Jeżeli się nie zastanawiałaś, jakiego masz szefa, to zrób to teraz, a ten podział pomoże Ci ulokować go w którejś z grup.
Podział szefów
Szefów dzielimy na 5 grup:
1. Pedałów.
2. Superpedałów.
3. Antypedałów.
4. Pedałów-magików.
5. Pedałów-pirotechników.
Dlaczego?
1.Szef pedał mówi: "Ja Cię Kowalski wypierdolę..."
2.Szef superpedał mówi: "Ja Was wszystkich wypierdolę".
3.Szef antypedał mówi: "Ja się Kowalski z Tobą pierdolić nie będę!"
4.Szef pedał-magik mówi: "Ja Cię Kowalski tak wypierdolę, że ty nawet nie
zauważysz kiedy"
5.Szef pedał-pirotechnik mówi: "Ja Cię Kowalski wypierdolę z hukiem".
P.S.
Jest jeszcze Szef pedał-McGyver: "Ja Was Kowalski wypierdolę! W kosmos gołymi rękami..."
Ja mam szefową, więc trzeba trochę inaczej pokombinować;)
Już nie udało mi się wstrzelić czasowo w Tydzień Pisania Listów (9 do 15 paźdz.).
Akurat w tej książce jest list, którym by można uświęcić TPL, no szkoda...
Ale .... co my tu mamy?
(nie mogę po prostu tego nie wpisać....)
"Do Szerokiego Ogółu,
Ostatnio zostałam gorzko doświadczona, za co w dodatku musiałam słono zapłacić, o czym chcę wszystkich powiadomić ku przestrodze. Nie pozwólcie w miarę możliwości, by wzywano do was karetkę. Możecie mi wierzyć, że mogłabym dwukrotnie wybrać się do Europy za te pieniądze, jakie wydałam za przewiezienie mnie karetką sześć ulic dalej w godzinach szczytu, czego w ogóle nie brali pod uwagę. Owszem, byli bardzo mili, ja zresztą też byłam dla nich miła, ale wtedy jeszcze nie wiedziałam, że będzie mnie to kosztować majątek. Nadal zresztą spłacam tę należność, a moja składka ubezpieczeniowa skoczyła do góry jak szalona. Miałam tylko skaleczoną nogę, ale oni założyli mi kołnierz usztywniający kark, a w drodze do szpitala podali mi przez nos tlen, zupełnie niepotrzebnie, i co dwie minuty mierzyli mi gorączkę i sprawdzali ciśnienie. Na dobitkę mieli praktykanta, który na mnie uczył się, jak to robić, za co jednak nie udzielili mi zniżki. Ale nie to było najgorsze. Ja już znajdziecie się na pogotowiu, strzeżcie się. Ci wszyscy lekarze z pogotowia są okropnie drodzy, a płatni są chyba od minuty. Prześwietlili mnie od stóp do głów, potem zrobili tomografię, ciągali mnie od jednego miejsca do drugiego, cały czas w arktycznej temperaturze. Zimno tam jak na biegunie. W końcu zostałam odesłana do gabinetu zabiegowego na usunięcie ryby (nie dacie wiary, ile mnie to kosztowało). Tam dali mi znieczulenie miejscowe, po którym nie mogłam chodzić, więc zatrzymali mnie na noc. Jakbym wam powiedziała, ile mi policzyli za łóżko, kilka pastylek aspiryny i środek uspokajający, włos by się wam zjeżył na głowie. Nie myślcie sobie, że wam to pokryje ubezpieczenie. Nic z tego. Więc moja rada : jeśli jesteście w stanie chodzić, lub jechać, zawołajcie taksówkę albo pojedzcie sami autobusem na pogotowie. W żadnym razie nie dzwońcie pod 911, chyba że leżycie bez ducha.
Zatroskana obywatelka
Tot Whooten
PS. Wystrzegajcie się latających ryb."
