sobota, 21 czerwca 2014

Czarno-białe życie...

"Kolega ojca przyszedł kiedyś z wiadomością, że austriacka księżna Lónya poszukuje szlachcica do tresury psa. Czesiek, jesteś szlachcicem, umiesz układać psy. To wymarzona dla ciebie okazja. U księżnej możesz przeczekać tę idiotyczną wojnę.
- Zaraz, zaraz - odpowiedział dziadek - czy ta arystokracja nie przesadza trochę chcąc, żeby nawet treser ich psa był szlachcicem ?
Ale oferta była kusząca, więc dziadek odpowiedział na nią,  został zaangażowany i pojechał do księżnej, Tu muszę ci powiedzieć, że twój dziadek kochał psy i miał kilka dobermanów-pinczerów, rasy podówczas nowej i bardzo modnej. Były to ostre psy i dziadek chcąc nie chcąc nauczył się tresować je, to znaczy układać, aby były mu posłuszne.
Księżna była panią na pięknym zamku położonym niezbyt daleko Wiednia, po drugiej stronie Dunaju. Szlachcic jak się okazało, był jej potrzebny do tego, by dał szlacheckie słowo honoru, że nie będzie bić psa!
Księżna miała swego ukochanego Rexa, owczarka alzackiego, który zawsze i wszędzie jej towarzyszył. Gdy ten rzucił się na nuncjusza papieskiego uznała, że trzeba jednak oddać psa do "tresera".  Pies był grożny, bardzo agresywny i nie pozwalał się nikomu do siebie zbliżać. Ojciec zamieszkał w oddalonym od pałacu pawilonie zwanym domkiem ogrodnika. Kazał sprowadzić tam Rexa i przywiązać do drzewa. Przez kilka dni pies rzucał się na ojca, gdy ten tylko zbliżał się. Ojciec stawiał przed nim jedzenie, a gdy pies warczał, zabierał mu je. Trzeciego dnia pies już nie warczał, a czwartego jadł mu z ręki. Wtedy ojciec zobaczył, że "bestia" ma chore zęby i dlatego jest taki zły. Księżna przekarmiała go słodyczami. Porozmawiał więc o tym z księżną i w efekcie pojechał z psem do Wiednia, gdzie nadworny dentysta cesarza Franciszka Józefa uśpił Rexa i zaplombował mu zepsute zęby. Ponoć kosztowało to majątek, ale księżna zapłaciła. Po wyleczeniu zębów pies przestał być agresywny i ojciec zaczął go układać. Wszystko poszło jak z płatka., problem był tylko w tym, że księżna nie nauczyła się komend i zamiast powiedzieć do psa np. "platz" (siad),  gdy był niegrzeczny wołała "Jezus Maria" !  Ojciec musiał więc nauczyć ją tych komend, Jak moja Mama mówiła nieco złośliwie, nauczanie trwało długo, bardzo długo. Księżna była młoda, nudziła się w zamku na prowincji, a "treser" był pociągającym młodzieńcem."
"Czarno-białe życie" Anna Winner

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za odwiedziny.