Taką minę na okrągło ma teraz Asza, bo ma nadzieję na zmajstowanie z kocich trojaczków swoich własnych synków!
Tamta nocka po porodzie zapowiadała się dość słodko, a okazała się jeszcze słodsza, bo z krówkami policzek przy policzku.
Położyliśmy się spać przed północą, ja pierwsza, bo zasypiam natychmiast, ale pod warunkiem, że nie robię tego obok chrapiącego potwora. Dziwne, bo najgłośniejsze chrapanie nie zdoła mnie potem wyrwać ze snu, a monotonnie mruczana kołysanka owszem.
No więc zbudziła mnie ta kołysanka mruczana koło ucha, bo Mała Mi przyniosła dzieci do naszego łóżka i właśnie była w trakcie ich usypiania. Jakbym sama spała, to z przyjemnością przygarnęłabym matkę z trojaczkami, ale szkoda mi było tych robaczków małych (czyli tłustych krówek), bo mogłyby w nocy zostać zgniecione kilkakrotnie przez chrapiącą szafę.
Przeniosłam więc dzieci do ich pudełka, a Mi za nimi podążyła zasmucona, ale pogodzona z losem.
Jak się okazało, pogodzona na moment, za pół godziny znów ciasno się nam w łóżku zrobiło, bo znów dołączyła mrucząca Mi i jej synkowie.
I tak kilka razy, nie policzę ile, bo na wpół śpiąca całą noc przenosiłam kocią rodzinę na ich kocyk.
Za to rano wychodząc do pracy tuż przy drzwiach wejściowych kogo spotkałam? kogoś, kto podobno jako stary i chory inwalida wcale już nie wychodzi z domu.
No to teraz wyszedł, a jak mnie zobaczył, to w tył zwrot i heja przez ogrodzenie.
Był to Pachar we własnej tłustej osobie. Nie zdążyłam mu powiedzieć, że ma trzech synów (ani pstryknąć mu zdjęcia, jak zwiewa i pokazać sąsiadce jej kaleko-inwalidę, co to nie tylko ma niezły bajer na młode kotki, ale i zdrowy refleks).
Zresztą nie wiadomo, czy to jego dzieci są, bo nie uszłam daleko i znowu coś dziwnego.
Tego kota widzę pierwszy raz w okolicy.
Na co tak nieśmiało wyczekuje?
Nie zapytałam, ale on też nie kwapił się do odpowiedzi i zabrał dokądś swoje zwinne męskie ciało.
Sąsiadka (ta od Pacharka) pytała parę dni temu, czy Mała Mi już się rozsypała (jej zwrot), ale wtedy jeszcze się nie rozsypała. Teraz pewnie nie będzie chciała (sąsiadka, nie Mi) wziąć do siebie jednego kocurka, że niby dziecko Pachara, bo te dzieci wcale nie są podobne do Pachara. Z jednej strony szkoda, bo maleństwo miałoby jak tam pączek w maśle, ale z drugiej... tak od razu kontraktować własne wnuki? Ciężkie życie, ale co? cieszmy się chwilą.
Aha, jak wczoraj wróciliśmy z pracy, to gdzie leżała rozciągnięta Mała Mi z dziećmi ? na kanapie.
Zabrałam dzieci do kontenerka, a Mała Mi wcale za nimi nie wskoczyła, tylko poszła na ogród i do nocy leżała w trawie.
Przy dzieciach w tym czasie siedziała Asza, biadoląc, że dzieci się nie ruszają, na pewno poumierały (jej stara śpiewka).
Kolejna noc była identyczną z poprzednią - nieskończona ilość przenoszenia dzieci z kanapy do pudełka.
A po powrocie z pracy znajomy obrazek: Mi z dziećmi na kanapie.
Oczywiście się nasłuchałam o swojej nieodpowiedzialności, że ja pozwalam na to Mi, a jak dzieci zaczną pełzać i pospadają na podłogę, to nieszczęście będzie z mojej winy.
Nie to, że nie odpyskowałam, powiedziałam, że poukładam wszędzie poduszki. Ale mimo wszystko trzeba coś wymyślić. Tylko że nie wchodzi w grę eksmisja noworodków za próg, naobiecywaliśmy Małej Mi komfortową opiekę, a teraz jak gdyby nigdy nic sory i umywamy rączki.
I na takich właśnie kombinacjach alpejskich mija następny dzień życia młodej mamuśki i jej krówiątek. A babcia skrzętnie zapisuje.
