niedziela, 15 marca 2015

W sobotni wieczór

Nie, to nie moje zręczne paluszki się trudziły, żeby zrobić papierowego łabędzia...
Byliśmy wczoraj w gościach i pstryknęłam fotę. Bo do tego łabędzia cały czas oczy mi leciały i miałam wielką chrapkę dopaść jakichś karteczek i ukręcić z nich takie ptaszysko, tylko łatwiejsze, albo cokolwiek, tylko łatwiejszego.
Robiłam kiedyś dawno różne drobiazgi techniką orgiami w epoce takiego jednego fin de siècle'u swojego życia.
Gospodarze prawie-prawie wepchnęli mi  łabędzia w prezencie, żebym zaspokoiła w samotności u siebie w domu tę chrapkę i odwzorowała łabędzia metodą osobistego rękodzieła.
Ale podziękowałam wylewnie za tę ich życzliwość, w zamian zrobiłam sobie zdjęcie.
(A to zdjęcie powinno mieć nazwę: Zero ambicji artystycznych.
Proces fotograficzny wyglądał tak:
1. Zdjęłam łabędzia z półki. Dlaczego zdjęłam?  chyba, żeby tło, na którym się prężył nie rozpraszało wzroku. A na tle księgozbioru wyglądał artystycznie i dekoracyjnie.
2. Postawiłam na oparciu fotela, z którego musiałam wcześniej się podźwignąć, a dziwnie te całkiem nieduże procenty wypite wyłącznie dla dobrego trawienia, osłabiły moje nogi.
3. Pstryknęłam telefonem fotkę.
4. Odstawiłam łabędzia w jego artystyczne otoczenie dla dalszej dekoracji półki).

Wiedzieliście, że pierwsza para sprowadzonych do Polski łabędzi to był prezent dla Barbary Radziwiłłówny od Zygmunta Augusta? Oprócz tego, że ryzykował dla niej koronę, to dał jej parkę monogamicznych łabędzi. Ten to potrafił kochać kobietę!



Ale od początku.
Na sobotni wieczór zostaliśmy zaproszeni do znajomego małżeństwa, gdzie małżonka nie toleruje glutenu. Wpadłam na pomysł, żeby jako gościniec upiec chlebek sytości, którego przepis znalazłam u HappyAlimak  (http://happyalimak.blogspot.com/) , zachęcała ona do wypróbowania wypieku chlebka z różnymi przymieszkami, chlebek na którym się wzorowałam jest wytrawny. Postanowiłam upiec taki chlebek na słodko, czyli bez ostrych przypraw, które dodała HappyAlimak, ale ze słonecznikiem, migdałami, rodzynkami i figami, bo idealnie pasują do tego alkoholu, który wzięliśmy do kompletu. Miałam zamiar upiec chlebek na próbę i uzależniłam zabranie go od tego, czy będzie smaczny.
Był!



Na wstępie opowiedziałam wszystkim o chlebku sytości, że bezglutenowy,  i że ja zrobiłam w wersji na słodko z bakaliami. Chlebek spotkał się ze słowami uznania ze strony pani domu i ogólnym aplauzem. Tylko w przypadku dwóch kolegów zachodzi podejrzenie, że ich aplauz bardziej dotyczył butelczyny, która w tym samym czasie trafiła na stół.

A ten piesek na obrazku, to jest taki wyjątkowy piesek, że nic go innego nie interesuje poza gorącymi uczuciami do swojego właściciela.
 
Inne psy na jego miejscu by żebrały pod stołem, urządzały monodram pt. zdychający z głodu pies przy zastawionym suto stole. Inne psy tak by zrobiły, ale nie Joko.
Ten pies ma w pogardzie zraziki i faszerowane bakłażany; on tak kocha swojego pana, że chce być blisko i drzemać u niego na kolankach, bo właśnie się zmęczył dokazywaniem.
Pan oczywiście wziął psa na kolana, bo kto się oprze takiej miłości?

a wtedy pies błyskawicznie złapał w pysk co tam było na talerzu i dał nura pod stół, też błyskawicznie.  Nikt nie pamięta, co było na talerzu, a ten przed którym stał  talerz twierdzi, że było tam tylko pół ogórka konserwowego. Wszyscy mają nadzieję, że pies nie połknął go błyskawicznie (bo taki ma styl), tylko gdzieś schował, tak jak zawsze chowa dowody swoich przestępstw. Często chowa do brzucha, ale może nie tym razem. Taki grzeczny pies z ogórkiem konserwowym w brzuchu? bzdura i plotki, żeby zepsuć opinię grzecznemu psu!

