niedziela, 15 października 2017

Na energię i siłę

Torba z kotem (a'la Sisi) zaowocowała zachcianką na torbę z psem.
Po wzór (a'la Nefretete) zanurkowałam do Pinterestu.

Torba jest czarna jak heban,  na zdjęciu ta czerń jakby mąką przysypana. Nie wiem czemu. Żeby ową hebanową czerń uczynić mniej przerażającą użyłam kilka razy nici koloru czerwono-malinowego.
Główną aplikacją jest wpisana w serduszko psia mordka, moim zdaniem to mordka pieskowej królowej Nefretete.

Do torby w komplecie jest afrykanka (czarne do czarnego), która dzięki stałemu dostępowi do słońca ma energię i siłę (mimo chudych ramionek), więc poniesie
 zakupy w każdej ilości.

Bo bez przerwy ćwiczy na sucho. Z naczyniem pustym, ale dużym i nieporęcznym.

Właścicielka torby i afrykanki, ew. afrykanki i torby jest zadowolona.

Całościowo w kwestii zadowolenia to sprawdziłam i potwierdzam, że ogólny jego stan jest zależny od tego, jaką ofertę dań serwują mózgowi oczy korzystając z dystrybucji atmosferycznych specjałów.
Obecnie mózg mnie zawiadamia, że jest obrażony na meteorologiczne kulinaria, są paskudne i niestrawne.
Śniadanie jak cie mogę, ale od obiadu do kolacji:
1. Młoda próchnica wraz ze świeżą dostawą więdnięcia, rdzewienia, czernienia. Ohydztwo.
2. Kopiaste, brudne, napuchnięte chmurzyska
3.  nabite ostrymi jak igły deszczami
4. które błyskawicznie zamieniają złoto i purpurę liści w burą butwiejącą papkę,
5.  Należy wspomnieć o wybitnym udziale wiatru jako skocznym kuchciku: co on podrzucił, to deszcz posiekał.

I niestety dla durnej zabawy ten rozpuszczony wiatr wywiał mi mózg z głowy!
     (pozostaje cień nadziei, że mój kot, ten zamieszkujący głowę przydał się wreszcie i złapał w ostatniej chwili w łapki kawałek szarej mało zużytej oponki... Ale tylko cień, bo nie chcę się  rozczarować.
Jeśli jesteście, to słuchajcie dalej).
To było jakoś tak, że przy kulminacyjnym podmuchu przytomnie zatkałam uszy, zamknęłam oczy, potem jedna chwila i równowagę złapałam dopiero z nosem w glebie. Nosowi nic, lecz zwichnięta kostka. Pocieszam się trochę,  bo nieważne, że upadłam, ważne, że się podniosłam, no bo przecież się podniosłam. No i że nosowi nic.

Wobec tych pięciu punktów (i kontuzji) mój stan zadowolenia jest niezadowalający.  Nie poprawia go jesień, co zawisła nad krajem jak smog, choć tegoroczny październik nie odbiega od schematu na niekorzyść,  lecz ajnmoment i zaczną się  listopadowe szarugi. Z szarugami czy bez szarug uważam, że każda jesień jest bardziej destrukcyjna niż kreatywna. Być może amatorzy tej pory roku będę twierdzić odwrotnie, że jesień niszczy, żeby kreować.  Nic a nic mnie to nie pociesza i nie umniejsza jesiennych zakłóceń w moim mózgu (w niedużym kawałku oponki,  przy dobrych wiatrach).
Na szczęście tak jak każdy,  też mam w zanadrzu kilka szybkich interwencji prawdopodobnie z poradników, czy może sama wymyśliłam?
(jesteście jeszcze? dacie radę wysłuchać prawdy objawionej?)
Od czasu do czasu fundujmy swojemu mózgowi odpoczynek w postaci widoku rozległego horyzontu: od horyzontu po horyzont. I koniecznie pyknijmy zdjęcie.
Gdyby się zastanowić, to w zasadzie przez cały rok otaczają nas mury, ściany, zamknięte bramy i gęste przeszkody; i jak umysł ma się nie zaciemniać, gdy otoczony jest zwartym płotem? (metaforycznie), ile można żyć za płotem? (metaforycznie).  Mnie życie za płotem kiedyś się zdarzyło, wtedy uznałam, że mam po prostu depresyjną osobowość, bo skąd ten długi zły nastrój i słabszy dzień trwający parę miesięcy?...  W porę się obudziłam, i od tamtego czasu testuję wytrzymałość teorii, że dla odpoczynku umysłu wystarczy udać się w podróż przy pomocy swoich własnych otwartoprzestrzennych fotek, (osoby z agorafobią proszone są o zastosowanie innego zestawu zdjęć). Dla mnie najlepsze są takie: po środku  ja,  u góry histerycznie błękitne niebo, u dołu jakiś żółciutki piaseczek, a pomiędzy rozlane morze; dlatego tak, bo serce moje bije dla morskich krajobrazów. I jeszcze jeden warunek tak samo ważny jak otwarta przestrzeń: patrząc na te zdjęcia przywołać siebie szczęśliwą, siebie z cudownych chwil, beztroskich godzin.
Po takim seansie może, podkreślam: może poczujecie się, jakby ktoś was podłączył na powrót do baterii.

