Lubię kwiaty, ale mam wobec nich taką własną metodę prowadzenia: robię różne rzeczy, żeby wiedziały, kto jest tu panem (najpierw serdecznie podlewam w namiarze, a potem przesuszam z wychowawczym, ale wrednym uśmiechem).
Jak każdemu najgorszemu tyranowi, tak i mnie drgnie czasem serce, w ramach rekompensaty cały dzień mogę poświęcić na ogrodnictwo, i w sumie jest on przeważnie ładny i kolorowy.
Ale jak ktoś chce znaleźć dziurę w całym, to zawsze znajdzie.
Mamy takiego kolegę, który zawsze znajdzie.
Sam projektuje ogrody, fizyczna praca w ziemi to dla niego życiowy eliksir, a na mój ogród ciągle wygłasza opinie, że źle siamto, źle owamto, i wszystko źle.
A bardzo dba o to, żebym dobrze wiedziała, co myśli na temat mojego fatalnego obchodzenia się z roślinami, ogrodowy kurator i neofaszysta!
Właśnie u niego zobaczyłam wczoraj takie coś, co on kupił na starociach. Widziałam gdzieś wersję podobną, ale lew miał na nos zawieszoną półokrągłą kołatkę, którą się pukało w drzwi. Kolega zobaczył zachwyt na moim obliczu i nawet zgodził się sprezentować mi lewka (trochę wyżebrałam), pod warunkiem, że powieszę na murze, bo niestety nie mam drzwi do ogrodu, i mam przed wkroczeniem tam modlić się w intencji roślin, bo bez łaski niebieskiej biedne one są u mnie.
(E tam! w innych okolicznościach byłby to dobry powód, żebym mu pokazała wzniesiony w górę środkowy palec, ale bardzo by mi się chciało mieć w ogrodzie taką lwią główkę, więc zrobiłam durną minę i tylko mu przymilnie przytaknęłam, że tak, każdorazowo będę prosić, Jawohl!).
No to dostałam, nie dość że fajnie wygląda, to stwarza nadzieję, że mojemu ogrodowi już teraz żaden żywioł nie zagrozi.
A jak coś tam się nie uda, to będzie na kolegę, że lwia główka nie upilnowała.
Nie odbiegając od ogrodowego tematu, to zahaczyłam też wczoraj o placyk, gdzie sprzedają wiosenne kwiatki rabatowe
Specjalnie miałam ze sobą kosz, w który chcę wstawić kilka kwietnych doniczek i ustawić dla ozdoby w domu albo przed domem. To się dopiero okaże, bo tak daleko nie dotarłam z tymi planami kompozycyjnymi.
Wśród kwiatków zobaczyłam żabki ceramiczne, błyszczące jakby dopiero wyskoczyły z wody.
Co do walorów wizualnych to dziesięć na dziesięć, i najważniejsze, że bocianów się nie boją, zresztą kotów i psów też nie! A oczko wodne błaga o dwie żabki, chyba się ugnę...
Spotykają się dwie żaby. Jedna zdyszana mówi do drugiej:
- Słuchaj, słuchaj, tam w szuwarach gwałcą!
- Skąd wiesz?
- Jak to skąd? Wczoraj byłam, dzisiaj byłam i jeszcze jutro pójdę...
Starocie, kwiaty i na dokładkę koszyk z gazet (niemalowany:)) czyli moje klimaty:) No może poza żabami bo nie mam oczka wodnego, chociaż bardzo bym chciała, ale póki co jest tylko w sferze planów dalekich a plany dalekie w moim przekonaniu ostatnio nie istnieją więc oczko tym bardziej;) A gdzie te szuwary, nie wiesz przypadkiem?
OdpowiedzUsuńPół dnia dzisiaj szukałam tych szuwarów (nazywało to się sobotnie zakupy, ale wszędzie trzeba szukać i się nie ograniczać. Jak coś wyczaję, to napiszę:))
UsuńNo nie, Ty dokonujesz cudów akrobacji i wykonujesz swoje zadanie planowo i z równowagą! W sprawach podstawowych sprawiają nam przyjemność same drobiazgi i zawsze tak będzie:)) No to zbierz siły do oczka, bo trochę z nim zapieprzu jest:))
Swietne zabki,,a temat szuwar hmmmm interesujacy..a na bratki napatrzec sie nie moge..sliczne.W naszym oczku wodnym mieszkaja lilie wodne.Ubolewam ze malo bywam na wsi..ale mowi sie trudno..sa wazniejsze sprawy .Milego tygodnia Ci zycze.)
OdpowiedzUsuńTeż bardzo lubię bratki, ze względu na ich uśmiechnięte mordki. I kolorki takie żywe. Wieś o tej porze roku to najlepsze miejsce, żeby zobaczyć jak świat budzi się do życia, oj, nęci człowieka życie w zgodzie z naturą. A tu cały czas wręcz przeciwnie, ale co zrobić...:))
UsuńFajne to - do ogrodu bardzo pasuje. W sumie to możesz się pomodlić do lewka - trochę kojarzy się z ołtarzykiem :) I jak masz ładny koszyk :)
OdpowiedzUsuńA do tego oczka to chcesz taki napalone żabki? :)) Pozdrawiam :)
Prawda, że trochę kojarzy się z ołtarzykiem dla króla lwa! A lew to przecież kociak duży! O Mater, kot ma pilnować ogrodu - i to jeszcze muszę go ładnie poprosić!
UsuńNapalone żabki to wyrównałyby trochę wiosenny bilans, bo wśród moich kotów z amorami słabiutko. Tylko Mała Mi jest zaangażowana emocjonalnie - leje delikwentów po pyskach - wg szkoły jej ojca Tofika:))
Oj, mam to samo do roślinek! I starsznie mnie to boli, bo też bym chciała mieć takie bujne i piękne roślinności zielone i kwieciste... Ostatnio podjęłam kolejną próbę - robię sobie warzywniak na balkonie. Sadzonki zasadziłam, nasionka wysiałam... Ale czy się plonów doczekam???? Chciałabym mieć takiego kolegę, co by mnie tak mobilizował i jeszcze bóstwa opiekujące się florą prezentował...
OdpowiedzUsuńTen kolega jest taki monotematyczny, że chyba byś nie chciała! (Mogę to napisać, bo on tym wie, nie raz już mu to mówiłam, a jak przeczyta czarno na białym, to może wreszcie do niego dotrze. Zdarzają się czasami tacy dziwacy wśród normalnych ludzi...) Gratuluję Ci pomysłu z warzywnikiem! oby ładnie rosło! (na psa urok)
UsuńOj tam, nie przejmuj się, dostaniesz co chcesz, a reszta umowy może wyparować :) W końcu prezentów się nie odbiera, a umowa spisana nie była :)
OdpowiedzUsuńPewnie, że tak. Bo są przypadki, że wszystkie chwyty dozwolone, a jak ma się do czynienia z szalonym ogrodnikiem, to szczególnie. On do swojego ogrodu nie potrzebuje lewka do nadzorowania, a u mnie może być szansą dla ogrodu (jeżeli się dobrze sprawi:))
Usuń