A wyplatanie trwa....:)
Dzisiaj przypomniałam sobie, że w ubiegłym roku zrobiłam przepiękny bukiet róż i dlatego zachęcam teraz do zrobienia podobnego, bo właśnie nadszedł czas przeistaczania się zielonych liści w ... róże herbaciane, pąsowe, łososiowe czy jakie kto sobie wymarzy, a paleta kolorów ogromna.
Wczoraj widziałam u Klimju urzekający jesienny wianek na drzwi do domu, i też mam coś fajnego, właśnie róże, które mogą ozdobić te miejsca, które potrzebują ozdoby.
Barwy jesieni to dla nas rekompensata za mżawki, mgły, szarości i dolegliwości reumatopodobne. W ramach tej rekompensaty zróbmy różany bukiet z liści klonu (sama taki właśnie miałam). W tym roku jeszcze nie wzięłam się za bukiet, ale już prawie, prawie... Zaraz dostanę "letni" urlop. Mam na niego tyle planów, pomysłów, że tych dwóch tygodni może mi nie starczyć. Pomysł na bukiet nie jest mój, wykopałam z pinterestu, wypróbowałam, a zrobiłam dokładnie tak jak pokazuje historyjka obrazkowa.
Taki był mój bukiet, tylko więcej było różanych główek. Pączek najlepiej zacząć od małych listów, potem coraz większe, a na koniec wszystkie róże pomalowałam lakierem. Stał potem długo i cieszył nas swoją krasą.
Chyba dopiero w grudniu mu podziękowałam za miły wkład w wygląd pokoju. Muszę przyznać z satysfakcją, że każdy, kto go zobaczył był nim zauroczony. Tylko szkoda, że w ubiegłym roku nie miałam potrzeby udokumentowania tego dzieła. Byłoby teraz jak znalazł. Pstryknęłam jakieś zdjęcie, ale nie hołubiłam go i teraz mimo poszukiwań nie znalazłam nic do wklejenia.
Tymczasem werwę dekoratorską "na szybko" wykazuję w tym, co akurat jest na wyciągnięcie ręki. Obrodziły dynie, więc są w sporej ilości, do tego wrzosy.... i tak jakby weselej przed domem....
Kosze są tradycyjne ogrodnicze z gałązek. Jeszcze sprzed ery mojego zafascynowania papierową wikliną. Trudno mi uwierzyć, że były takie czasy, ale faktycznie były:)
Dynie w końcu wylądują w słoiczkach, a przyrządzę je w occie. Będę miała urlop, więc wszystko, co tylko zaległego a potrzebnego wrzucam w niego jak w worek bez dna... zaprawienie dyniek też tam wrzuciłam.
A teraz żart (z cyklu: z czego się śmiejecie? z samych siebie się śmiejecie!...a to jest o mnie; tu zaznaczam, że swoim urlopem naprawdę jestem zachwycona! dwa tygodnie w raju własnego świata, tylko z odskokiem do nieodzownych obowiązków).
Pracownik prosi o urlop.
- Wy Nowak lubicie ciepłą wódkę?
- Nie, panie dyrektorze.
- A spocone baby?
- Też nie.
- To dobrze, dostaliście urlop w listopadzie.
Wczoraj zrobiłam parę różyczek, ale zabrakło mi liści (narzeczony za mało przyniósł). Dziś padał deszcz, więc ze zbieractwa nici, może jutro będzie lepiej ;)
OdpowiedzUsuńA w nocy chyba szalało jakieś tornado, bo rano miasto było zasypane liśćmi. Potem służby pozamiatały i w pobliżu nic nie ma, albo jest nie to, co trzeba. U nas było ładnie, w sam raz na wyprawę po liście, ale nie chcę odrywać się od plecenia, bo mi wena odejdzie:)))
UsuńRóżyczki śliczne, ale Twoje zapewne były jeszcze piękniejsze :-)
OdpowiedzUsuńA co tam tak pleciesz??? może choć troszeczkę uchylisz rąbka tajemnicy :-)
Cieszę się, że mój wianek się podobał, a jesień mimo wszystko lubię, jak każdą porę.
A i nie wiem czy wspominałam, że uwielbiam Twój styl pisania i postów i komentarzy :-)))))
Pozdrawiam serdecznie i do zobaczenia :-)
Twój wianek naprawdę robi wrażenie... jeszcze dwóm osobom go pokazywałam i było jedno zgodne westchnienie : uuułłaaa! !
UsuńCiągle wspominam, że wyplatam, bo się tym sama jakoś nakręcam. Wyplatam palcami, a oczy patrzą na koszyk Oli. Bardzo liczę na trójporozumienie między tymi punktami: koszyk Oli- oczy moje- palce moje;-))
Kosz jest ogromny i najbardziej pracochłonny z moich dotychczasowych wyrobów 80cmx55cmx35cm. Jakieś szaleństwo:-))
Oj, też zawsze tak urlop zawalam planami.... Oby Ci się udało wszystkie zrealizować!
