Nie wiem jak u Was, ale tutaj pogoda pokazała pięćdziesiąt rozmaitych twarzy: piekące słońce, za chwilę chmury z deszczem bądź śniegiem, wiatry jakieś wściekłe lub nieruchoma bezwietrzna sielanka (tak, taka też była, tyle że słońca w tym momencie nie zauważyłam, to nie wiem czy można mówić o sielance, ale ładnie zabrzmiało).
Tulipany na tle tej niezdecydowanej aury to wczorajsza fota z okna mojej mamy, drzewa są jeszcze całkowicie nagie, ale za parę dni, jeżeli będzie tak ciepło jak obiecują prognozy, to buchnie zielenią i będziemy kroczyć naprzód pod rękę z prawdziwą wiosną.
Usłyszałam w radio, że gdzieś blisko nas, gdzie monitorowane są bocianie gniazda, odnotowano przybycie gospodarza i jego krzątaninę w celu naprawy kwatery na przybycie żony i na planowe powiększenie rodziny.
Bilans poświąteczny w moim zwierzyńcu wygląda średnio, bo na minusie jedna pocięta przez szkło łapa Tofikowa. No i gdzie toto się szwędało? milczy, a pytany bezczelnie odwraca głowę.
Lany Poniedziałek dopadł Bobka w zwykłą środę wczesnym rankiem i zaskutkował dziwnym zezem.
W momencie, gdy na ciekawski nos (i cały łepek) spadły zimne prysznicowe krople, oczy powędrowały zobaczyć, co z tym nosem (bo po co innego powędrowały do środka?) i tak już zostały w tej pozycji.
Nie wiem, czy tak już będzie na zawsze, właśnie śpi, nawet zawołany nie otwiera oczu (co nie jest dziwne, bo to jego normalne zagranie - podnieść łepek, a oczy mieć zamknięte).
Liczę, że w czasie nieprzerwanego 12 godzinnego snu oczy mu się naprawią.
Nas w domu nie będzie, to niech śpi i naprawia oczy, zaraz mu powiem, żeby sobie nic innego nie planował.
W rękodziele wciąż na minusie.
Tylko jakieś krawieckie poprawki mało spektakularne.
A nie, szyję sobie bluzkę (szyję, szyję, uszyć nie mogę. Będzie marszczona przy dekolcie, z szerokimi rękawami też marszczonymi, ale zebranymi w mankiet; znalazłam wzór w jakiejś zeszłorocznej Burdzie i krzyknęłam alleluja! i nie było to wielkanocne zawołanie, lecz zachwyt nad tą bluzką. Zachwyt zachwytem, a szycie i tak w dalekim lesie).
Przypomniałam sobie o niej teraz, bo nie wiadomo skąd tu znalazła się miseczka na szpilki obok mnie. Już wiem skąd, szpilką wyciągałam paprochy z takiego urządzenia wi-fi, i miseczka została, a teraz okazało się, że jest niczym supełek na chustce przypominający, że bluzka czeka na odpakowanie i kontynuację procesu krawieckiego.
Tak niefortunnie się składa, że muszę się zaraz oddalić do pracy, jak pech to pech !
(dla bluzki, bo mnie po pierwszym zrywie jakoś minęła szyciowa ochota i będę musiała ją na nowo w sobie rozpalić; jakaś większa rozpałka będzie tu potrzebna ...)