Jeśli się nie uda za pierwszym razem, to należy próbować dalej. I pamiętać, że teoria sobie, a rzeczywistość sobie. Tyle dobrego, że bez powikłań.

Bałtyk plus jednostka pływająca.
I love it.

12 komentarzy:

  1. Od prawie roku "mieszkam w wysokiej wieży otoczonej fosą", więc stan znam. Twój pomysł przypomina mi "bezpieczne miejsce". Tworzy się w wyobraźni obraz, gdy było się szczęśliwym i kiedy jest źle, coś stresuje odtwarza się go przed oczami. W teorii proste, w praktyce trudniejsze.

    Torby i afrykanka - świetne. Nic dziwnego, że posiadaczka jest zadowolona.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serdeczne dzięki! Oj, bardzo to trudne, jednak dużo bardziej proste jest oglądanie zdjęć. Ale widzisz, coś w tym jest, trzeba szukać pomysłów, jak chwycić szczęście zatrzymać na dłużej. Łatwo pryska, a potem jedynie wizualizacja i wyobraźnia. A co Ty na to, żeby dołączyć zapachy? ... mam na dnie parę kropel wody, której dawniej używałam. Raz przypadkowo natknęłam się na ten zapach i ... szaleństwo, bo tamten czas stał się rzeczywistością, teraźniejszość przestała istnieć.. Ale czy zapachy przywracają szczęście? że potrafią przenosić w czasie to na bank:))

      Usuń
    2. Może zapachy działają jak kotwice w NLP? Kodują pewne wrażenia, które potem przywołują. U mnie takie zapachy sielskości wywołuje zapach skoszonej trawy, lasu jesienią, rozgrzanej łąki latem, zapach słonej wody... W drugą stronę też niestety to działa i przywołują one bolesne wspomnienia. Ludzka psychika jest porąbana. Piszę to ja ze zdiagnozowanymi 4 zaburzeniami osobowości. Na swoje usprawiedliwienie mam, że nie jestem groźna dla otoczenia. Co najwyżej dla samej siebie.

      Usuń
    3. Może tak, że to kotwice! musiałam sprawdzić, co to, w ogóle mi się nie kojarzyło. A teraz to mam ochotę nauczyć się u siebie coś zakotwiczyć. Dobrze, że o tym napisałaś. Fantastycznie, gdyby tak znać sztukę na zdystansowanie, (do podkręcenia dużo nie potrzeba, a na odwrót porażka), żeby zgasić niektóre emocje tak jak się gasi światło, pstryk i już. O, jeszcze pozbyć się natręctw. Ba, wiem, że gdyby to było wykonalne, to w zarodku każdy wydusiłby swoje zaburzenia. Tymczasem one z bez problemu doprowadzą nas do ostateczności, żeby zrobić z nami co chcą :))

