedzialni, a takie puszczanie samopas źle się kończy. Sama zbierałam kocie zwłoki z drogi bo jakiś właściciel kotu drzwi otwiera nie myśląc co może się wydarzyć,koty z obrożami na których się powiesiły na drzewie... Koty niewykastrowane które zwiększają bezdomność, umierające z głodu i chorób :( smutny jest świat przejęty przez człowieka :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo smutny i coraz smutniejszy.
      Ja kiedyś też byłam taka zasadnicza jak Ty. Ale w jakimś programie o zwierzętach usłyszałam, że koty są nieszczęśliwe w zamknięciu. Racja, że nie wszystkie koty, myślę, że głównie wielorasowe, te jak wyjdą na dwór, to wtedy zaczynają życie. Znam kota domatora, śpi w szafie, wychodzi z niej tylko na posiłki i do kuwety, a za okno nie wygląda nawet jednym okiem, wystarcza mu szafowy czarny wszechświat. Sama mam kota piecucha, Bobka, bo jest na okrągło chory i leżakuje:), ale reszta moich kotów ponad wszystko kocha wolność. Niestety, przed ucieczkami Matysa wystarczyło postawić wysoki płot, z kotami ten numer nie przejdzie. Więc wychodzą, lecz nie nakładam im obróżek ani dzwoneczków. Właśnie niedawno znalazłyśmy w lesie koteczkę na chwilę przed jej śmiercią głodową, miała na szyi dzwoneczek, który miał chronić przed nią ptaki i myszy, i rzeczywiście chronił, bo kotka była samym szkieletem w cienkim futerku; i tak dobrze, że to jesień, a nie śnieżna zima. Kotka przeżyła i jest w tymczasowym azylu u koleżanki.

      Usuń
    2. Wielu ludziom się to porównanie nie podoba ale zwierzęta są jak dzieci. Mogą coś chcieć ale czy zawsze muszą to dostać? Ktoś dziecko puściłby samopas? Jakoś w to wątpię. Też mam kota który bardzo by chciał biegać po dworze, ale bez nadzoru tego nie robi bo jestem świadoma tego co może się wydarzyć.

      Smutne jest też to że jak już się coś stanie to właściciel umywa ręce, a tacy jak ja wykładają kasę na leczenie. Albo wybierają zwłoki z ulicy...

      Usuń
  4. Oby koty się znalazły!!! ..choć przyznam, że również jak renya liczyłam na happy end... ehh...jak widać są różne typy "człowieków"...
    Ja upadłam w działaniu na rzecz nie sprzedawania trutki szczurom/myszom tutaj w okolicy...smutno, że sąsiadka, która ma sklep (i na dodatek jest miłośniczką zwierząt, kochającą je do granic możliwości...) sprzedaje takie trucizny, a na logiczne rozumowanie (że lepiej łapki lub klatki) reaguje śmiechem, że nikt by tego nie kupował, że ludzie wolą trutki..które niestety są potem też zjadane przez koty (albo taka mysz która zje trutkę potem zostaje zjedzona przez kota...)
    Ludziom wymarły naturalne odruchy, gdzies się pogubili w tej całej zabawie zwanej życiem. Potrafią lekceważyć inne istoty, potrafią je ranić, zabijac i zjadać. To nie ten świat, w którym chcę żyć...nie ten... chciałabym sie otaczac w istoty przynajmniej potrafiące poczuć empatię do innych stworzeń, byłoby wtedy tak pięknie!!! Raj, istny raj!!:)
    ..a jeszcze piękniej gdyby tak społeczeństwo wreszcie się otrząsnęło z pewnego nałogu...podsyłam link do baaardzo ciekawego wykładu, polecam: https://www.youtube.com/watch?v=t3DPCQjlanM&t=3116s

    Pozdrawiam jesiennie!:***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przerażające, że człowiek chce być okrutnym bogiem dla słabych i biednych, to łatwe.
      I że zwyrodnialec kryje się za ludzkim obliczem przystojnego pana lub eleganckiej pani. Żona "mojego" zwyrodnialca to elegancka i miła z wyglądu osoba (z wyglądu! "nie ocenia się książki po okładce", czasem oceniam i się pomylę, tak samo jak z miłym wyglądem człowieka, który jest bestią. Koleżanka mówi, że ta żona jednak wygląda drapieżnie, ale dużo kobiet wygląda drapieżnie, jak się im męża zaczepia:)) Nie powinnam rzucać niesprawdzonych oskarżeń, ale podejrzewam, że ta żona świetnie się orientowała i kibicowała mu w łowieniu kotów. W ogóle skąd takie zwyrodniałe pomysły się biorą. Słyszałam kiedyś, że ludzkie potwory rzucają kiełbasę nadzianą gwoździami. Pies złapie kawałek kiełbasy i potem kona w mękach. Parę dni temu widziałam w sieci filmik (bardzo żałuję, że go widziałam, tym razem zmylił mnie motyw dziecko-szczenię, ale skoro zaczęłam, to patrzyłam, chciałam zobaczyć reakcję matki tego chłopczyka, bo spodziewałam się reakcji ( i tępa dzida ze mnie, że się spodziewałam) jak małe dziecko raz za razem rzuca szczeniaczkiem o podłogę! wyć się chce.

