czwartek, 4 września 2014

Na ryby!

''Na ryby - w każdziuteńki wolny dzień.
Na ryby - nad leniwą rzeczkę w cień.
Zabieramy sprzęt i starkę,
a na drzwiach wieszamy kartkę:
"Nie wracamy aż we czwartek,
zapuszczamy się pod Warkę".
Na ryby - by zielony wdychać chłód.
Na ryby - by odbiciem tykać wód:
jedną twarzą łyknąć z flaszy -
Drugą w niebo z toni patrzyć
Na ryby - ''

Wszystkie uroki tak prawdziwie opisane przez Starszych Panów są mi bliskie, a nad Odrą  tak samo można łyknąć z flaszy (ja łykałam różne zimne napoje niewyskokowe. Chociaż nie powiem, taka starka nad wieczorkiem...), a widoki i przyjemność porównywalna z tą nad Warką. Również tak samo się "zielony wdycha chłód...odbiciem tyka wód" i kontempluje nad wodą z kijkami w dłoniach.

Wody Odry są dość rybne, nie narzekaliśmy na słabe branie. (Co to jednak znaczy syndrom wędkarza, nie mogę się powstrzymać przed chwaleniem, jakie to okazy nasz rybny zespół wciągał z rzeki). Oczywiście niewymiarowe rybki trafiały do wody, nie do siatki... inaczej to już by było barbarzyństwo.
Matys rozglądał się z zaciekawieniem, czy coś się zmieniło tej okolicy od ostatniego razu. A słucha tak rozumnie, gdy go proszę, żeby daleko nie biegał, nie szczekał  i najlepiej wsłuchał się w ciszę, jak my wszyscy. Słuchał rozumnie, ale robił wszystko odwrotnie, i jeszcze czerpał z pokładów własnej inwencji.
Ślimak medytuje na kamieniu i przy okazji sobie przysypia, bo taka medytacja wypompowuje siły z każdej istoty.
Wieczorem ognisko i bzyczenie komarów. Hm, jakby to było tylko bzyczenie, to by był luksus.  A teraz nie zaszkodziłby łyczek starki,  ale trzeba było jeszcze jakoś dojechać do domu. Żeby czuwać przy chorym Bobku.




Ale przed powrotem posiedzimy przy ognisku i  TAAAKĄ rybę upieczemy na ogniu.
Sandacze są przepyszne.
Szczupaki też....
W tym czasie, gdy robimy rybie zdjęcia Matys idzie się wytarzać w g...ekstrementach. To jego pomysł na każdą wolną chwilę...
Można pogrążyć się w ekstazie.
Takie ostatnio piękne dni, aż chciałoby się krzyknąć "lato nie odchodź!", ale nie ma sensu krzyczeć i zakłócać tę cudną ciszę, bo i tak odejdzie. A my cieszmy się z tego co mamy.  A mamy przed sobą jeszcze końcówkę lata i złotą polską jesień. Szarugami będziemy się martwić za ...2 miesiące (najwcześniej! mam nadzieję).

Włączcie i zobaczcie. Wiem, że znacie. ale tak rzadko się ich słucha i ogląda. Mnie wprowadzają w dobry nastrój każdym swoim utworem. Dzisiaj będzie "coś z ryb".

A teraz przed Państwem wystąpią :

Starsi Panowie : Jeremi Przybora i Jerzy Wasowski                            
(oklaski!!!)


4 komentarze:

  1. Pies mojej babci także lubił otaczać się intensywną wonią. Do dzisiaj na wspomnienie zapachu zepsutych, wyrzuconych na brzeg ryb, mam odruch wymiotny ;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Stare ryby śmierdzą ohydnie, ale nie dla psów. Matys jest zrozpaczony, gdy zmywamy z niego te wonie. Wyjątkowy laluś, a najszczęśliwszy, gdy ciągnie się za nim smuga smrodu:))

      Usuń
  2. Oj, to nie mój sport zupełnie, ale pospacerować sobie nad wodą bardzo lubię, ostatnio w Krakowie szliśmy kawał drogi nad Wisłą... miło było:)
    (Nad Wisłą również można było wędkarzy spotkać)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wędkuję od kilku lat dopiero, nie pomyślałam nigdy, że będę taką zapaloną wędkarką. No i te dodatkowe przyjemności... widoki, zapach wody, ekstaza. No nie, ryby też są ważne;))

      Usuń

Dziękuję za odwiedziny.