Znalazłam w sieci i przepisuję, choć i tak każdy we własnym zakresie wszystko to wie, ...ale skoro już wypunktowane, więc co nam szkodzi... :
Miłość.
Gdy będziesz ją przejawiał, inni ją odwzajemnią.
Radość.
Doda ci sił do walki z problemami.
Pokój.
Pomoże ci uniknąć konfliktów z drugimi.
Wielkoduszna cierpliwość.
Pozwoli ci być szczęśliwym mimo prześladować.
Życzliwość.
Pociągnie do ciebie innych ludzi.
Dobroć.
Jeśli będziesz ją okazywał, drudzy pośpieszą ci z pomocą, gdy znajdziesz się w potrzebie.
Wiara.
Upewni cię o życzliwym kierownictwie Boga.
Łagodność.
Sprawi, że zaznasz spokoju serca, ciała i umysłu.
Panowanie nad sobą.
Pomoże ci popełniać mniej błędów.
Teoretycznie wszystko jest mi znajome od dawna, co nie przeszkadza mi być na bakier z niektórymi punktami, a mają one przecież przyczyniać się do szczęścia. Najbardziej dziwi, że nie ma tu nic o zdrowiu. Może dlatego, że na nie mamy wpływ ograniczony, albo żaden.
Przeczytałam książkę.
"Cień po dniu" autor nazwał powieścią autobiograficzną; rzeczywiście jest powieściowo, i trochę reportażowo (np. z żeglugi jachtem po Missisipi, z wycinania lasów w Finlandii), wspomnieniowo (o znanych postaciach, np. o poznaniu Johna Lennona), podróżniczo: w przeszłość ("Pięknie jest czuć zapach czasu, którego się nie przeżyło"), i po współczesnym świecie na szeroką skalę.
Ta książka skojarzyła mi się z filmem, autor jest przecież zdolnym reżyserem ("Aria dla atlety". "Magnat", "Przedwiośnie"), więc ta książka pasuje mi na film drogi. Przystanki na tej drodze to zainteresowania autora: filmowe, teatralne, sportowe, podróżnicze, malarskie, literackie.
A tu proza w próbce:
"W różnych okresach człowiek natyka się na znaki, których sensu nie rozpoznaje, gdyż w sposób bardzo naturalny są one wtopione w rzeczywistość.
Ale występują w takim czasie, w takim miejscu, na takiej drodze, w takim natężeniu, że tworzą ciąg nieprzypadków.
Są naszą obiektywną podświadomością, którą dostrzegamy, lecz nie odczytujemy jej komunikatu.
Dopiero po latach, gdy żyćko naknoci, napsoci, zaskoczy, widzimy jasno, że klucze zostały dane, ostrzeżenia przekazane, rozwiązania podpowiedziane.
Tylko kto by tam czytał rzeczywistość przez Jungowskie okulary.
Rzeczywistość się zdarza, przemija i powtarza, a my ludzie w drodze, uważamy tylko, aby się nie spóźnić na pociąg czy samolot."
Ja właśnie tak żyję, bo całkowicie bezmyślnie z dnia na dzień. Rozczytywanie rzeczywistości jako bardzo ważną rzecz, sobie zostawiam na czas wyciszenia, czyli na moment wieczornego przyłożenia głowy do poduszki. Ale przeważnie zanim głowa dotknie poduszki, to już niepodzielną władzę sprawuje nad nią Morfeusz i "rozmyślanie" tradycyjnie idzie się bujać.
Rozważam przechytrzenie Morfeusza, ale jeszcze nie mam pomysłu, jak to zrobię. Może i mam pomysły, ale tradycyjnie są one średnio mądre.
(Nawiasem nawiązując do tego "średnio", to moja koleżanka powiedziała mi dzisiaj o czteroletniej średnio dorosłej, która oświadczyła właśnie rodzicom, że jest już średnio dorosła, a oni tego nie zauważyli i traktują ją jak dziecko!).
Nawet jak zobaczyłam tę tęczę, to też mnie nie zamurowało z podziwu, tylko w locie (nawet widać po fotce ten wariacki pęd bez zatrzymania) pstryknęłam telefonem, żeby potem sobie na nią popatrzeć. A popatrzyłam właśnie teraz, bo ją wklejałam...
Bardzo ciekawe, jakie przesłanie miała taka tęcza? (ale to nie dzisiejsza, tylko sprzed paru dni, to pewnie i przesłanie jest już nieaktualne).
Wielkoduszna cierpliwość i wiara na mnie nie działają, ale reszta, jak najbardziej i staram się pamiętać.
OdpowiedzUsuńMam naturę zbieracza więc chwile też lubię sobie kolekcjonować, ale większość i tak się ulatnia z codziennością...
Ja to w ogóle uważałabym, że można między bajki włożyć, że istnieją osoby obdarzone osobowością z takimi cechami, ale znam kobietę, która jest ich uosobieniem! tylko, czy to jej daje szczęście? bo my jesteśmy szczęśliwi, gdy blisko jest ta dobroć i łagodność. A jej mąż jota w jotę taki sam (wśród mężczyzn biały kruk) , ale za to dzieci są już normalne, chyba się wyrodziły...
UsuńMi w życiu raczej bliżej do tego, że nieszczęścia chodzą parami niż do tego, że dobro lub miłość powraca, ale może po prostu muszę na te powroty jeszcze poczekać, tylko niech się pospieszą, bo mogą nie zdążyć:) Nie ma to jak radosne podejście do problemów;) A z tą tęczą to uważaj bo to w naszym kraju symbol budzący skrajne emocje:) Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńBa, też wiem coś o tej logice, a nawet zauważyłam, że czwórkami, nie tylko parami. A siłę to czerpać stąd, że nie jest się samemu, a przeciwnie, jest się kochanym, w kręgu obecności, no i tej mocy słów, które mają dar uzdrawiania i są jedynym pewnym zwieńczeniem sprawy. Po prostu tak jest. W tęczy najbardziej mi się podoba to, co dosłowne, że padał deszcz, a teraz świeci słońce! a tym innym symbolom mówię: nie!
UsuńJa też żyje bezmyślnie, z dnia na dzień. A co tam;)
OdpowiedzUsuńJakby się zaczęło szukać znaków, to by można zwariować na całe życie;))
UsuńOstatnio tracę nadzieję, nic nie wychodzi, nic się nie układa...
OdpowiedzUsuńBo trudno uwierzyć, że bilans zawsze musi wyjść na zero, ciągle na minusie i na minusie. Musimy zaprzeć się i iść pod wiatr (i najwyżej sobie poprzeklinać; a jak przyjdzie czas, to sobie wszystko odbić w dwójnasób...)
UsuńSentencje znane i na ogół trafne :), zwłaszcza ostatni punkt - emocje są złym doradcą (oczywiście te nerwowe :))
OdpowiedzUsuńOch, jakbym chciała pożeglować jachtem po Missisipi :) Pozdrawiam :)
Oj, ja też! Missisipi, a potem jeszcze jakieś dalekie lądy!, raczej ciepłe, bo nas wystarczająco wytrzęsą listopadowe chłody całoroczne, a, i przy okazji zapomnieć, jaki my tu mamy klimat:))
Usuń(Sentencje swoje, a życie swoje....)