OdpowiedzUsuńRóże z liści odkładam z roku na rok, urzekają mnie swoją urodą, ale jakoś zawsze coś innego w tym czasie jest do zrobienia, a może po prostu uczyć mi się nie chce;)
Tyle piękna w tych liściach jesiennych się marnuje, że trochę by się go zatrzymało na dłużej, to piękno... jeszcze, jakby ktoś pomógł zbierać liście, bo na wszystko czasu brakuje, a teraz w pracy urwanie kapelusza, jakaś masakra. (... ciekawe, czy sama ukręcę kilka różyczek, bo już nawet w to zwątpiłam:)))
UsuńŚliczny ten bukiet:) Szkoda, że tak szybko nam się ta jesień kończy. U nas jeszcze tylko brzozy mają liście. Życzę fajnego urlopu. Żeby był totalnie po twojemu:)))
OdpowiedzUsuńDzięki, urlop po sezonie ma taki urok, że nie skusi smażeniem się na plaży. Tak się pocieszam, bo nie miałam wakacji i chyba dlatego lato tak mi szybko przemknęło. A teraz przemyka jesień...ale ładna łajza była :))
UsuńZ jesiennych liści da się zrobić piękne dekoracje - moja koleżanka sobie robi. Kosze ogrodnicze mają swój urok - bardzo mi się podobają takie surowe, naturalne...
OdpowiedzUsuńA takie kawały ;) opowiadaj po urlopie, żeby Ci szef nie zadał kilku pytań ;) oczywiście żartuję - Twój urlop będzie doskonały :) Pozdrawiam :)
hahaha, dobrze mówisz, czasem plotę językiem i się nie zastanowię. A raczej nie chciałabym co roku mieć urlop w październiku:)) Szefowa ludzki człowiek... nie pokrzywdzi dwa razy pod rząd... (umie się punktować, co?)
UsuńŚlicznie Ci wyszły różyczki. Ja je robię co roku od nie pamiętam już nawet od ilu lat.Mówisz, że malujesz je lakierem. Jakim, takim bezbarwnym akrylowy? Ja swoje zawsze psikam lakierem do włosów tani, szybki sposób i świetnie się sprawdza. Dynie dorodne. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńA ja nigdy nie próbowałam lakierem do włosów, a mam w domu. Wykorzystam Twój sposób, bo nie śmierdzący, tylko pachnący:))
UsuńZ dyniami teraz czeka mnie przeprawa, i to jaka praco i czasochłonna, przetworzyć te wielkie główska i pozamykać w słoiczkach, eh:))
Takie róże kiedyś robiła moja ciocia, do ozdobienia wieńca uważam, że są idealne. W piątek, wracając z Majową ze szkoły, nakazałam jej zebrać kilka listków [zebrała ogromniasty bukiet, bo po co się rozdrabniać?;)], i próbowałam swoich sił w drodze do domu. Wyszło bez sensu, czekam do poniedziałku po szkole, spróbuję raz jeszcze. Dzisiaj idziemy pod ratusz ćwiczyć jazdę na waveboardzie. Nie wiem tylko kto jest bardziej zdeterminowany, żeby to ustrojstwo opanować, ja czy małe :D
OdpowiedzUsuńU nas liście są coraz piękniejsze i też planuję (już tydzień) zacząć z tymi różami, żeby był wesoły (nieważne, że jesienny) akcent w domu.
UsuńSprawdziłam, co to jest waveboard, się domyślałam, ale musiałam się upewnić, czy faktycznie na takim urządzeniu będziecie jeździć...! No to podziwiam...! A jestem pewna, że ja bym równowagi na nim nie utrzymała i wtedy by było małe trzęsienie ziemi:))
Wygląda na to, że kupię sobie drugi, albo wyżebrzę na gwiazdkę. Bo zabawa jest przednia, ale, jak można było się domyślić, toczyłyśmy bój, kto teraz będzie jeździć ;PP małe uczy się na tym stać i trochę boi się odpychać, a ja przejechałam kilkanaście metrów, choć tak naprawdę nie wiem dlaczego tak się stało ;P Przy okazji spotkałam kolegów bikerów, którzy z szacunkiem na nas popatrzyli, nawet jeden spróbował swoich sił na sprzęcie, ale po tym spojrzał z jeszcze większym szacunkiem i podziwem ;)))
UsuńJa to nawet w myślach nie potrafię ustać na takiej deskorolce z jednym kółkiem, przecież to nawet fizycznie jest niemożliwe! Ale skoro Ty przejechałaś kilkanaście (!) metrów, to jesteś fenomenem wybitnie uzdolnionym... :)) I bikerów zawstydzającym...
UsuńA próbowałaś może fruwać? coś czuje, że to dla Ciebie też nie byłoby takie wielkie wyzwanie :))
Fruwanie to z... flyboardem :D to jakoś przy okazji :P
Usuń