(((Najpierw życzenia, a potem opowiem, jakie mieliśmy straszne przeżycia poprzedniej nocy....)))
Szczere, choć spóźnione. Podobno życzenia można składać bez gafy tydzień przed i tydzień po święcie, czyli się załapuję i to z dużym marginesem:)
Z okazji Dnia Blogów - 31 sierpnia - życzenia dla Was, Waszych blogów oraz dla naszych Czytelników, bo dzięki nim te blogi śmigają szczęśliwie, pomyślnie i zdrowo !!!
Jako fanka "Rejsu" wklejam ten kadr, chociaż tekst niezbyt mi pasuje, ale może będzie motywacją, żeby nie było u mnie nudno i żeby ktoś nie stwierdził, że tekst w tym blogu można porównać jedynie z lekkością czołgu T-54 z dodatkowym wyposażeniem.
Teraz będzie smutno i straszno, ale skończy się dobrze, więc można spokojnie czytać.
W nocy z soboty na niedzielę przeżyliśmy dreszczowiec z Bobkiem w roli głównej (jeszcze mną trzęsie, gdy sobie przypominam...). Bobek spał z nami; czasami kociaki baraszkują na łóżku tuż przed nocą, zdarza się, że znienacka zasypiają, a my ostrożnie się kładziemy, że nie mącić dziecięcego snu. I tak właśnie było.
Nagle bez uprzedzenia (zapytacie, jak to możliwe?) kotek kichnął i stracił przytomność, leżał niczym szmaciana zabawka. Na kilka sekund, ale te sekundy to trwały dwie do pięciu godzin.
Oboje na zmianę go reanimowaliśmy. Reanimacja w naszym wydaniu polegała na wyrywaniu sobie kotka, potrząsaniu nim, krzyczeniu do uszka : Bobek, BOBEK, nie świruj, i na szczęście z pozytywnym skutkiem, bo ożył. Pomyślał na pewno: dobrze, tylko na litość przestańcie już. No to przestaliśmy. Potem już nie było spania, bo sprawdzaliśmy czy kotek oddycha, a w żyłach to chyba mieliśmy samą adrenalinę, bez krwi tym razem. Z rana do lecznicy, ogólne badanie, pani doktor stwierdziła początek zaziębienia i trochę gorączki. Dostał dwa zastrzyki, a dla nas było pocieszenie, że będzie żył! Wróciliśmy do domu już mniej zmartwieni. Asza zaraz zagarnęła nieszczęsnego, a swoim sercem matki to chyba czuje, że Bobek jest słabego zdrowia, dlatego tak go zaborczo kocha.
Ta strzykawa to na małego Bobka przygotowana. Odwracaliśmy jego uwagę, żeby się nie bał i jakoś poszło. Doktor tak sprytnie wkłuła w karczek małego obie igły, że prawie nie płakał. Ale trząsł się jak kurczaczek. Próbowaliśmy go przekupić nową zabawką - futrzaną myszką na sznurku, sznurek przytwierdzony do patyka. Na razie tylko ma ją obiecaną, jeszcze nie miałam czasu poszukać, bo jest gdzieś schowana. Była kiedyś przypięta jako gratis do kociego żarcia i została zadołowana.
Bobek w całej krasie. Ten smutny pyszczek nie ma z zastrzykami nic wspólnego. Mamy nadzieję, że pomoże żel uodparniający i że nie pójdziemy ponownie z wizytą do gabinetu weterynaryjnego. Oj, nie będzie Bobek lubił tam chodzić, pewne jak cholera w średniowieczu.
Teraz smutny, ale już za małą chwilkę się rozweseli i zacznie broić, aż sobie w końcu nagrabi:)
A poza tym nic nowego:)))
Prawdziwa chwila grozy, całe szczęście, że wszystko dobrze się skończyło:) Oby Bobek szybko i na stałe do zdrowia wrócił!
OdpowiedzUsuńRano był całkiem zdrowy, a jak wróciłam z pracy, to leżał, nie miał siły wstać na łapki. Złapałam kotka i natychmiast do naszego lekarza, bo wczoraj była niedziela i pojechaliśmy do pierwszej otwartej z rana lecznicy... No i teraz okazało się, że ma zapalenie płuc!