      Usuń
  2. Hmm, co by tu napisać, że jesień to rzeczywiście trochę popsuje, żeby dać szansę innym porom roku? można, że kontuzje mogą się zdarzyć zawsze bo zimą ślisko, latem, bujamy w obłokach i też nie trudno niezuważyć przeszkody? cóż. Kuruj się, daj szerokie horyzonty potrzebującym i …. piękne prace przygotowałaś. Torba super, ale sorry ten pies to mi się ze słoniem kojarzy, może przez to wpisanie w serce, albo materiał taki trochę jakby z indyjskimi wzorami. Tak czy owak torba super. Pozdrawiam serdecznie wyglądając ponad płotem :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha..... masz rację, tam powinien być słoń, idealnie by się komponował ze wzorem na tkaninie! Tylko że zamówiony był pies, ...przecież psy czasem przypominają inne zwierzęta: owcę, czy kuca, czy słonia:)) myśl o słoniu jest mega, taki słoń przynosi ludziom szczęście (niby pies też, ale tylko swojemu właścicielowi:))
      Bardzo dziękuję za pochwałę:))
      Kostka jeszcze dokucza, ale skręcenie zwykle takie jest bolesne, więc nie ma rady.

      Usuń
  3. Oj, mój mózg też meteorologicznie opętany nie chce wysyłać sygnałów do życia, już się martwiłam, ze coś z nim nie tak, ale ja się chyba nigdzie nie przewróciłam, chociaż biorąc pod uwagę, że moje ciśnienie oscyluje ostatnio na granicy przeżycia (jakieś 80/60 po solidnej kawie:-))mogę nie pamiętać spotkania z ziemią, a bolące stawy to moja codzienna, jesienna specjalność więc mogę nie dostrzec także ewentualnej kontuzji. Ale, ale! Jest jeden wielki pożytek z tej jesiennej niemocy mózgowo - kostkowej, wróciła Ci sprawność manualna i to wróciła z przytupem! Życzę szybkiej i miłej rekonwalescencji i nie chodź zbyt szybko kiedy szukasz wzrokiem bezkresnych horyzontów, wiosna nie zając nie ucieknie:-) Pozdrawiam jesiennie i oby do wiosny:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, to prawdziwy cud, że Ty się faktycznie nie wywróciłaś! ajjj, takie mieć ciśnienie po porządnym strzale kofeiny? ale teraz to ja rozumiem dlaczego ciągle dokładasz sobie zadań i dlaczego musisz mieć mnóstwo obowiązków. Bo wciąż w żyłach burzysz krew, i to niekończące się działanie jest Twoją kuracją. Wiem, że źle się czujesz, ale pomyśl, ile inni na tym zyskują! (no co? przecież prawda!:)) A, pewnie każdy Ci mówi na pocieszenie, że masz się cieszyć z niskiego ciśnienia, bo wysokie jest gorsze.... Ta moja sprawność manualna tylko wychodzi na zwiady, musiałam uszyć tę torbę z psem o twarzy słonia, bo obiecałam, to tylko chwilowe:)) Dzisiaj złota jesień, no piękna jest:))

      Usuń
  4. Ja w samą porę uciekłam z Irlandii, zanim Ofelia wzięła ją w swoje władanie i trafiłam prosto na złotą polską jesień. To dla mnie spora pociecha, gdyż z wietrznej i pochmurnej Irlandii przywiozłam wirusa i wcale nie mam na myśli szydełkowej chusty w tym wzorze. Więc teraz cherlam, chrypię i smarkam, ale przynajmniej w korzystnych warunkach atmosferycznych;-)
    Torba mistrzowska i Afrykanka doskonale się z nią komponuje:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! nie takie powinnaś przywieźć wrażenia z podróży, no cała ta znajomość z Ofelią nie prognozowała dobrze, ale przynajmniej zdążyłaś szybko wrócić... bo chorować, a potem zdrowieć, najlepiej we własnym łóżku. Ale jednak coś najważniejszego w tej podróży było, bliskie spotkanie z ukochanymi:)) przynajmniej to i aż to.

      Usuń
  5. Afrykanka wymiata torba zresztą też świetna. Jesień dla mnie tez jest przygnębiająca. Choć ta obecna może cieszyć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa, obie, i torba i afrykanka się podobały. Jesień jest okropna, dopiero teraz doceniam październik, a jak był, to na niego nagadywałam bez przerwy.

      Usuń

Dziękuję za odwiedziny.