czwartek, 3 grudnia 2015

Aneks i errata

Byłam zajęta zawirowaniem i harówą w życiu prywatnym i zawodowym, więc poleciałam po łebkach;  teraz podkoloruję wczorajszą relację.

Tak więc to nie były jedynie dwa noże i siekiera,  przedtem mąż był poddawany skomplikowanym torturom ze średniowiecza.
Pomogły, i widać już nawet rąbek białej flagi.
W sprawie Bobka zalecono izolatkę. Jego bakteria jest trochę agresywna, i nie tęsknię za następnymi chorymi uszami reszty zwierzyńca, wystarczą mi kocie rzygi z biegunką,  łysienie i grudniowa apatia (albo jeszcze listopadowa).
Inne problemy, te bardziej skomplikowane, to się nie rozwikłały, a raczej vice versa.

I następna sprawa.
Zofia Stryjeńska nie była żadną przyjaciółką Olgi Boznańskiej, ani tym bardziej jedną z tych przyjaciółek Olgi, które ograbiły ją na śmiertelnym łożu. Zwracam Zofii honor, bo jeżeli napomknęłam coś na ten temat, to zupełnie bez sensu.
Ale o tej fałszywej przyjaźni wokół Olgi to absolutna prawda, przytaczam fragment na potwierdzenie:

"Maria Roztworowska w znakomitej biografii Boznańskiej podaje nazwiska kilku "zaprzyjaźnionych" pań, które odwiedzały artystkę w ostatnich tygodniach życia, ale pozostaną one znane wyłącznie czytelnikom jej książki.
Po latach nie sposób cokolwiek udowodnić..."

Na przypomnienie dwa obrazy Olgi Boznańskiej.
Pomarańczarka



Dziewczynka z chryzantemami
 
W książce Sławomira Kopra ("Królowe salonów II RP") jest dosłownie napomknięte, że niejednej prywatnej kolekcji chlubą jest obraz Olgi Boznańskiej,  pochodzący z "kompleksowego oczyszczenia" pracowni przez jej przyjaciół.

Zofię Stryjeńską  najlepiej przedstawią jej dzieła; znamy je przecież, ale czy ktoś kojarzy np. "tańce polskie" z twórczością Zofii?


 
Nie zakończę wesołym oberkiem lub kołomyjką, bo znów na smutno.
Kubuś jest smutny.

Wpatrzeni w Bobka,  Kubusia zaniedbaliśmy, bo skądś ten smutek się wziął.
Gdyby tak pomogła kuracja: coś smacznego i wszystkie reflektory na psa.....

13 komentarzy:

  1. Kubusiowi moc cieplutkich głasków ślę, niechaj wraca do dobrego nastroju:)***
    A wiesz... jest taki sposób alternatywny na pomoc zwierzęciu, ale przy tym nie może brać leków. Kłądziesz na jego głowę dłoń i trzymasz ile dasz radę:) 20-30-40 minut. Więcej o tej metodzie, bodajże BSM (samoleczenie bioemanacyjnym sprzężeniem ciała z mózgiem lub trzymanie rąk na głowie w celach ozdrowieńczych), można znaleźć w necie JAK i co dokładnie się wówczas wytwarza.
    Osobiście stosowałam i powiem szczerze, że gdy człowiek cierpliwością się wykaże - dostaje prezent:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, ta rada robi na mnie wrażenie! mam na kim ją stosować! otworzyłam już stronę z BSM i sobie poczytam, dodałam do ulubionych i niczego nie przeoczę. Dzięki, że mi o tym napisałaś, bo przyznam się, że nie wiedziałam o tej metodzie, chociaż okładka z Sofią Loren nie jest mi całkiem obca (ale tylko okładka). Kurde, na głupoty się marnotrawi mnóstwo czasu, a można w tym samym czasie komuś potrzebującemu pomóc swoimi dłońmi. Albo nawet sobie taki fajny zrobić prezent:))

      Usuń
  2. No to przynajmniej wiadomo, że jak Ci wzrasta nagle grono serdecznych przyjaciół, to widocznie jest już bardzo źle, ucieszyłam się przez chwilkę, bo moje grono raczej nie wzrasta a nawet przeciwnie, ale umknęło mi w tych rozważaniach, że ja majątku nie mam;) Uściski dla wszystkich zwierzaków: tych smutnych, tych chorych i tego od białej flagi też;) Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, pamiętam dawne czasy, przyjaźnie było tak łatwo zdobywać, byliśmy na nią otwarci, ja obdarzałam bezgranicznie. Ale trochę się posypało... Teraz to przynajmniej wiem dlaczego mogę stracić tę resztkę! Wieści szybko się rozchodzą i gdy dotrze do niektórych, że dom tak naprawdę należy do kotów, a ja mam spłacać kredyt, to kto się zwiąże przyjaźnią z zadłużoną bezdomną, mającą nadzieję na dożywocie u kotów... :)) Dzięki za serdeczne słowa, ale prawda jest taka, że tu nie wszyscy na nie zasługują...(oprócz zwierząt i trochę mnie;))

      Usuń
  3. Kubusia całować, drapać za uszkami i karmić smakołykami!!!! Teraz, natychmiast, zaraz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kubusia całujemy bardzo, mimo że się otrząsa od pieszczot, bo to szorstki męski charakter (jak to emerytowany szeryf:))

      Usuń
  4. Lubię malarstwo Boznańskiej. Kubusiu nie bądź smutny ja Cię pogłaszczę ! Oj tak to jest z tymi zwierzakami, zupełnie jak z dziećmi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda, że jak z dziećmi! cały czas uważaj, żeby po równo dzielić, bo jak nie, to obraza na cały dzień.

      Usuń
  5. Nie bądźcie tacy smutni, do cholery, śniegu za oknem nie ma więc jest się z czego cieszyć, no z drobiazgów no :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To naprawdę powód do radości, że nie ma śniegu! już chyba nigdy nie polubię... ale ten Kubuś cieszy się ze śniegu jak szczeniak, ... a może smutny, że nic nie sypie...

      Usuń
  6. Widziałam kiedyś talerz do powieszenia z góralskim tańcem.
    Pogłaski dla Kubusia!:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie! mam przed oczami te tańce, na pewno na jakiej sztuce użytkowej, ale konkretnie to nie wiem gdzie:))

      Usuń

Dziękuję za odwiedziny.