UsuńO rany, co za historia... Wycałuj Bobeczka ode mnie. Biedny maluszek. Trzymam kciuki za jego zdrówko.
OdpowiedzUsuńBobeczek jest po serii zastrzyków, leży, z noska i oczu leci mu coś jakby woda. Jutro znów do lekarza i dowiemy się, jak to dalej będzie. Wczoraj zdrowy, dzisiaj ledwo dyszy....co za los...
UsuńNo to zdrowia życzę Bobkowi a właścicielce mniej stresów:) Zastrzyki brrrrr, na samą myśl mną trzęsie, ale jak przetrwam i nie padnę na sam widok, to może dostanę odznakę dzielnego pacjenta:))
OdpowiedzUsuńZastrzyki żadna przyjemność, ale jak trzeba, to się nie dyskutuje. Obiecaj sobie ładny prezent za bycie dzielną. Musi być mocna motywacja do dzielności, (myszka na sznurku sprawy nie załatwi), bo skąd tu brać odwagę na to wszystko, co nam się przytrafia??? A ja dziękuję za pocieszajkę, jestem bardzo, bardzo zadowolona, i pocieszona !
UsuńTeż lubię "Rejs" - mam - kupiłam kiedyś z gazetą:)
OdpowiedzUsuńBiedny Bobek :) Mój kot, poza balkonem, nie wychodzi z domu, więc nie ma orientacji w terenie i nie wie dokąd jedzie, ale kiedyś mieliśmy psa (a właściwie suczkę :)) i często z nami jeździła samochodem, więc topografię miasta opanowała całkiem nieźle - w pobliżu gabinetu, gdzie ją woziliśmy, chowała się pod siedzenie :)
Też "Rejs" kupiłam kiedyś z gazetą:) tylko nie pamiętam jaką, bo raczej nie była jakaś kultowa:) Zobacz, jaką miała orientację, i to jadąc samochodem, a nie z nosem przy chodniku... Bobek dziś też dostał zastrzyki, i się na tym nie skończy. Nie wiem, dlaczego on taki słabowity? ani nie jest rasowy, ani nie wychuchany, bo Tofik przyprowadził swoje dzieci, gdy już miały ze 2 m-ce, więc pod kloszem nie leżały....
Usuńhmmm:)
Rejs to jeden z moich ulubionych filmów. Jak by nie patrzeć klasyka. Zdrówka dla kotka. Wiem jak to jest jak zwierzaki chorują. W końcu to członek rodziny. Mój pies w tym roku miał operację. Na szczęście jest już zdrowy wszystko sie udało. Ech wiem co to znaczy. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDzięki:) Doktor daje mu zastrzyki, zastrzyki, codziennie zastrzyki. No, ale jeśli mają być skuteczne, to bardzo proszę. A mały nienawidzi lekarzy, jakieś siły w niego wstępują w ich obecności. Pozdrawiam
UsuńMoja teściowa jak o czymś zapomni to zawsze pisze, albo dzwoni i mówi, że spóźnione ale szczere ;)) chyba weszło to w krew memu chłopu, bo w ubiegłym roku złożył mi urodzinowe życzenia, po czym upewnił się: bo ty 15 masz? Na co ja, że taaak, ale miesiąc wcześniej to było ;P z tym, że jakoś szczególnie nie celebruję tego dnia, my w ogóle niezbyt rocznicowi jesteśmy. Ale spóźnione, acz szczere przyjęłam z ogromną radością :D
OdpowiedzUsuńA co do Bobka, to fajnie że ma taki dom. Już pewnie mu przeszły choroby :))
Ważne, że szczere. A że spóźnione trochę (miesiąc w tę, czy w tę ...). Czasami się pamięta, pamięta, a nagle czarna zasłona i ...po miesiącu olśnienie. Ja to rozumiem, bo mam tak samo, potrafię zapomnieć na amen. Nawet czasem pytam sama siebie : może już czas na bilobil? (czy co tam reklamują na poprawę pamięci:)
UsuńBobek leży jak półtora nieszczęścia, sapie i charchocze (chyba jest takie słowo), ale śpi. Przed południem był jak gdyby zdrowszy. Ale słyszę, że zajada z apetytem, to może już wyzdrowieje:D