Witaj:)
OdpowiedzUsuńFakt, koty w taką pogodę różnie się zachowują;) ..ale żeby od wewnątrz nos naprawiać..? No może to i dobry pomysł:) Fajnie wygląda ten Twój śpioch:))
Moje trzy sztuki też teraz śpią, jeden, rudy, zajął całą sofę (dwuosobową jakby co;) a dwa w drugim pokoju urzędują - zrobiłam im z takiego pudła z grubej tektury "tapczan";)) bo taki kształt tapczanu mi przypomina to moje dzieło;) no i leżą to jeden to drugi, jak nie na parapecie (podgrzewanym;) to właśnie na tym tapczanie;))) ..Rudego tam nie wpuszczają, nawet się tam nie pcha...i wzajemnie też;) no co za dogadane koty!:)
Na bluzkę przyjdzie jeszcze czas! ..a może sama z siebie powstanie jakimś dziwnym, magicznym sposobem?;)
Gdyby Twoje koty potrzebowały sierści do zabawy :)) to mogę podesłać - mój pies zaczął się lenić i jeszcze ze dwa wiaderka się uzbierają;)) hihi:)) Zawsze na wiosnę się śmieję, że Mafa współpracuje z ptakami - zaopatruje je w wyściółki do gniazd, takie cieplutkie i przytulne:)) ..kiedyś gdy czyściliśmy budki zauważyłam właśnie Mafki sierść jako posłanie, tak pięknie zaplecione!:)Stąd wyszły odpowiednie wnioski:)
Miłego dnia!:)
Chciałabym, żeby bluzka zrobiła mi niespodziankę i sama się dokończyła:)) Dam jej na to trochę czasu, bo i tak się sama nie zabieram.
UsuńTwoje zwierzątka są społecznie użyteczne! A moje koty to powinien psychiatra wziąć na długoterminowe przesłuchanie, dopiero dziwnych rzeczy by się dowiedział. Zresztą psy też się kwalifikują do leczenia. Asza tak biegła (faktem jest, że nas długo nie widziała, cały dzień), biegła, biegła, ale wcale nie do nas, tak ją wzięło na bieganie w formule jeden, że aż stratowała Kubusia, który grzecznie stał i rozmyślał na pewno o tym, co dostanie do jedzenia na późną kolację, bo miał rozmarzoną minę. Kubuś przeżył, ale mało brakowało, bo Asza ten cielak w psiej skórze, przebiegła po Kubusiu i go wdeptała w glebę. A może Kubuś jest w szoku to ciągle żyje, zobaczymy, czy wstanie na nogi jak minie szok... No i tak wygląda życie z wariatami.
Spokojnej nocy:))
:)))
UsuńSpokojnej nocki i dla Ciebie i dla Twoich zwierzaczków:) i jeszcze dla tych, których lubisz - tutaj już sama sobie dopisz kogo chcesz;)
U mnie przez cały weekend padał śnieg na przemian z deszczem. Kiedy myłam w piątek okna, akurat kończąc ostatnie zaczęło sypać śniegiem, nie szczędząc go mojemu parapetowi we wnętrzu pokoju. Mogłam sobie od razu ulepić bałwana, albo i ze dwa, coby uczcić nadchodzące święta ;)
OdpowiedzUsuńWielkanoc z prószącym śnieżkiem! komedia po prostu.
UsuńNa szczęście dużo już jest wiosennych kwiatków, to można rozstawić je na parapecie i zasłonić zimowy widoczek, żeby się nie wkurzać, że ta wiosna idzie i nie może dojść. Ja tak ostatnio robię,... wiem, że sama siebie oszukuję, ale nie umiem się powstrzymać:))
U nas był kwiecień plecień, ale nawet jak świeciło słońce, to zimno było i wiało... Ale co tam pogoda, już upuściłam z jej powodu frustrację na swoim blogu...
OdpowiedzUsuńKocio jest kochany!
I miłej pracy:-)
Kwiecień ma jeszcze szansę pokazać swoją dobrą wolę i trochę nas porozpieszczać. Zobaczymy, jak to będzie....
UsuńKocio kochany i nawet był grzeczny... chyba, że jeszcze coś się ujawni:))
U mnie ilość oblicz pogody bliżej Światowida niż Greya :), ale też skrajne humory pokazywała :) Fajnie, że prognozy optymistyczne, bo to że wiosna coraz bliżej, widzę po linieniu się kota.