12 komentarzy:

  1. To była udana wizyta. Coś dla ciała (brzucha), coś dla ducha (łabędzia sztuka) i coś dla psa (ogórek;)) Chyba pies wyszedł na tym najgorzej;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pies miał zwyczajnego pecha, może nasz 13.piątek to dla psa 14.sobota, bo gdy w końcu coś ukradł, to najgorszy kąsek z możliwych. A to podobno taki delikatesik, i pewnie mu głupio, że przy gościach na ogórka się połaszczył:))

      Usuń
  2. Opis psiej miłości do pana - bezcenny :)) Miałam kiedyś, wyspecjalizowaną żebraniu, jamniczkę - jej wzrok zdawał się mówić do gości - "głodzą mnie, jedzenie wyciągają tylko przy gościach" :)) uwielbiała gości :)
    O geście Zygmunta Augusta nie wiedziałam, a na pierwszy rzut oka myślała, że to cudo origami jest Twoje dzieło :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Głodzą mnie! haha, dzięki niej goście spełnili dobry uczynek i nakarmili głodującego psa. Jaki cwany stwór, co?
      A Matys to robi tak: ma zawsze takie wygłodzone oczy (jak Twoja jamniczka), że jak usiądzie obok taki chudy i patrzy, to każdemu gościowi staje w gardle każdy kąsek. Więc wszyscy karmią Matysa. Jak się już napcha, to idzie za dom się wyrzygać (!) i wraca znów głodny i chudy. Ten to dopiero ma zryty beret:))

      Usuń
    2. Ło rany, spłakałam się:D Zaburzenia łaknienia, to nie tylko ludzki problem;-)
      Nasz Maniek tak się potrafi wyciągnąć za jedzeniem, że dostaje łapkami do stołu (z podłogi!) choć to w sumie mały kotek jest. Tylko w jego przypadku nikt się nie nabierze, że głoduje, bo tłuściutki z niego grubasek:-)

      Usuń
    3. Słyszałam, że koty jedzą tylko tyle żeby zaspokoić głód, a psy to łakomczuchy i potrafią się bez miary obżerać. Nie wiem, czy to całkowita prawda. Bo mój pies Kubuś je wykwintnie i mało, a kot Szczurenio łyka w całości i wylizuje cudze miski . A może mam do czynienia akurat z tymi dwoma wyjątkami w regule:))

      Usuń
  3. O metodach nabierania stołowników na głodną psinkę to ja mogłabym książkę napisać, tylko mój pies to głód ma tylko w oczach bo cała reszta świadczy o tym, że żarcia mu nikt nie żałuje a wręcz przeciwnie, ale czy te oczy mogą kłamać?:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczy absolutnie nie mogą kłamać! W ogóle pies to to prawda absolutna:))
      Jak byłam dzieckiem to mieliśmy psa, który miał przez jakiś czas chorą nogę i kulał. Gdy szliśmy z nim na spacery, a pies biegł przodem (wtedy jakoś nie było zwyczaju prowadzenia psa na smyczy) więc nawet czasem dość daleko. I gdy w czasie rozmowy padło zdanie : "już go ta noga nie boli", nasza psinka natychmiast zaczynała kuleć, tylko że prawą nogę zwykle z lewą myliła... Nie pamiętam, czy znała numer na głodną psinkę, pewnie znałam, bo to był pies superbajerant :))

      Usuń
  4. Jeśli chcesz to Ci takiego łabędzia zrobię, będziesz mogła całkowicie zaspokoić swoje chęci posiadania ptaszyska ;)
    Chlebem kusisz, a nam nie zostawiłaś nawet okruszka, no jak tak można?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na wystawie z butami w galerii sklepowej widziałam łabędzia takiego jak ten, ale olbrzymiego i z rozpostartymi skrzydłami. I ten to naprawdę wyglądał po królewsku. Składałam kiedyś drobiażdżki, ale takiego ptaka zrobić to wyzwanie, podziwiam Cię za to. Oj, może mi kiedyś starczy chęci i cierpliwości!
      A chlebek zeżarli wszyscy, bo ciekawi byli smaku, i pani bezglutenowa została z niczym, i nic jej nie zostało oprócz zrobienia dobrej miny.... :))

      Usuń
  5. E tam wyzwanie od razu, parę godzin zawijania papierków niczym ten świstak z reklamy, a potem to już sama przyjemność :)
    Ahhh, skąd ja znam to podejście ;) Na grill wege przynosi sobie swoje jedzonko, oczywiście tak żeby się najeść. Okazuje się, że wszyscy chcą spróbować, a wege zostaje z pustym talerzem w otoczeniu ludzi zajadających się mięskiem ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie tak, jakbyś przy tym była! A gdy powiedziała, że ona będzie piła piwo, bo wit B zamiast ze zbóż, to z piwa przyjemnie sobie pozyska, to kobiecinie nawet piwo rozczęstowali między sobą. Ale zrobiła psikusa i wystawiła tego piwska baryłkę dla tych swoich serdecznych przyjaciół;))

      Usuń

Dziękuję za odwiedziny.