środa, 17 września 2014

Czas na miłość

Dzisiaj mam dwa newsy. Oba dotyczące moich zwierząt, a szczegółowo to Mi i Bobka, a w bliskim tle majaczą Kubuś(pies) i Szczurek(kot); a może odwrotnie, może raczej Kubuś i Szczurek to główni bohaterowie dzisiejszego dnia.
(Dodałam, że Kubuś-pies i Szczurek-kot, bo proste skojarzenie wskazuje na chłopca i jego ulubionego gryzonia).
Zawsze jak się wymądrzam, coś stwierdzam autorytatywnie, to wtedy los zagra mi na nosie i pokaże, że niczego nie można wiedzieć na pewno. W tym wypadku na pewno wiedziałam, że Kubuś nie interesuję się kociętami, omija wzrokiem i impertynencko je ignoruje. Obserwowałam to przez te kilka miesięcy, kiedy kotki u nas są.  Aż tu nagle Kubuś poczuł do Mi nić sympatii. Tylko nić, ale jednak. Oczywiście nie może być mowy o jakiejś bałwochwalczej miłości, jak w przypadku Aszy i Matysa do kociąt. No, ale tamto to już temat na poważną pracę doktorskią ze żmudnymi analizami. A jaka to byłaby nowatorska praca...psy walczące o wpływy w relacji z małymi kotkami....Dziwne, ale prawdziwe...
Ważne, że Kubuś przestał być obojętny na Mi, na razie tylko z nią komitywa, z Bobkiem nie. A jej w to graj. Wcześniej jej zaczepki, bo zaczepiała Kubusia bardzo,  nie dawały rezultatu. A teraz serce starszego pana zaczyna powoli topnieć dla tej trzpiotki...
Bardzo się ucieszyłam, gdy to zobaczyłam i mam nadzieję, że taki widoczek nie będzie jednorazowy.
Kubuś z Małą Mi. Ona go kokietuje tanecznymi dygami, a on zadowolony.


A tutaj następna nowinka. Wujek Szczurek pozwolił Bobkowi skorzystać ze swojej miseczki ze smakołykiem. Bobek cichutko wskoczył i nieśmiało usiadł z boczku (bo Bobek w ogóle jest nieśmiały i grzeczny, a jak rozrabia to najczęściej pod przywództwem Małej Mi), a Wujek Szczurek tylko się przesunął i zrobił miejsce maluchowi przy talerzyku. Nie było żadnego prychania, syczenia, udawania godzili. (Wujek super udaje godzillę).  To teraz przyznajcie sami, że takiego wzorowego wujka to z pochodnią szukać!


A teraz będzie relacja z półtorej godziny nie straconego czasu...
Angielski Tytuł "About Time" przetłumaczono trochę bez sensu na "Czas na miłość". I banalnie, bo co to za zwrot: czas na miłość? prosto z harlequina. Faktycznie mamy komedię romantyczną, ale... tylko się nam wydaje, że patrzymy na prosta komedyjkę.










Tim dowiaduje się od ojca, że wszyscy mężczyźni w ich rodzinie mogą cofać się w czasie, powracać do przeszłych wydarzeń, w których uczestniczyli i mogą też, jeśli chcą naprawiać swoje błędy.
Tim chętnie korzysta z tego daru i podróżuje w przeszłość w związku ze swoimi  miłosnymi incydentami. W ogóle to niesamowita rzecz taka machina czasu, tutaj w roli machiny występuje stara szafa.
Pamiętacie "Powrót do przeszłości"?  Tam to były emocje!.. Tutaj takich emocji się nie spodziewajcie, bo nie znajdziecie tu sensacji, zbrodni, fantastyki. W zamian dostajemy coś innego...   W pewnym momencie, gdy dotarło do mnie przesłanie filmu, to zadrżała mi łza na rzęsach. Film ogląda się na jednym oddechu. A jeszcze zapomniałam napisać, że obsada filmu  wyjątkowo trafiona: Tim  - Domhnall Gleeson,  Mary - Rachel McAdams,  Tata - Bill Nighy, Wujek D - Richard Cordery, głównie oni, ale nie tylko, mocno zapadają w pamięć.
Jeśli nie widzieliście "Czasu na miłość" to znajdźcie trochę czasu i usiądźcie przed ekranem. Ja długo nie mogłam zebrać sił na ten film, mimo, że był z polecenia, bo najmniej ze wszystkich gatunków lubię komedie romantyczne. Ale angielską komedią  się jeszcze nie zawiodłam. Podobały mi się bardziej lub mniej, ale nigdy nie były beznadziejne.
Czasem okrutnie marzy mi się fajny film do obejrzenia... Rozweselacz, żeby rozweselić jesień, ale też jakiś po prostu piękny film, bo na taki każda pora roku jest właściwa...:)

