czwartek, 12 czerwca 2014

Life is brutal and full of zasadzkas

Z przykrością informuję, że na słońcu też są plamy. Ktoś, kto wydawał się ideałem, aniołem w psiej skórze - nie sprostał zadaniu. Matys postanowił się ożenić, okrutnie się zakochał, jęczał z tęsknoty, nie mógł sobie miejsca w domu znależć. Panna o imieniu Sonia (albo Sunia?) wywołała taki pożar namiętności,że wyższe uczucia (do kociątek) poszły w niepamięć. Aktualnie nie ma go w domu, wybył po południu i obozuje pod domem ukochanej, prawdopodobnie z innymi zalotnikami. Próbowaliśmy go nie wypuszczać za drzwi, ale jego testosteron urządził takie pandemonium,że trzeba to było widzieć. Bo napisane nie znaczy chyba nic. Kotki póki co nie zauważyły braku niańki, słodko śpią niebożęta.
Acha, dziewczę ma na imię MałaMi, a chłopię - Bobek. Gdzie się bawiły, tam padły. "Ojca nie ma, mama w Kopenhadze", opiekunka zrejterowała. No i zostaw tu dzieciaki na łasce i niełasce SPRAWDZONEJ niani :)

2 komentarze:

  1. Kocięta śliczne, a co do Niani... cóż nikt nie jest idealny :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak, trzeba być wyrozumiałym wobec wybuchającej miłości. :))

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za odwiedziny.