Nie, nie, aż tak źle ze mną nie jest. Postanowiłam je zatrzymać, ale w innej formie. ;-)
Proszę, zaraz pokażę moje okiełznywanie (czy jest w ogóle takie słowo?) uwolnionych starych ubrań. Przygotowałam kilka sztuk materiału o podobnej fakturze. Materiał odzyskałam ze starych spódnic, bluzek, koszulek, tak, żeby kolorystycznie mniej więcej grało. Pocięłam na paski szerokości ok.1do1,5cm.
Te paski pozwijałam w luźne kłębki, żeby się nie plątały i był jakiś porządek przy robocie.
Potrzeba dość dużo materiału, więc poszukałam dodatkowo jeszcze jakichś materiałów, żeby mieć w pod ręką, gdy nagle zabraknie tworzywa. Wszystko oczywiście z tych uwolnionych.
Akurat znalazłam takie kolory : różowy, biały i zieleń oliwkowa. Nie najgorszy zestaw barw, ale na kolana nie rzuca... Z trzech pasków plotę warkoczyk...
Jednak trzeba kroić następne paski z innych ubrań, dobrze, że przygotowałam kolejną porcję. Pilnuję tylko, żeby to była miękka dzianina i kolorystycznie zbliżona do pierwowzoru, może nikt nie zauważy różnicy... albo zauważy i pochwali:)
Warkoczyków jest sporo, ale się bardzo szybko plecie, wiec przybywa ich w okamgnieniu.
Nie stosowałam reguły: trzy kolory - jeden warkoczyk. Dwukolorowe też plotłam. W sumie kolorów było sześć : dwa różowawe, dwa zielonkawe i dwa białawe.
Potem maszyna pozszywała warkoczyki w taki zgrabny dywanik...
Początki i zakończenia warkoczyków najpierw chciałam zostawić, żeby były z nich frędzelki.
To już ostatnie zabiegi przy moim dywaniku. Kolorystycznie ładniej wygląda on w naturze niż na zdjęciu, bo kolory są wesołe, a nadmiar różowego nie szkodzi w tym wypadku. Miałam trochę wątpliwości, bo nie leży mi za zbytnio ten kolor (coś takiego...a z tą różową bluzką nie potrafiłam się rozstać od paru lat...), niedawno przeczytałam u Klimju, że różowy to też nie jest jej ulubiony kolor, i od razu raźniej. Ale na początek takie znalazłam materiały i chciałam się prędko brać do roboty, a nie dumać nad nimi, czy lubię czy nie lubię. Żeby mi zapał nie odszedł, bo co chwilę już coś innego mnie zaciekawi.
Po namyśle obcięłam frędzle, bo wprowadzały bałagan. Tak mi się zdaje. Na bokach doszyję taki sam warkocz i to będzie zwieńczenie dzieła. Nie wykluczam, że jakoś inaczej obrobię te boki. Może poszukam na pintereście, pomysł z warkoczami też był stamtąd.
Ale oczywiście najpierw go skończę. Ale to już jutro, jutro.... albo ...dzisiaj:)
Super chodniczek!, mięciutki (zapewne:)) i kolorowy. Mnie się strasznie podobają takie dywaniki ze szmatek i nawet zbieram odzież używaną od jakiegoś czasu, bo chciałaby taki duży i okrągły do łazienki sobie zrobić w długie zimowe wieczory. Tylka ja planuję wersję szydełkową, bo mnie się maszyna do szycia w ogóle nie chce słuchać:)
OdpowiedzUsuńA wiesz, że już kupiłam takie grube szydełko, szydło właściwie, żeby spróbować, jak to by było wyszydełkować chodniczek. Okrągły byłby bardzo atrakcyjny. Ale moje próby szydełkowe można powiedzieć, że nie istniały do tej pory, więc to nie będzie łatwe zadanie. A ten chodniczek nadspodziewanie udał się, a nawet nie pomyślałam:)
UsuńKapitalny Ci wyszedł. Świetny pomysł z tymi warkoczami takiego nigdy nie robiłam. Zestawienie kolorów bardzo fajne.Choć też nie lubię różu, a w tym zestawie mi sie podoba. Kiedyś robiłam takie dywanik na szydełku ze starych ciuchów. Mam takie grube nr 10
OdpowiedzUsuńOjej, i dywanik na szydełku też zrobiłaś! Ja muszę zebrać siły i po trochu zacząć uczyć się szydełkowych wzorów, bo bardzo mi się podobają. A kosze wyszydełkowane takie są fajne, wczoraj widziałam u Ciebie:)
UsuńRobiłam i to nie jeden. Część moich dywaników to już tylko wspomnienie.
UsuńTu można zobaczyć np. http://evejank.blogspot.com/2011/10/darciochowy-dywanik-i-odwiedziny.html
a jak wpiszesz u mnie na blogu w wyszukiwarce dywanik to znajdziesz ich pewno więcej..
Kosze to ja robiłam kiedyś nawet takie bardzo duże na szydełku są tu
http://evejank.blogspot.com/2010/08/prawie-jak-wiklina.html
pozdrawiam miłej niedzieli
Żeby nie był magiczny, można go podkleić z jednej strony silikonem. A wyszedł świetnie :))
OdpowiedzUsuńha ha ha, masz rację, inaczej na sto procent będzie magiczny! Dobrze, że mi podpowiedziałaś, koniecznie podkleję. Ty zaczynałaś od patchworków, a u mnie chodniczek też z kawałków. Ostrożnie powiem, że podążam Twoim śladem:))
UsuńJaki przepiękny!!! Ostatnio w Zara Home widziałam taki lansiarski za ok. 180 zł tylko był beżowo-brązowy, więc za trzykolorowy pewnie jeszcze więcej by kosztował.
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję!!! Pewnie kupujący w Zara nie mają starej szafy z zawartością do uwolnienia, jak ja miałam (i mam w dalszym ciągu) i nie wiedzą, jakie to proste z tym chodniczkiem. Beżowo-brązowy zdecydowanie powinien być tańszy, różowa bluzka w dywaniku podkręciła jego cenę co najmniej o kilka zer:))
UsuńSuper ! Jest piękny! Dużo pracy, ale efekt wart zachodu. Ja, jak Eve robiłam z t-shirtów na szydełku, ale ten sposób też fajny :-)
OdpowiedzUsuńMusze się pokusić, żeby na szydełku też zrobić ( masa jeszcze t-shirtów mi została ). Nie jestem tylko pewna swoich umiejętności szydełkowych. Marne oj marne....
UsuńŚwietna praca :)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo :))
UsuńCudny ci wyszedł.Tylko najlepsze do tego celu będą koszulki no nie?
OdpowiedzUsuńTak, chyba koszulki będą najlepsze, bo mięciutkie. Ale co szkodzi spróbować, może okaże się, że efekt będzie dużo lepszy, kto wie...:)
UsuńO,a ja w poszukiwaniu pomysłu na dywanik z ubrań trafiłam na Twój archiwalny:) bardzo się z tego cieszę bo w taki sposób zszywanego w otchłani Internetu nie widziałam a właśnie myślałam o prostokątnym (o okrągłym też:))
OdpowiedzUsuńDzięki! myślę, że będziesz zadowolona, bo jest łatwy, ale naprawdę efektowny:))
UsuńBardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńAkurat ja nie wiem do końća czy perski dywan w moich wnętrzach fajnie by wyglądał. Jeśli ja chcę kupić sobie ładny dywan to wiem, że w sklepie https://homecarpets.pl/ raczej bez większego problemu taki właśnie dostanę.
OdpowiedzUsuń