Mi przytulona do Aszy, bo jak dziecko chce się spać, to najbezpieczniej zasnąć przy dużej mamie. Asza już nie ruszy tyłka, bo przed Matysem szpanuje, że córeczka ją woli od niego. Ale gdyby duża mama miała wybierać, to pewnie wolałaby synka, bo to jej pupilek, lecz synek aktualnie na koszyku się wyciągnął jak długi. Wirus go złapał w czasie zabawy i nie zdążył pobiec do tej, która zawsze czeka stęskniona. Tylko, że przed spaniem musi być rytuał wylizania kotka od noska do ogonka, więc trudno dziwić się Bobkowi, że czasem woli zasnąć bez macierzyńskiego obśliniania.
A że duża mama ma kłopoty z zaśnięciem, jeżeli nie wycałuje synka, to tym już synalek się nie będzie martwił.
Leży jak szmacina, nie ma nawet siły łapkę podciągnąć do góry i na pewno mu zdrętwieje w czasie spania.
A teraz z google bardzo podobna fotka do tej z Bobkiem, tyle że będzie z pieskiem i komentarzem. Tak mi się spodobała, że ją wklejam, żebyśmy my, padnięci po pracy, wiedzieli, że to nic nowego pod słońcem, tak wyglądać, i że nie ma się czego wstydzić, ha ha ha.
Prawda tego komentarza w moim przypadku polega na tym, że jeżeli sobie odpuszczę po pracy i położę się na chwilę, tyle że nie na stole,(aż tak nieżywa nie wracam do domu. Mówię co prawda :"dobijcie mnie, bo i tak już nic ze mnie nie będzie", ale zawsze ożywam ku zdziwieniu wszystkich.. tylko ja tam nie zdziwiona) ...to od razu pełny odjazd, a nie jakaś mała drzemka.
Dzisiaj raniutko wstałam, chociaż najprzyjemniej by było pod ciepłą kołderką, ale do czasu wyjścia o pracy mam sporo do zrobienia, efektami się pochwalę; mam nadzieję, że wkrótce:)
Ale wczorajszy dzień nie tak do końca był stracony, praca zawodowa nie wchodzi w grę, bo nie jest koncepcyjna. Natomiast przed pracą.... wstałam wcześniej... , bo zadzwonił telefon i już nie szłam do łóżka...
I postanowiłam coś przynajmniej zacząć. A ponieważ zniszczyłam swoją kuchenną podkładkę, wypaliłam na niej dziurę, co każdemu się może czasami przytrafić... ale ja, jeśli chcecie, to mogę zrobić Wam tutorial na ten temat, ktoś byłby zainteresowany?:) i naprędce uszyłam nową - na wzór i czy będzie mi pasowała.
Lamówka, której mam jeszcze spory zapas, a która ma własną wizję układania. Za bardzo artystyczną, jak na moje potrzeby. Miałam do niej trochę zaufania przed przyszyciem, ale okazała się go niegodna. Jeżeli myśli, że to ona jest krawcową, to chce się rządzić, normalka. |
Mogłyby być takie same podkładki pod talerze. W sumie nie jestem pewna, czy aż tak mi się podoba, żeby okładać całą kuchnię takimi matami. Zobaczę, na razie poużywam i ją wypróbuję .
Jak podkładka odezwie się do mnie ludzkim głosem, to napiszę wkrótce...
Kiedy przymykam oczy, to widzę cudowne patchworki i quilty, niestety moja maszyna do szycia nie słyszała nigdy o czymś takim jak pikowanie, głupio się wykręca i tylko taką oto rąbankę może mi zaoferować, jak wyżej na zdjęciu. Wstyd przynosi krawcowym na poziomie, ona - no bo nie ja przecież..;-).
Oooo, jakie zdechlaki :D Marzę o domu ze zwierzakami, ale póki co nadal czekam na kota, który mnie wybierze. A spolegliwy to znaczy godny zaufania, nie uległy :))
OdpowiedzUsuńha ha ha masz rację:) już nie ma spolegliwej lamówki, a wręcz przeciwnie :) Ulegliwa, spolegliwa, weź spróbuj zapamiętać! (mruczę do siebie...)
UsuńO, tak, fajnie mieć tyle zwierząt, ale wtedy jak wszystkie śpią i niczego nie chcą od człowieka (co praktycznie się nie zdarza :)
Trochę jak z dzieciakami ;P u mnie małe jest najsłodsze i najładniejsze właśnie kiedy śpi. Czasami aż szkoda rano budzić...
UsuńMatko, jak ten wirus się rozprzestrzenia!!! Do nas też dotarł;) A zwierzaki masz PRZEŚLICZNE:))) Podkładka wygląda na bardzo nowocześnie:)
OdpowiedzUsuńMasakra jakaś, od rana znów mam wszystkie objawy wirusa! Ale przynajmniej słońce dzisiaj się zapowiada. Może pomoże nam w odzyskaniu energii, bo ile można się tak męczyć:)))
UsuńOj ten paskudny wirus, dopada człowieka zupełnie niespodziewanie i od razu kładzie na kanapę:) U mnie w domu najbardziej zawirusowany jest pies, bo może legnąć wszędzie i o każdej porze i właśnie leży mi pod nogami i pięknie chrapie:) Podkładka bardzo fajna Ci wyszła, możesz śmiało wypalać dziury i szyć następne:). Pozdrawiam z kanapy:)
OdpowiedzUsuńPogoda usprawiedliwia dzisiejsze leniuchowanie. Bo jakby było ładnie, to ten najbardziej zawirusowany nie pozwoliłby swojej pańci leżeć na kanapie, tylko ciągnąłby na spacer, albo przynajmniej do ogrodu. Ale chyba jeszcze będzie kawałek lata? ... Odpoczywaj, i zbieraj siły:)
UsuńAle masz fajny zwierzyniec :) ciekawa ta podkładka, a lamówka też ma tak czasem; pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńPrzez ten mój zwierzyniec, a raczej przez jego małego przedstawiciela, to w nocy mieliśmy cyrk na czterech arenach...... pozdrawiam:)
UsuńMaszyny bywają wredne, dlatego trzymam się od nich na dystans:)
OdpowiedzUsuńJa, choćbym nie wiem jak była po pracy zmęczona, to w domu zawsze następuje cudowne ożywienie:)
Padnięte zwierzaki wyglądają szalenie rozczulająco!
O, i jeszcze jakie wredne są. Teraz to myślę, że może trochę(!) z mojej winy, bo niepotrzebnie głośno na nią wyrzekam, a ona to słyszy i "odwdzięcza" się...
UsuńRzeczywiście cud prawdziwy takie ożywienie, też go doświadczam i cieszę się jeszcze w pracy na jego dotknięcie po powrocie do domu:)
Mnie się wczoraj przy kawie zamykały oczy i nawet nie wiem kiedy zasnęłam na jakieś 10 minut. Mój pies to często ma takiego lenia. Wynieśli by razem z całym domem. Podkładka bardzo fajna i praktyczna. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJa mam trzy psy, a też złodzieje chałupę mogliby wynieść razem z nimi. Gdyby nie były tak leniwe pomogliby im wynosić łupy. :-) Czasem są takie dni, że nic tylko legnąć i nie wstawać...ale nie zawsze tak się da.
Usuń