Wolny dzień wykorzystałam na rozpoczęcie procedury zaplatania koszyczków dla swojej kolegini, obiecanych kiedyś dawno, ale z wynegocjowanym późniejszym terminem realizacji pod warunkiem zrobienia dodatkowego trzeciego koszyczka. Koleginia w tych koszyczkach będzie hodowała rzeżuchę i inne zioła wspomagające zdrowie na przedwiośniu. Moim zdaniem idealnie kalendarzowo się wstrzeliłam w przedwiośnie.... Chociaż aura od listopada niezmiennie jest przedwiosenna...
Szybciutko je skończę, bo na moje szczęście nie miała żadnych wyrafinowanych wymagań, proste okrągłe koszyki, w sam raz na grządki z zielskiem do uprawy na kuchennym parapecie.
Z innej beczki.
Przypomnijcie sobie szybko, gdzie piliście dzisiaj herbatkę, jeżeli we własnym domu, to trudno, ale może np. w Zjednoczeniu, to zupełnie zmienia postać rzeczy.
Byście musieli się kropnąć na Konarskiego po swoją ambrelkę i oddać niestety ten nowy jedwabny en tout cas, co to uległ podmiance.
Ja piłam herbatkę do śniadania we własnej kuchni koło okna ("koło historyków" w oprawie miękkiej stoi na półce, tego się nie wypieram), potem byłam w .... Zjednoczonych lasach państwowych - ale bez picia herbaty - na fajnej wycieczce (połączonej ze zgaduj-zgadulą : Co to za drzewo? utrudnienie stanowiło brak zielonej oprawy na drzewach), dopóki deszcz nie zaczął padać i trzeba było zmykać; nie mieliśmy parasola o rączce zagiętej i kutasie, ani nawet pospolitego kaptura na głowę.
To nie ja tym razem.
Pochwaliłam (nie jestem pewna, czy naprawdę pochwaliłam) czystość Bobka, który higienę fizyczną stawia na pierwszym miejscu i patyczki kosmetyczne są teraz jego tarczą i orężem, a tu proszę, Szczurek idzie podobną drogą i poleguje wygodnie w misce marząc najwidoczniej o pachnącej kąpieli w różowej piance. (Ta różowa pianka nie jest od rzeczy, bo Szczurek nie jest stuprocentowym mężczyzną w swojej seksualności).
Miskę wzięłam w celu rozkręcenia w niej masy solnej, a Szczurek tylko czekał, żeby się tam rozłożyć i żeby o nim można było powiedzieć w dosłownym znaczeniu : kot w postaci czystej, a po kąpieli to nawet jak przejrzysty kryształ.
Masy solnej nie zrobiłam, bo przecież nie mogłam kotu brutalnie przerywać marzeń o kryształowo czystym kocie. A urzeczywistnić tych marzeń to już absolutnie nie, bo przecież marzenia są cudowne, o ile pozostają w strefie marzeń. Tych konkretnych Szczurka o kąpieli. Tylko!
Koszyczki w sam raz na zioło, albo "zioło" ale uwaga bo my jeszcze nie w Holandii. Śliczne, mam nadzieję, że nie będą malowane :-) ???
OdpowiedzUsuńZ przyjemnością doczytałam drugą część posta i się pouśmiechałam. Herbatę piłam dziś w domu. Pozdrawiam serdecznie :-)
Ha ha! ona, matka dzieciom, na pewno! miała na myśli tylko koszyczki na zieleninkę do wspólnej konsumpcji w jakiejś sałatce. Ale powiem jej, żeby się nie zagalopowała, bo do Holandii od nas jest dużo dalej niż tysiąc km - muszę zobaczyć jej minę :-))
UsuńJa niestety też piłam herbatę w domu, i mogę tylko sobie wyobrazić ten parasol, bo to chyba niezłe dzieło sztuki było...
Życzę słonecznej niedzieli :-))
Kotu jak najbardziej nie wolno wydzierać miski coby te kryształowo-różowe marzenia w futrzanej główce kiełkowały jako ta rzeżucha w koszyczkach :)
OdpowiedzUsuńNa zrzeszeniu owszem byłam, ale żłopałam tam kawę, więc do podmiany się nie przyznaję ;)
Polsce do Holandii daleko. "Różowa mentalność" to akurat najmniejszy problem.
Jeżeli byłaś na zrzeszeniu i kawy nie piłaś irlandzkiej, to trzeźwym okiem lustrowałaś otoczenie i jesteś świadkiem koronnym w tej kryminalnej sprawie!
UsuńA w tej misce musi coś być tajemniczego, bo jak tylko zwolniło się miejsce po Szczurku, to rozsiadła się tam Mała Mi. Może nawet zacznę przyjmować zapisy albo wydawać numerki na miejscówkę:))
Bardzo praktyczne te koszyczki, czy można zapytać jaka to technika?
OdpowiedzUsuńKoszyczki najprostsze jakie mogą być z papierowych rurek, tak zwana papierowa wiklina. Swoją drogą ta nazwa jest trochę krzywdząca, bo ktoś, kto czyta "papierowa wiklina" spodziewa się jakiegoś badziewia :))
Usuń:) koszyczki będą miały fajna zieloną czuprynę, a będą w jakimś kolorze?