      Usuń
    2. Wiesz.. ten człowiek zostanie ukarany w swoim życiu, jak nie tym to następnym. Tylko że to nie wróci kotków;( ..ale może one miały pomóc właśnie w tym, by tego człowieka (jego działania) unicestwić..?
      Kontakt z jasnowidzącymi (albo postrzegającymi te inne wymiary i energie) byłby pomocny.. Hm..jest taki jeden człowiek, On jest dobry, naprawdę dobry...tylko że nie bardzo zwierzętami ma czas się zajmować...ale jeśli by Mu nakreślić o co chodzi, że ten gość tak się wyżywał na bezbronnych stworzeniach...to mógłby zadziałać na tego człowieka, podejrzewam że mógłby nawet tak temu zwyrodnialcowi namieszać w energetyce, że po prostu byłoby mu niełatwo (delikatnie ujmując). Jeśli zechcesz namiary daj znać na maila.
      Przytulam :** bądź silna:*

      Usuń
    3. Big dzięki! "I nic, co jest sprzeczne, sprzecznym nie zostanie, a co jest Prawe, nie będzie wstrzymane" , już to motto na jego stronie wzbudza szybsze bicie serca! Nawet jeżeli nie zechce zająć się kotami, to co przeczytałam zafascynowała mnie i podejrzewam, co ten kontakt może przynieść mojemu życiu. Jednocześnie trochę ostudziłam rozbuchane emocje, czasem nie warto przyspieszać, oceniać, i niestety czasem dzieją się rzeczy bez odwrotu. Czuję wreszcie, że wygrałam, chociaż w innej konkurencji: nie chcę sobie robić nadziei co do kotów, ale jeśli chodzi o Akademię Wiedzy to zupełnie przepadłam:))
      Serdecznie pozdrawiam:))

      Usuń
    4. Cieszę się!!!!:)
      :) :) :) :)
      <3 <3 <3
      :*

      Usuń
  5. Co za człowiek (człowiek???)
    Niektórym się wydaje, że są panami tego świata.
    Chwała Wam za działanie! Nawet jeśli nie odzyskacie kociaków, czego Wam życzę z całego serca, to może uratujecie następne. Wiesz, że ja mam z kotami przechlapane, ale w sumie to je lubię właśnie za tą niezależność i chadzanie własna drogą.Jednego malucha nawet próbowałam ostatnio przysposobić, tylko pies nie chciał się za bardzo ze mną zgodzić więc kociak wpada tylko czasami na jedzonko, które czeka na niego w piwnicy. Mam nadzieję, że mam jednak "normalnych" sąsiadów i nic mu nie grozi. Pozdrawiam serdecznie i nie odpuszczaj!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wątpię, czy to człowiek! może człowiekopodobny, taki na przykład jaskiniowiec mógłby się pogniewać, gdyby się go porównało do tego pana. Doszłam do punktu i nie wiem, co dalej.
      Dobrze, że odwiedza piwnicę kociak, jestem pewna, że nie urządzi sobie w niej toalety, a gdy myszy poczują kota (nie kocią kuwetę! nie wiem, co poczują) to nie będą chciały sobie fundować ryzykownego życia na krawędzi.., i same zyski. Ale jest też mały minus (bywa mały i bywa duży gabaryt minusa:)) kocia wdzięczność jest taka, że możesz od czasu do czasu dostać świeżynkę na obiadek; najgorsze, że kot nie obraża się, gdy odmówisz, albo głośno krzyczysz na kota, tylko przynosi następną i następną, Może za którymś razem nie oprzesz się pokusie i zjesz z apetytem? koty są cierpliwe:))

      Usuń
  6. Popłakałam się 😢 Ludzie to jednak serc nie mają...brak mi słów... Wielkie gratulacje dla takich samozwańczych detektywów, tyle poświęcenia... Oby wszystko jednak zakończyło się happy end-em...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki! jak przeczytałam, że się popłakałaś, to sama też się popłakałam. A ten facet będzie tak robił zawsze (nikt mu nie zabrał pułapki), bo za bardzo mu się to podoba, z taka pasją opowiadał ze szczegółami, że koty się bały, trzęsły, próbowały walczyć. Zresztą w tej żywołapce było mnóstwo wyszarpanego futra, białe Igorka też było:((
      Wiesz, happy endem byłoby, gdyby prokurator zaczął działać, jest oskarżenie i wielka cisza.

      Usuń
  7. Tak wlasnie bywa w zyciu.A ludzie sie nie zmienia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, nic się nie zmieni, ale tak trudno się z tym pogodzić. Dodawało nam skrzydeł, że walczymy, ale to walka z wiatrakami.

