Uplotłam koszyk, co tam koszyk - dwa koszyki z pokrywkami, bo takie dostałam zlecenie od koleżanki. Bobek też od kogoś dostał zlecenie ( czyżby od Szczurka?), bo kontempluje i sprawdza koszyk, czy dość wytrzymały na rozpór i obciążenie. Taki chce być przydatny! No bo Szczurek jest za duży do tego koszyka, a Bobek w sam raz pasuje, jest odpowiedzialnie skupiony, widać od razu, że umysł ma techniczny. Będą ludzie z Bobka...
Następna faza sprawdzania, to czujna obserwacja przez Małą Mi, czy zatwierdzony technicznie przez brata koszyk spełnia wszystkie warunki i jakby co, to będzie protokół rozbieżności. A co gdyby koszyk nagle się rozsypał od siły tego spojrzenia?
( Potrzebuję pilnie rady!
Ponieważ nadciąga galopem nowy rok,
to czy od 1 stycznia muszę zarejestrować firmę: "Konstrukcja się nie
zawali, my sprawdzimy czy jest jak ze stali. Specjalizujmy się w
koszach, oraz wszystkim innym" ? Dżizas, ile czasu można
ukrywać pracowników na czarno.... Niewolnicza praca zwierząt - już widzę te nagłówki w tabloidach i siebie z czarnym paskiem na oczach...).
Koszyki się nie rozsypały, pomalowane na ciemny brąz, bo takie było zamówienie, i polakierowane czekały na swoją właścicielkę. W ostatniej chwili zrobiłam im zdjęcie tel, bo zapomniałam wcześniej obfotkować. Dwa kosze z przykrywkami tak oto się prezentują, wiem, że słabe zdjęcie.
Moja wróżba andrzejkowa była taka :
"Kiedy wpadł w depresję postanowił się zastrzelić, Stanisław Przybyszewski zachęcał go wówczas do samobójstwa i podarował mu nawet rewolwer. Spotkał go jednak zawód, bo Leśmian się nie zabił, rewolwer sprzedał, a uzyskane pieniądze niezwłocznie przepił z przyjaciółmi..."
???
Na pociechę dla mnie za tę wróżbę jest to, że każdy dostał jakąś podobną, bo książką, którą solenizant wybrał do wróżenia była "Alkohol i muzy"- Sławomir Koper, jako temat najbliższy jego sercu (... takie tam pierdalanse, jak to on). Mam tę wróżbę zapisaną, ale absolutnie jej nie analizuję, bo nie widzę związku ze sobą (zresztą z nikim mi znanym, aż z takimi artystami nie mam do czynienia, chociaż niektórzy to nieźli "artyści", mają nałogi i znają dużo brzydkich słów, haha).
Tyle o wróżeniu, poza tym normalna balanga, solenizant i jego bejbilaw przygotowali smaczne żarełko i groźny zestaw spirytualiów; nie, nie będę nadawać na innych, bo sama też nie oparłam się nadmiernej degustacji. Ale przeżyłam ....
A i wena we mnie wstąpiła, zaczęłam szyć, a nawet prawie skończyłam, jak całkiem skończę, to pokażę...:))
Jakbym jutro rano źle zakamuflowała niewyspane oczy (tak, niewyspane!,haha), to mam gotową odpowiedź wziętą z tego żartu:
Poniedziałek rano, szef:
- Co masz takie czerwone oczy, piłeś?
- Nie! Płakałem cały weekend, bo brakowało mi pracy!
Z tymi koszami to normalnie do takiej perfekcji doszłaś, że o maj gudnes, jak to mawia moja sąsiadka, która na wakacje lata do Kanady ;) Ale słusznie nie mydlisz nikomu oczu, że zrobiłaś to sama, bo wiadomo, że sama, bez kociej pomocy, to takiego efektu byś nie osiągnęła ;))) Moja ostatnia wróżba, którą pamiętam, łączyła moją przyszłość z duchowieństwem. Ale ani ja nie czuję się nadto uduchowiona, ani mój facet nie jest biskupem, ciekawe co dziecko powie jak dorośnie, a nuż zechce chodzić w habicie? :D
OdpowiedzUsuńGdybym Bobkowi pozwoliła na 1min. zabawę rurkami, to miałabym w domu skotłowany stóg wiklinowego siana. A moje plecenie polega na tym, że wzajemnie wyrywamy sobie koszyk z rąk, pazurów, a ja jeszcze dodatkowo z jego zębów. Tak to wygląda;))
UsuńPrzypominam sobie teraz taką znajomą mojej babci, która haftowała stuły księżom. Bardzo mi się wtedy to podobało i naprawdę było fajne. A Ty masz megahiper maszynę, mogłabyś otworzyć manufakturkę wyszywania dla duchowieństwa... chociaż dziecko by było bezpieczne, że Twoja wróżba nie przejdzie na następne pokolenie ;)) (strzeżonego itd...)