OdpowiedzUsuńKot w misce, może oczekuje jakiejś kąpieli, owszem, ale bliższa bym była kąpielom błotnym niż w różowej pianie:))) ostatnio mój kot (bardzo podobny do Twojego:) przyszedł z oblepionym futrem właśnie w jakieś błotko:) no, może to maseczka jakaś w kocim wydaniu, może polepsza jedwabistość futra?:) No tylko koty o tym wiedzą:)))
Pozdrawiam i miłej niedzieli życzę:)
Mój Szczur właśnie dzisiaj, może po wczorajszych miskowych marzeniach, postanowił zrobić coś szalonego, czego nigdy jeszcze nie robił. Poprosił chyba wszystkie okoliczne koty i psy, i może jeszcze jakiegoś żula spod sklepu, żeby go porządnie obsikali! I taki rozmarzony wrócił do domu z pieśnią na ustach. Gdyby nie ta pieśń, to wpakowałby nam się nawet do łóżka.... Ale pieśń mnie zaalarmowała, że coś jest nie tak. Skończyło się to dla Szczura prawdziwą kąpielą, i to nie w niebieskiej misce z różowymi bąbelkami :))
UsuńNo to pobalował!!:))))
UsuńKochana, Ty się bój, bo to może jeden z Twoich kotów był tam i skorzystał z okazji! Zaraz szturmowcy Ci do domu wpadną i kota w kajdankach wyniosą! Tu nie ma co się zastanawiać, sprawdź dokładnie...
OdpowiedzUsuńWłaśnie w sobotę 7.lutego wszystkie mają alibi, jeden daje drugiemu. Całe towarzystwo spało, nikt nic nie pamięta... Ja osobiście zaświadczę za Szczurka, bo leżał na moim biurku, a zniknął tylko na jakieś półtorej godziny;))
UsuńNo widzisz to Bobek te kosmetyki to dla Szczurka organizował,:) nie dałaś mu to se Szczurek sam zapachy inne skombinował. Koszyki na zioła w sam raz niezależnie od tego jakie to ziółka tam wyrosną. Sama nie wiem czy wolę te nasze rodzime, czy te holenderskie:) Idę, na herbatę, może znajdę coś jeszcze w kuchni:))
OdpowiedzUsuńWcale bym się nie zdziwiła, gdybyś w swojej kuchni znalazła ten poszukiwany z rączką zagiętą..., bo jesteś najmniej podejrzaną osobą, Pani Profesor i autorytet... ale kiedyś odrzuciłaś ofertę Szczureczką (nie wiem jak się o tym dowiedział.... a może sama wyklepałam w złości na niego, żeby sobie nie wyobrażał, że jest takie cudo), no i się rypło! bo wzgardzony kot jest zdolny do najgorszego! Niby poszedł w tango z obszczymurkami, a tymczasem Tobie podrzucił wykradziony (może przez Bobka, który wprawiał się na złodziejstwie patyczków w Rossmanie) w Zjednoczeniu parasol.
UsuńWielkie Nieba, jakie ja potwory wyhodowałam na własnym łonie!
A jeszcze ten nieszczęsny parasol.. utop go, "zakop, schowaj, nikt się nie dowie", miej litość dla Szczura i Spółki.... hm, one to już na pewno na holenderskim towarze jechały, bo na rodzimym by nie było takich kombinacji alpejskich :))
Moje koty są
Dobrze, że się samo opublikowało, bo już sama nie wiem, jakie te moje koty są...naprawdę :))
UsuńŚpiące koty mają w sobie coś tak błogiego, że nie da się ich ruszyć; ja wczoraj cały dzień łóżka nie pościeliłam, bo spał w nim kot;-)
OdpowiedzUsuńTo jest ich podły szantaż emocjonalny, zwalisz kota z łóżka i się czujesz jakbyś jakieś przestępstwo najgorsze popełniła przeciwko kociemu rodowi ;-))
UsuńKoszyczki super:) U Ciebie to ja się zawsze ubawię po same pachy;)))) Albo jeszcze wyżej:)))))
OdpowiedzUsuńKoszyczki są bardzo łatwe, trenowałam sploty na takich właśnie okrągłych, bo dobrze mi szło. Niedługo zacznę bardziej skomplikowany, to wtedy dopiero będzie zabawa i beczka śmiechu:))
UsuńNie dziwię się, że dałaś pospać Szczurkowi :) też bym odpuściła :) A swoją drogą, to chyba nie ma miejsca, gdzie nie wcisnęłyby tych kocich dupek :)
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie pleciesz - ziółka będą się dobrze komponować z nimi :)
A herbatę piłam w domu - mam świadków, jakby co ;))
Oj, nie ma takiego miejsca, a kocia dupka idealnie nadaje się jako kompres na całego człowieka. Że waży ze dwie tony jak tak nas przygniata, to jest nieważne. Zresztą wolisz przestać oddychać i się udusić niż strząsnąć z siebie ten słodki ciężar:))
UsuńAle miałyśmy nosa żeby nigdzie 7go nie szwendać się po mieście z tą herbatą, no nie?
koszyczki super, a i za uśmiech na twarzy dziękuję!!
OdpowiedzUsuńDzięki, że tak piszesz miło o moich koszyczkach! Fajnie by było coś bardziej wyszukanego ukręcić.... tak tylko westchnęłam :))
Usuń