Bardzo leniwa niedziela, deszcz lał od samego rana. Tak przyjemnie w ciepłym domku w taką pogodę. Z racji pogody mogłam się poświęcić szyciu. Nie wypłynełam na szerokie wody, raczej pływałam po warszawsku ( dupą po piasku ). Poszłam na łatwiznę i pokrowiec jest wiązany na troczki po bokach. Jak zwykle Pan Szczurek musiał mi asystować od samego początku....
Mateiał kupiłam już wykrojony w sh za złotówkę, chyba ktoś chciał uszyć pokrowce na krzesła. Zużyłam dwa kawałki, zostało jeszcze sporo. Ma fajną fakturę i przyjemnie się go szyje. Kolorowe naszycia zrobiłam w przypływie hm...natchnienia(?) nie wiem w sumie czemu. Żeby sobie pracę utrudnić chyba.W planach miałam zrobic brzeg lamowany, nawet wykroiłam lamówkę ale w międzyczasie mi się odechciało. Lamówka się przyda nastepnym razem, na pewno się nie zmarnuje.
W każdym tazie maszyna zakryta, nie kurzy się i wygląda jakoś tak lepiej niż zupełnie bez zakrycia.
A potem jeszcze przypomniało mi się, że mam pokrojony materiał na ściereczki kuchenne, więc skoro już usiadłam do maszyny to i te ściereczki skończyłam.
Materiał kupiony chyba ze sto lat temu. Leżał w szafie i czekał na swoją szansę.
A teraz idę dalej leniuchować...
Bardzo przydatny gadżet i ładnie wyszedł :-)
OdpowiedzUsuńDziękuję. :)
OdpowiedzUsuń