Świetne koszyki. Co byś Ty bez tego Bobka zrobiła?
OdpowiedzUsuńTak, tak, Bobek to pierwszy dowodzący, tak plotę jak on zagra :)) A właściwie plotę jak on zagra mruczando, że już słodko zasypia i wiklina jest bezpieczna !!!
UsuńWłaśnie miałam pisać, że koty na czarno zatrudniasz! Pewnie z wypłatami też się migasz, w końcu porcja zwykłej karmy nie jest wystarczającą wypłatą za taką pracę! Tutaj łososia potrzeba, a najlepiej dwóch... na głowę oczywiście :)
OdpowiedzUsuńTeż coś czuję, że w końcu dobiorą mi się do tyłka za tych kocich pracowników. A mogą mi jeszcze dołożyć za kłusownictwo, bo Mi chodzi przecież na łowy i przynosi ciągle świeżynkę.. Dodatkowo, że cały czas jeszcze są nieletni, oj, beknę ja za wszystko !!
UsuńWeszłam tu sobie dziś w nocy, bo nie mogłam spać i potem żałowałam, bo chichrałam się do poduszki jak głupia i jakiekolwiek spanie w ogóle mi przeszło:) Ty jesteś lepsza niż prozac:)) powinni zapisywać Twoje posty na receptę jako środek antydepresyjny:) Koszyki są super, zresztą Mała Mi patrzy z takim zachwytem, że chyba lepszego potwierdzenia nie znajdziesz. Czekam na efekty szycia...Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńWiesz co, ja przecież wiem, że tak tylko piszesz...ale... właśnie w sobotę słyszałam, że I.J.Paderewski dostał papugę, którą nauczono po polsku parę słów i która siedziała obok, gdy on grał, a jak skończył to darła dziób: "Brawo, mistrzu, bosko, bis" albo szeptała "Boże, jakie to piękne". Wtedy sobie pomyślałam, że jeżeli nawet Paderewski potrzebował dopingu, to co my mamy powiedzieć?
UsuńMała Mi dawno nic nie spsociła i jest zachwycona planem nowej psoty, a nie moim koszykiem. Myślisz, że kogoś tu bardzie interesuje mój koszyk niż stan wody na Bugu we Włodawie? Stan wody jest ciekawszy!
Kiedyś próbowałam zabawy z papierową wikliną, ale koszyka nie udało mi się zrobić bo...brakło mi rurek;) ..ale wyszły fajne serduszka, które rozdałam ozdobiwszy wcześniej kwiatami - również z papieru. Gdzieś jeszcze chyba mam te białe serca...
OdpowiedzUsuńTwoi pomocnicy super dotrzymują towarzystwa:) ..u mnie bardzo podobnie;)
Pozdrawiam z wietrznej małopolski!
Jakie to musiały być piękne serca, bo te kwiaty jeszcze, już wyobrażam je sobie!
UsuńMoje towarzystwo ludzko-zwierzęce w całkowitej zgodzie poszło spać, tylko ja się nie poddaję, idę czytać, ale z zegarkiem w ręku - bo jutro rano do pracy...
U nas też duje mroźny wiatr, to ten grudzień z hukiem otwarł zimowe wierzeje... Ależ bym chciała, żeby te święta, na które czekamy to była Wielkanoc, święta, które uwielbiam !!
Dobranoc, spokojnej nocy, nie słuchaj wiatru, słuchaj kociego mruczanda....:))
Bardzo gustowne koszyczki i perfekcyjnie wyplecione. Kontrola jakości pierwszorzędna!
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za pochwałę. Kontrolerzy się nakontrolowali przy nich, ale właścicielka koszy doceniła kociaki i wytarmosiła z uczuciem każdego po kolei, ich ojca i wujka też, ale tych to bez powodu:))
UsuńŚwietne koszyki, a koty je po prostu podziwiają :) i funkcjonalność i urodę :) one nie chcą pracować - chcą własne koszyki :)
OdpowiedzUsuńTak, tak, im mało swoich, zagarnęłyby wszystkie koszyki świata. A najchętniej to same by sobie je uplotły, a Bobek to ma wybitny dryg do wikliny. Eee, wiem, że każdy, kto ma koty zachwyca się ich niepospolitymi zdolnościami...:))
Usuńjesteś cudowna, Twoje posty to lekarstwo na moje złe humory.
OdpowiedzUsuńA koszyki są rewelacyjne, dochodzisz do wprawy. Nie na darmo się mówi - trening czyni mistrza :-)))
Wiesz, że naprawdę coraz łatwiej mi idzie plecenie, wprawa pomaga i jest więcej przyjemności z ładnie wykonanej roboty. Tylko że ciągle mało czasu na to, co by się chciało zrobić. Krótkie dnie mnie też doprowadzają do rozpaczy (że takie krótkie!...)
Usuń