      Usuń
  8. Popłakałam się, choć napisałaś to wszystko najmniej dramatycznie, jak się dało. Daj koniecznie znać, jak się historia potoczy. Może jednak te koty się znajdą??
    Ja kartom wierzę, bo sama nieraz stawiam i się sprawdza. Nie do pomyślenia jest dla mnie, jak można tak zwierzątko potraktować!?
    Do całej sprawy podeszłyście fenomenalnie i dzięki Wam już więcej kotów nie spotka niewiadomy los.
    Może spróbujcie się skontaktować z Krzysztofem Jackowskim i może zechce Wam on pomóc i znajdzie koty i będziecie wiedzieć chociaż, co się z nimi stało?No chyba, że ten facet się przyzna sam, ale jeśli je zgładził, to na bank się nie wygada i będzie dalej wciskał ciemnotę:/
    Całym sercem jestem z Tobą i mam nadzieję cały czas, że jednak koty wrócą:(
    Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, gdyby tak było, cokolwiek! wtedy nie miałabym poczucia beznadziei. Bo teraz mam. Ogrom poszukiwań, kilometrów per noga i per auto, w promieniu 20 km wszystko sprawdzone; obeszłyśmy, obdzwoniłyśmy, zostawiłyśmy ogłoszenia jak plakaty, korumpowałyśmy strażników, żeby nas wpuszczali na zamknięte tereny i jeszcze pomagali wołać po imieniu: Igor! Zuzia! Zdechlak! i wszystkie koty po kolei. A to amatorskie śledzenie! my to jeszcze, ale ci dwaj pomocnicy..., a to zaspał, a to zgubił się, jeden i drugi cieć malina.
      U wróżek to były trzy stawiania, wszystko układało się w logiczną całość, a kotów jak nie było, tak nie było. Ostatnio wróżka p.Zofia oznajmiła, że kilka kotów z tej gromadki już nie żyje, a były chore. Z panem Jackowskim też był kontakt, lecz słabo wypadł, (kontakt, nie p. Jackowski), nie drążyłam, może on jest jasnowidzem do większych poruczeń, to nie ironia, pewnie ma inne ważne sprawy. Ech!!

      Usuń
  9. Napisz koniecznie czy choć jeden kot się odnalazł. Tacy są właśnie ludzie. I jak tu się nie wstydzić, że się jest człowiekiem. Ten potwór powinien trafić do więzienia na długie lata. I choć wiem, że tak się nie stanie to liczę na to, że choć zła energia wróci do niego i że do końca życia będzie płacił za zło jakie uczynił.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wrócił żaden. Ale obsesyjnie pytam każdego, czy coś wie na temat powrotów wywiezionych kotów. I każdy wie, że wracają! żeby to tylko była prawda...
      Nawet było sporo alarmów i telefonów, ale okazały się fałszywe; był jeden śmieszny donos obywatelski, że u pewnego pana w bloku nagle pojawiło się kilka kotów; poszłyśmy tam! to nie były "te" koty, a pan dowiedziawszy się, że koleżanka jest wolontariuszką TOZu oświadczył, że chciałby mieć taką narzeczoną. Oczywiście połasił się na darmową karmę, co ją by przynosiła dla jego kotów, kotów dużo, pan jeden; a widać, że kasę to ten pan tylko widział w supermarkecie, jak robił zakupy ...cwana gapa. Koleżanka chętna byłaby do kotów, ale bez pana, bo ma już swojego lebiegę.

      Usuń
  10. Az mi ciarki chodzą po plecach. Naprawdę wierzyć sie nie chcę. Co za psychopata. Mieszka sobie między ludźmi i jeszcze potrafi otwarcie o tym mówić co zrobił. Zero wstydu refleksji współczucia ? On chyba ma coś z głową zwyrodnialec pie...aż normalnie nie mogę. Więzienie? Albo lepiej zakład psychiatryczny do końca życia w pasy i silne leki. Brak słów. To jest niebezpieczny człowiek. Najpierw koty potem jak mówisz dzieci. A może jakaś staruszka, która będzie za głośno stukać laską przechodząc koło jego posesji? Porwie wsadzi do bagażnika i wywiezie do lasu. Ech Pozdrawiam i życzę Wam żebyście odnaleźli kotki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, tak, tak! on musi być psychiczny, więzienie to dla takiego słaba kara, chyba że ze średniowiecznymi torturami, i od sadysty takiego samego jak on. A to chwalenie się swoją przebiegłością, włosy dęba stoją, gdy sobie przypomnę. Muszę wyrzucać z głowy każdą myśl o tym wariacie, bo mogłabym nigdy nie przestać płakać i nienawidzić go coraz bardziej. W pewnym momencie już nie umiałam sobie poradzić ze swoimi emocjami i byłam na okrągło wkurzona. Dlaczego świat jest taki okrutny i tyle na nim psychopatów....

      Usuń
  11. Ojej pewnie słyszałaś w Warszawie facet rozkładał w parku jedzenie z gwoździami ... brak słów na takich ludzi mam nadzieję że porządnie zostaną ukarani. Mam nadzieję że kotki się odnajdą.
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A teraz znów w radio słyszałam, że znaleziono umierającego psa przywiązanego krótko do drzewa w lesie. Pies miał kaganiec i był wysmarowany keczupem, pewnie po to, żeby zwabić dzikie zwierzęta. Boże!!!!

      Usuń

Dziękuję za odwiedziny.