:) no to macie przygody :)))) hihihi:))) ..tak to z maleństwami bywa, no takie są uroki tego czasu :)
OdpowiedzUsuńA Asza, znaczy się Jej tekst roześmiał mnie całkowicie:)))))) i śmieję się do monitora trzęsąc brzuchem i jego zawartością :))))) no kabaret!:)))))
Pozdrawiam ochłodzeniowo i życzę spokojniejszej nocki:)
Serio to nie spodziewałam się takich nocnych przygód z krówkowym przychówkiem, myślałam, że Mi będzie zadowolona z kontenerka, a najwyraźniej nie jest.
UsuńAszę za to mamuśka akceptuje bezwarunkowo, głupia to ona nie jest ta Mała Mi, może sobie dalej prowadzić hulaszcze życie, bo bachorkami zaopiekuje się dobra ciocia :))
Dzisiaj rzeczywiście jest chłodniej, i tak wolę, bo ten skwar to jakieś szaleństwo:))
Dobrze, że Babcia skrzętnie zapisuje, to i my zdajemy sobie sprawę z trudów wychowania krówek. A może musimy zrobić jakieś dyżury, no ty ustawisz komputer monitorem d kontenerka, a my tutaj dyżury. Wiem, że piszę jak blondynka bo wystarczy przecież mała kamerka. Pozdrawiam serdecznie i zdrowia dla całego przychówku życzę :-))))
OdpowiedzUsuńPomysł rewelacyjny, i nie taki trudny do realizacji! bym sobie w pracy lampiła, co się dzieje z bachorkami, jak nas nie ma w domu. Tylko że muszę uważać, bo moja szefowa napaliła się na kotka i jakby zaczęła ze mną na nie patrzeć, to jeszcze gotowa by zgarnąć dwa, ...niedoczekanie!
UsuńO, mogę patrzeć na kotki, ale w tajemnicy i pod biurkiem:))
Oj tak! dzieciaki to najsłodsze są na obrazku:) Rzeczywistość bywa mniej słodka, ale za to jaka ciekawa. Mój pies uwielbia kanapę, a ponieważ mu nie pozwalamy na niej przesiadywać ze względu na bogactwo lecącej sierści to rozsiada się na niej w tajemnicy i tylko owa sierść stanowi niezbity dowód, że w nosie ma zakazy, kiedy nikt go nie widzi:) A spojrzenie Aszy bezcenne:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę spokojniejszych nocek, chociaż takie uroki kociego dzieciństwa trzeba kolekcjonować, bo dzieciństwo mija zdecydowanie za szybko;)
Twój pies wykorzystuje w życiu zasadę: czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal. Tylko, że w domu Sherlocka takie cwane kulturalne numery nie przejdą:)) Mi to ma postawę roszczeniową, pewnie sobie puszcza taśmę z naszymi obietnicami: nawet nie zauważysz, że masz dzieci!! Ale czy nie ma racji? ma! a my się zgrabnie chcemy z nich wymiksować. Tylko Asza nic nie obiecywała, a jest gotowa pełnić obowiązki młodej mamy! aż za bardzo jest gotowa. (A to, co wyprawia Matys, to przechodzi wszelkie pojęcie; przykro mówić, ale jest przywiązany za domem, bo szaleństwo przybrało na sile - wynosił niemowlaki na swój materac!!!)
UsuńChyba trzeba Ci napisać wprost skoro aluzje matki nie skutkują: miejsce matki z dziećmi jest w łóżku. A Wy? No cóż. Spróbujcie się zmieścić w tym pudełku skoro świeżo upieczonej matce każecie;)))
OdpowiedzUsuńNo i to jest logiczne! Nic nie daje tłumaczenie, że się wcale tak nie umawialiśmy.... ale każda matka wie, co dla dzieci jest najlepsze, a co? miejsce na kanapie!
UsuńI nic dziwnego, że ona te nasze wykręty uważa z mętne...:))
Mała Mi to ma powodzenie :) jeden kawaler za płotem a drugi dochodzący. Zdrówka dla kociaków i czekam na fotki maluchów
OdpowiedzUsuńMiała powodzenie, bo eleganccy kawalerowie do nas zachodzili, ale kogo wybrała pary nie puszcza. Z urody dzieci nic nie wynika (tylko to, że do Mi podobne), nawet detektyw byłby w kropce:))
Usuń