Póki co, to niestety z każdym dniem więcej szarości i ciemności, ...ale jest też dobra wiadomość: Jeżeli cierpliwie poczekamy (a nie mamy wyboru), to już niedługo będzie o chwilę więcej jasnego dnia, konkretnie więcej w takiej ilości: "na Boże Narodzenie na kurze stąpnienie, na Nowy Rok na barani skok".
Taka to pociecha z braku laku.
Żeby było do rymu z ponurą aurą i nastrojem, dzisiejsza oferta książkowa brzmi:
" Zabójczy żart" - Peter James
- Nie.
- Nie chodzi o to, co jesz i pijesz, to mówienie po angielsku cię zabija."
W "Zabójczym żarcie" jesteśmy świadkami skutków pewnego żartu na wieczór kawalerski. Żart jest ekstremalny, ale ludzie przecież szukają podniet i chcą ekstremalnych odczuć. Chcą stąpać po krawędzi, żeby potem przejść na drugą bezpieczną stronę. Tylko, że żart wymyka się spod kontroli...
Powiem tak: przeczytałam z szaleństwem w oczach od pierwszej do ostatniej strony.
Prawdopodobnie potrzebowałam takiej prozy: zgrozy i wstrząsów, żeby odreagować ciężkie dni. W sumie nie jestem zagorzałą zwolenniczką thrillerów, ale dla wszystkojada (mnie) każdy smaczek ma szansę.
Bardzo się cieszę z każdego kolejnego wieczoru, super, że kolejny beznadziejny dzień za nami :P
OdpowiedzUsuńJakie cudowne podejście! też tak zacznę myśleć i odhaczać z radością paskudne dni; im wiecej odhaczę, tym lepiej:))
UsuńTak wieje, że zaraz mi okna wylecą. Książka jest na pewno pociechą w takie smutne i dłuuuugie wieczory.
OdpowiedzUsuńWieje i gwiżdże. Dobrze chociaż, że śniegiem nie sypnęło. U nas między śniegiem i błotem śnieżnym jest znak równości, beznadzieja jakaś.
UsuńDreszczyk emocji oj lubię, ale czy tam nie ma niczego nadprzyrodzonego ;)ups chyba mylę z innym autorem ;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Nie ma. Cmentarz na okładce wziął się stąd, że koledzy bohatera wieczoru kawalerskiego wkładają go upojonego alkoholem do nieprzytomności do trumny i zakopują (dają mu rurkę do oddychania). Sami zaraz potem mają wypadek i giną na miejscu. Jest dreszczyk, jest:))
UsuńO rany, chcę przeczytać tą książkę! Dawno już nie miałam takiej chęci do lektury.
OdpowiedzUsuńHa, a ja uwielbiam tą szarość i chmury i zimno i deszcz. Tak mi wtedy prywatnie dobrze, świat się kręci jakoś inaczej i tak myślę, że bym mogła żyć w jakiejś krainie wiecznej zimy:D
Buziaki!:))
Pewnie, że mogłabyś żyć w krainie wiecznej zimy! I nawet wiem dlaczego. Bo sama w Niewielkim Wymiarze wygrzewasz się na słońcu i brodzisz w bikini po wygrzanym piasku:))
UsuńMnie może dlatego też się dobrze czytało, bo siedziałam bezpiecznie we własnym domu, a gdzieś tam faceta szukają, a on żywy w trumnie. Obłęd jakiś:))
Grudniowe wieczory nie są dla mnie straszne, wprost przeciwnie - mogą być miłe w ciepłym lampkowym świetle, z kocykiem i pachnącą herbatką oraz perspektywą długiego urlopu świątecznego. Gorszy jest mroźny i ciągnacy się jak flaki z olejem styczeń...
OdpowiedzUsuńTo ja sobie Zabójczy żart na styczeń zaplanuję;-)
Rozumiem, urlop świąteczny. Faktycznie, jest to fajny powód do pozytywnego nastawienia do grudnia. Dla mnie styczeń jest milszy ze wzgledu na coraz bliższy koniec dyktatury królowej zimy, tylko i wyłacznie. Bo w sumie dopiero w kwietniu jest się z czego cieszyć:))
Usuń