środa, 20 sierpnia 2014

Decydować o sobie


Kangury to fajne zwierzaki, więc fragmencik o kangurach,  zdjęcia w google też znalazłam fajne. A  potem będzie o książce, którą czytałam wczoraj do północy, a po północy obejrzałam film nakręcony na podstawie tej książki.

"Byłam wtedy w trzeciej klasie i miałam mówić o kangurach. To naprawdę ciekawe zwierzaki. Nie chodzi tylko o to, że nie spotyka się ich nigdzie poza Australią, jakby były jakąś ewolucyjną mutacją; kangury mają oczy jeleni i parę bezużytecznych przednich łap, zupełnie jak tyranozaur, ale najbardziej interesująca jest oczywiście torba.  
Kangurek, kiedy się urodzi, jest malusieńki. Wciska się do maminej torby i mości się w środku, a nieświadoma niczego kangurzyca skacze sobie zadowolona po odludnym australijskim buszu. Sama torba też nie wygląda wcale tak, jak ją rysują w kreskówkach - jest różowa i pomarszczona jak wewnętrzna warga, a do tego pełno w niej różnych ważnych macierzyńskich instalacji.  
Założę się, że nie wiedzieliście o tym, że kangurzyca może nosić w torbie więcej niż jedno młode. Czasami zdarza się tak, że rodzi się kolejne maleństwo, które siedzi sobie w ciepełku na dnie torby, oblepione śluzem, a jego starsza siostra wchodzi mu swoimi wielkimi stopami na głowę, sadowiąc się powyżej."



Zdjęcia całkowicie i w żadnym razie nie są powiązane z książką, są tylko ilustracją do kangurów. W książce poza tym fragmentem nie ma ani słowa więcej o kangurach, są natomiast poruszane na bazie opowiedzianej historii ważne treści o nas samych. A ja to chyba instynktownie wybieram książki, gdzie cokolwiek będzie o zwierzętach, małych, dużych, byle były, to się dopiero nazywa obsesja...

No więc najpierw przeczytałam książkę, a potem natychmiast włączyłam film nakręcony na podstawie tej książki. Nienowa książka i nienowa adaptacja. Nawet kiedyś parę razy mignął mi ten tytuł w telewizji. No, ale jednak jej nie widziałam. Myślę, że zaliczam się do grona nielicznych, co nie znają ani książki, ani filmu.
Tytuł tej książki to : "Bez mojej zgody" Jodi Picoult
Po przeczytaniu książki rzuciłam się na film jak szczerbaty na suchary, żeby zobaczyć jak to zostało nakręcone (i co pozmieniane).



Tradycyjnie w przypadkach adaptacji - książka niestety jest lepsza. Dwa zdania o treści: Anna zostaje sprowadzona na świat poprzez sztuczne zapłodnienie, żeby ratować życie Katy, swojej siostry chorej na białaczkę. Jej tkanki mają całkowitą zgodność z jej tkankami, więc od niemowlęctwa jest "magazynem części zamiennych" dla Katy, co się wiąże z wielokrotnymi operacjami, bo rodzice pobierają od Anny wszystko czego jest potrzeba Katy. Aż tu nagle...Anna występuje do sądu o pozbawienie rodziców prawa decydowania o jej ciele, co jednocześnie oznaczać będzie śmierć Katy, jeżeli zabraknie dostawcy narządów, tym razem jest to nerka.
Przyznam się, że nie lubię ckliwych historii, a tu bez wzruszenia się nie obejdzie.  Ci, którzy czytali książkę filmem się nie zachwycą, ale obiektywnie mówiąc film jest ciekawy i dobrze się ogląda. Ale za dużo zmian...zły był to pomysł, żeby natychmiast porównywać książkę z filmem, bo jesteśmy reżyserami filmu w naszych głowach i oczywiście jest to reżyseria na Oskara albo nawet na Nobla:) Nie będę nic więcej pisać, bo może ktoś nie widział i nie czytał, tak jak ja do tej pory, i nie chcę popsuć wrażeń i emocji, bo będą nieuniknione.
Foto 1. Anna ze swoim adwokatem
Foto 2. Anna z matką
Foto 3. Anna i Katy

A tak w ogóle, to cały czas się zastanawiałam, co należało by zrobić na miejscu Anny? Jak ocenić jej pomysł wystąpienia do sądu o zgodę na decydowanie o swoim własnym ciele?  Każdemu chyba przemknęła taka myśl przez głowę : jak bym postąpił?  nie wiem...

8 komentarzy:

  1. Nie czytałam książki, ale oglądałam film. Jest to zwykle zła kolejność, ale chyba nawet nie wiedziałam że jest książka. Jak znajdę książkę to chętnie ją przeczytam, pomimo iż wiem jak się skończy. Temat jest trudny i chyba nikt nie wie jak by postąpił w takiej sytuacji i pozostaje się cieszyć, że nie musimy w niej być. A może warto się zapisać np na dawcę szpiku. O jejku, ale mi podniośle wyszło. Cóż sama zaczęłaś.
    Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie będzie niespodzianka, bo książka kończy się zupełne inaczej niż film! Byłam zdziwiona, że można tak wszystko przekręcić, bo film mniej skomplikowany ma koniec. Ale cieszmy się, póki możemy, na psa urok... Pozdrawiam i spokojnej nocy

      Usuń
  2. Nie widziałam filmu i nie czytałam książki, a pewnie warto. Myślę, że w takich trudnych sytuacjach "wiemy o sobie tyle, ile nas sprawdzono" dopóki nie staniemy przed takim problemem to wszystkie odpowiedzi czy deklaracje, są nic nie warte. Obyśmy nigdy nie musieli podejmować takich decyzji... Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Warto, warto. W ciągu dnia tyle się działo, a nie zagłuszyło tamtych emocji i cały czas jestem pod wrażeniem, no to sama widzisz. Ja to nawet nie wiem, co powinno się zrobić w tej opisanej sytuacji, jakiś etyk czy teolog ma pewność, ja nie mam. Może przeczytasz albo obejrzysz, więc już nic na ten temat... Miłej nocy i pozdrawiam

      Usuń
  3. Kangury są niesamowite:) Filmu nie widziałam, książki nie czytałam ale gdzieś w prasie czytałam o podobnej historii.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Historia jest wstrząsająca, bo zaczynasz oglądać z jakimś nastawieniem, a potem wszystko się przewraca do góry nogami, u mnie tak było. Kangury są rzeczywiście niesamowite i dla nas dodatkowo egzotyczne... z drugiej półkuli:)

      Usuń
  4. Kangur bez torby ani rusz :)
    Ciężki temat lektury/filmu - jakie czasy, takie dylematy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pyszczki takie słodkie, rozmarzone, a tu wielkie torbiszcze, bez sensu:) Oj, ciężki temat, ale przynajmniej lekko przedstawiony, czytasz/oglądasz jak przyjemną rozrywkę, Dopiero potem Cię rusza, ehh...

      Usuń

Dziękuję za odwiedziny.