Mogłoby, ale się nie zdarzy, bo przeciwdziałając nieszczęściu uplotłam okrągły kosz.
Jest on zrobiony z rurek jednolitego kolorytu, takie było zamówienie, a jest to brąz melanżowy.
Kosz robi dobre wrażenie i dość ładnie się prezentuje w naturze, (w zamkniętym pomieszczeniu gorzej, ale też nieźle, haha)
Upleciony został w celu ustawienia na stoliczku obok fotela pana domu, i pan domu wkładać będzie do niego swoje akcesoria: okulary, gazety i pilota do telewizora, który często bywa wtedy sensem fotelowego życia pana domu.
Kosz właśnie tak zaopatrzony strzeże akcesoriów i fajnie wygląda.
Przyznam się, że dostałam za niego komplementy i muszę mieć w sobie dużo samozaparcia, żeby znów nie wziąć azymutu na okrągłe kosze, bo za okrągły kosz pochwały są pewniakiem.
Poza pielęgnowaniem samozaparcia robię przygotowania na przyjęcie nowego członka rodziny (albo może kilku członków).
Zgodnie z zaleceniami Instytutu Matki i Dziecka zaaranżowaliśmy kącik dla młodej matki u nas w sypialni i parę dni tłumaczyliśmy Małej Mi, że to będzie jej łoże połogowe.Chyba dotarło, bo zdarza się, że kładzie się tam próbnie na chwilę, i na tę chwilę włącza swój motorek w gardziołku na full i zagłusza każde nasze wypowiedziane słowo i każdą wymyśloną myśl. I nie pomagają błagania: "Mi, mrucz ciszej!" (Zatrzaśnij koparę!).
Jeszcze na dodatek ten jakże przytulny kącik chcą adaptować dla siebie inne koty, ze Szczureniem na czele. Szczurenio bezczelnie czyha na krótki moment uchylenia drzwi, wtedy przemyka cichaczem i układa się w puchach przygotowanych dla ciężarnej. Taki to sprytny okazał się ten zupełnie niedoceniany przez nas w domu piękny kot o cudownej mądrości i wierności, miłym usposobieniu, wnoszący radość każdą chwilą swojej obecności, będący atrakcją wszelkich spotkań towarzyskich i czujący misję ratowania z opresji każdej pokrzywdzonej istoty na świecie.
Samozadowolenie Szczurenia bardzo go wyczerpuje, i przeważnie ma już siłę tylko na 24 godzinną drzemkę.
Bardzo fajny koszyk, chociaż raz wchodzę tu na koszykową relację i nie widzę narzekań :)
OdpowiedzUsuńTaki okrągły jest moim małym pupilkiem, złego słowa o nim nie powiem!
UsuńKażda pochwała koszyka jest z pewnością zasłużona, bo to piękne dzieło i podziwiam, że udaje Ci się tak kolorystycznie dobrać gazety na rurki!
OdpowiedzUsuńKociego mruczanda mogłabym słuchać bez końca, to najlepszy relaaks:-)
Albo komplementują na wyrost, żeby widzieć jak się z durnym uśmiechem roztapiam pod ich wpływem...:)) Nauczyłam się je pleść i pewnie dlatego lubię te okrągłe koszyki, szybkie w robocie i efektowne. Brązowe są fajne, ale mnie i tak najbardziej podobają się farbowane herbatą, tylko najpierw musiałabym mieć białe rurki, a ich nie mam. Na innych nie ma szansy na herbaciany efekt:))
UsuńTaki kosz to i mój mąż posiada i za żadne skarby powiedział, że nie odda.
OdpowiedzUsuńA Twój jest naprawdę śliczny, więc na pochwały zasługuje i Ty również za majstersztyk.
Bardzo podoba mi się kolorystyka koszyka, u mnie takich gazetek ładnych nie noszą ;(((
Dzięki za miłą pochwałę! u mnie też mamy po koszyku. Tylko koty mają wspólny, wiem, że to niesprawiedliwe, bo kto pierwszy ten lepszy (zwykle Szczurek jest najlepszy)
UsuńA to są gazetki z Lidla! na wiosnę miały taki brąz, z nich wiązkę rurek ukręciłam, a nich ten kosz taki udany.
Dzisiaj weszłam do lidla i niespodzianka: w tym tygodniu też mają brązowe, upstrzone literami co prawda, ale to nawet lepiej, jednolite to niech sobie będą koszyki pomazanę brązową farbą:))
Takich kolorowych koszyków cudnych, to nigdy za wiele, coś o tym wiem, bo jak tylko mi się coś "wala" po domu to robię temu koszyk i teraz się wszędzie "walają" koszyki. Na dodatek każdy w innych odcieniach tęczy, ale to taki chaos artystyczny;) Na kocich sprawach się nie znam, ale raz miałam okazje odbierać poród psi, a że narodziło się 7 szczeniąt, to cały dzień mi zeszło. Pamiętam, że tak od trzeciej sztuki ciągle miałam nadzieję, że to już ostatni;) W każdym razie naszykowane łoże trzeba było drastycznie powiększyć, czego i Tobie życzę:)
OdpowiedzUsuńWłaśnie tak! koszyki wszelakiej wielkości są uniwersalne i mają tyle zastosowań, że aż miło się robi. Sama rozkosz taki kolorowy chaos w wiklinie, tym bardziej uplecionej wiklinie; a ja jak już sobie nakręcę dużo rurek, to rozkładam je na stole i popadam w ekstazę:))
UsuńJeszcze nie miałam okazji odbierać kociego ani psiego, im bardziej się zbliża, to strach mnie (mnie!)ogarnia, bo Mi taka mała (nomen omen), a brzuszysko wielkie! może ta ciąża już przenoszona, a ja zadowolona, bo taka sama mądra jak i Mi ...
To oczywiste, że koszyk wart komplementów - pięknie wyszedł :) I jaki fajna kolorystyka.
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem relacji z tego oczekiwanego wydarzenia :), czy będą ilustrowane fotkami? Pozdrawiam :)
A mnie marzą mi się takie pufki wiklinowe jak widziałam u Ciebie, bo to przecież rodzaj kosza i schować można różności, i posiedzieć wygodnie jak się na wierzch położy jakąś poduszkę. Mała Mi i jej brzuch nadal wskakują oknem. Nieodpowiedzialna gówniara.
UsuńJaki ładny kolor ma piękny.Zdrówka dla koteczków życzę.
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję, cieszę się, bo mnie też kolor się podoba:)) Już popędzam Małą Mi!
UsuńKoszyk rewelacyjny :))
OdpowiedzUsuńJa idę na prościznę i wyklejam dno tekturowe ,bo jakoś nie bardzo wychodzi mi to plecione :)
Dziękuję Ci bardzo! Wcale nie idziesz na prościznę! Poza tym z tekturowym skomplikowana sprawa, bo wyklejanie, podklejanie, malowanie...
Usuń