OdpowiedzUsuńJa też mam kilka rozpoczętych rzeczy i czekają na podpałkę :)) Fajna niciarka :)
na rozpałkę nie podpałkę - aż tak źle nie wyglądają ;))
Usuńhaha, na rozpałkę i odpałkę, a na pewno nie podpałkę:))
Usuńpięćdziesiąt - bo ja to zawsze wszystko wyolbrzymiam:)) a w ogóle było parę wariantów pogodowych z deszczem, słońcem, wiatrem i śniegiem, tak jak i u Ciebie. Ważne, że nie było trzęsienia ziemi i tweestera,, tfu trzy razy za lewe ramię!
O tak, kłaki latają jak jaskółki... będzie wiosna :))
O tak Wielkanoc była bardzo domowa, nic tylko siedzieć w domu i jeść:) ale w sumie u mnie nie padało nic z nieba tylko strasznie zimno i wietrznie było. Moje prace manualne też czekają cierpliwie, w końcu po Świętach człowiek musi trochę odetchnąć:) Pozdrawiam poświątecznie:)
OdpowiedzUsuńDwa dni to było mało, a święta takie ważne... aż dziwne, bo my tak lubimy świętować. Czułam się poszkodowana w imieniu nas wszystkich, bo szwagier pracujący w Niemczech przyjechał na święta już w czwartek, bo tam Wielki Piątek to już jest święto. Byle jaka pogoda zrekompensowana długimi świętami, to odpowiednie podejście:))
UsuńA teraz spojrzałam za okno i widzę świat, a raczej nie widzę świata wcale, bo dookoła gdzie okiem sięgnąć biała mgła, może to zapowiedź wreszcie pięknej wiosny...:))
U nas też pogoda była przedziwna. Wszystkie pory roku w jednym jak w jakiejś bajce. Czekam na tą bluzkę
OdpowiedzUsuńDzisiaj za to było ciepło i może już zima nie wróci! A ta bluzka niech wykorzysta okazję do kreatywności i sama na razie pokombinuje... :))
UsuńU mnie też w końcu było słońce :) miłego dnia
UsuńU nas padał śnieg o średnicy 5 cm. I mały grad czasami. A zwierzakom powiedz żeby się ogarnęły trochę po wiosna idzie;) Co do bluzki to wcale Ci się nie dziwię;) Ja to bym się nawet nie porwała na coś takiego;)
OdpowiedzUsuńNajgorzej jest z Tofikiem, bo pochlastał się z okazji tej wiosny. Zamiast ruszyć na panny, droga wolna, to desperat dorwał gdzieś szkło i dawaj łapę ciachać. Cud, jak się bez lekarza obejdzie!
UsuńI jak? Minął zez? Bobek to po prostu delikatna mężczyzna, od samego kocięctwa, i trzeba na niego chuchać i dmuchać. A Tofik całym sobą pokazuje, że prawdziwy facet to musi dzieciaków narobić i mieć blizny :P
OdpowiedzUsuńZ tym zezem to podejrzewam, że to jakaś sztuczka kocia. Zawsze teraz, gdy biorę go na ręce (a biorę kota bez problemów ocznych), to on mnie odpycha ze wstrętem łapkami i robi przeraźliwego zeza. Świr podręcznikowy:)) A Tofik to nienormalny ojciec nienormalnego syna, cholerna rodzinka pl:))
UsuńKoty czasami robią zeza jak są głaskane, a Bobek może strzela oczami jak zły? Majka czasami robi taki wytrzeszcz jak chce przekazać światu żeby się od niej odwalił, ale zawsze osiąga efekt odwrotny od zamierzonego bo mamy z tego ubaw :P
UsuńTak, to Bobek wszedł w etap niedotykalskiego chłopca, nie głaszcz! nie bierz na ręce! najlepiej daj mu spokój! a jeszcze nie napisałam, że przy tym drze japę, jakby go ze skóry obdzierali! Przez to, że chorowity to go rozpuściliśmy jak dziadowski bicz:))
Usuń