Hm, ciągle myślę o tej zmianie zachowania moich zwierząt. Może wytłumaczenie jest bardzo proste i dlatego tak trudno na nie wpaść. Po prostu dzisiaj zwierzęta obchodzą Dzień Dziecka i umówiły się, że każdy wujek będzie miły tylko dla jednego dziecka (jeden wujek na dwoje dzieci to gruba przesada...). Asza i Matys nie  wchodzą w grę ze zrozumiałych względów. Z tej okazji mogłyby je zalizać na śmierć. Aszy jeszcze teraz czasem uda się złapać do pyska i ponosić swojego synusia Bobeczka, już prawie dużego przedszkolaka. On się na to godzi bez słówka skargi, jeżeli nie zdąży uciec. Z Małą Mi jej tak łatwo nie idzie, Mi zmyka aż się kurzy, gdy wyluka, że Asza idzie w jej kierunku z zamglonymi oczami.
Jutro się okaże, czy to był tylko Dzień Dziecka u zwierząt, czy może pierwsze pęknięcie w lodowcu;)
Ależ się dzisiaj wstrzeliłam z tytułem do postu...,  co do zwierząt  "czas na miłość"  traktuję jako myślenie życzeniowe :)

16 komentarzy:

  1. "Czas na miłość" oglądałam, sam film to nic nadzwyczajnego, ale genialnie zagrany, podobali mi się wszyscy aktorzy, a w szczególności Bill Nighy w roli ojca, ale to świetny aktor więc nie ma co się dziwić:) A poza tym, to lubię komedie romantyczne, bo są pełne optymizmu, zupełnie tak samo, jak obrazki z Twoimi zwierzakami:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, tak, zwierzęta są niesamowite, a moje to już takie cudaki, że poezja. Ale pewnie każdy, kto ma psy i koty to samo powie o swoich:) Nastrój mi podszedł na taki film i stąd te ochy i achy... Na szczęście nie znam się na filmach i nikt nie potraktuje mnie jako autorytetu:)))

      Usuń
  2. Tyle się dzieje u Ciebie, nie jeden reżyser mógłby ustawić się w kolejce po scenariusz serialu... Urocze masz zwierzaki, dużo głasków dla każdego z osobna :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję:) ale o głaskaniu im nie powiem, bo zeszłoby mi do późnej nocy (z taką wesołą gromadką...), a nie mam dzisiaj czasu. Oddam im to z nawiązką przy okazji, obiecuję:)

      Usuń
  3. Zwierzaki fundują nam komedie (niekoniecznie romantyczne) non stop, ja zawsze mówię, że gdyby nie nasz pies to w domu byłoby połowę radości mniej:) Mój psiak też lubi zabawiać się z małymi kociakami, które przełażą pod płotem od znanej Ci sąsiadki, wygląda to słodko ale mam potem jeden problem, walkę z pchłami, które mój pies dostaje od kociaków gratis w zamian za dobrą zabawę:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ha ha ha, co mają to dają. Dzielą się swoimi dzikimi lokatorami...ciekawe, czy te osłabione zastępy mniej trochę podgryzają kocięta. Bo sąsiadka pewnie uważa pchły za dodatek specjalny i uatrakcyjnienie życia kotów:) My też każdego roku mimo zapobiegania mamy podobne niespodzianki, pchły i kleszcze jako wakacyjna ozdoba . Ale i tak szkoda, że już za kilka dni prawdziwy koniec lata:(:(:(

      Usuń
  4. Na miłość zawsze jest czas jak widać;) Przesłodkie masz te zwierzaki i fajnie o nich piszesz:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Święte słowa, zawsze jest czas na miłość... , jakie to prawdziwe:)

      Usuń
  5. Fajne masz te zwierzaki :) Mnie został już tylko pies. Nie wyobrażam sobie jakby go mogło nie być? Potrafi rozbawić, pocieszyć. Ogólnie fajnie jak coś kudłatego się po domu kręci.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I przyjemnie, że ktoś człowieka tak całkowicie bez zastrzeżeń akceptuje. A to podnosi nam poczucie własnej wartości... Wierne oczy się w Ciebie wpatruje, to nie możesz być kimś całkiem przeciętnym...ha ha ha:))

      Usuń
  6. A tą komedię to ja sobie może jednak obejrzę :) Nie oglądałam jej właśnie ze względu na tytuł... Nie przepadam za komediami romantycznymi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obejrzyj, nie będziesz żałować. Wszystko się odbywa jak w komedii romantycznej, ale takie tam jest piękne przesłanie, bardzo mądry film...:) Ja też nie przepadam za komediami romantycznymi, tak jak Ty :)

      Usuń
  7. Mój facet się ze mnie naigrywa, że lubię mało ambitne komedie romantyczne ;) ale cóż się dziwić, jak on mnie katuje thrillerami a jak go w nocy nie ma w domu to boję się iść do łazienki,nie zapalając wszędzie świateł... Poszukam About time i obejrzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z filmami to jak z książkami, często zależy od nastroju, czy akurat to nam się spodoba tego dnia... Przedwczoraj włączyłam mojej mamie ten film, i nie dość, że... zasnęła w połowie, to nazajutrz usłyszałam, że mam jej więcej nie puszczać filmów z internetu! tak!

      Usuń
    2. Hahaha :D moja jak nie dostanie na płycie to nie obejrzy :D:D:D ostatnio jakimiś zmulaczami mnie zarzuca, tzn. dostałam od niej dwa filmy do obejrzenia, ale chyba Pustelnik to nie mój klimat, a tego drugiego to tytułu nie pamiętam, też o jakimś mnichu. Tak to jest mieć uduchowioną od czasu do czasu matkę :P ale chyba po niej to mam, że naj naj to lubię słuchać radia.

      Usuń
    3. Boże, ja na okrągło słucham radia, to jakiś obłęd. Jakbym mogła, to bym sobie wszczepiła tranzystorek do ucha środkowego :)

      Usuń

Dziękuję za odwiedziny.