"Dogonić tęczę " Fannie Flagg
(Może coś Was urzeknie, może spodoba Wam się klimat książki i może skusicie się na jej przejrzenie....).
A na koniec chciałam przedstawić Wam zajawkę z tego, co teraz robię i mam nadzieję, że skończę szybko i będzie się czym pochwalić. :))
Zaczęłam od przygotowania rurek, dość pokaźnej ilości...
I zaczęłam pracę od podstawy...
Inspektor nadzoru Pan Szczurek sprawdza czy fundament jest dobry i czy będzie wytrzymała ta konstrukcja..., a ta robota jest taka nudna, że każdy inny kot od razu by zasnął, ale nie nasz inspektor; on dzielnie się trzyma i ma bystre otwarte oczyska;))
Te oczy za chwilę się zamkną i będą takie aż do rana. Cóż, nie będę kotu przeszkadzać, zajmę się czym innym:))
Inspektor nadzoru to prawie mój szef, a na pewno uważa się za takiego. Nie wiem doprawdy jak tego szefa należy ocenić, może pkt 4 były odpowiedni?...
Uwielbiam Twój styl i poczucie humoru!
OdpowiedzUsuń"Smażone zielone pomidory" oglądałam film - podobał mi się bardzo więc jeśli choć trochę oddaje klimat książki, to Fanny Flag będzie koniecznie do przeczytania, niezależnie od tytułu jaki mi się w bibliotece trafi:)
Tu masz rację, niezależnie od tytułu. Ja nie oglądałam filmu, ale książka jest świetna. Gdy zobaczyłam, że to autorka "Smażonych", to bez zastanowienia chwyciłam "Dogonić tęczę". Do wzruszenia, do roześmiania... dla każdego coś fajnego. Miłej soboty! chyba zaświeci nam dzisiaj słonko:))
UsuńFragment o szefach pouczający, nawet bardzo :-) Natomiast ilość rurek jest powalająca na kolana, toż robisz coś ogromnego. A czy dosięgnie do chmur? Czekam z niecierpliwością i pozdrawiam serdecznie :-)
OdpowiedzUsuńDo chmur to sięga moja nadzieja, że coś z tego wyjdzie... Bardzo bym chciała się wywiązać z tego projektu, dlatego właśnie pokazałam kawałek, żeby mnie to zmotywowało do pracy. Póki jeszcze początek, to jestem mocno zaangażowana i mam nadzieję, że do ostatnich splotów mi to nie przejdzie:))
UsuńO kurde, ile rurek! Kiedyś skręcałam, zachwycona toturialem na świetny wianek z papierowej wikliny. Naskręcałam się pełna nadziei... No nie powiem, parę razy zaczynałam i guzik wyszedł :( Potem pokombinowałam i myślę sobie, może to za trudne, zacznę od koszyczka... Oj ile ja się napłakałam, a nawet denka nie było :(
OdpowiedzUsuńJedyny w tej sytuacji szczęśliwy był kot, któremu rurki przypadły do gustu, bierze je do gęby, i lata po podłodze szorując drugim końcem. Robi to na tyle pociesznie, że rozpędza się często wpadając na ściany, drzwi, meble... Bo to taki inteligent jest, że jedną stronę trzyma w pysku, a drugą próbuje złapać :)
Ojej, to jakbym Bobka widziała! Chociaż ostatnie jego marzenie, chce jak dorośnie zostać maszynistą... uwielbia spać na maszynie, nawet mięciutki kocyk na zapiecku go nie skusi...;) Przy wyplataniu oczywiście też pomaga w ten sposób, że nadgryza wszystkie końce rurek i zostawia takie oślinione do dalsze, już mojej obróbki. On w tym czasie wyciąga inne z pudełka ...cały czas wyciąga... Nie da się przed nim ich schować, bo wyczuwa te rureczki na kilometr. Koci detektyw od rurek:))
UsuńRurki to pół biedy, mój igły mi z haftu wyciąga, a potem wypluwa! Ile się strachu najadam za każdym razem to moje, ale trudno upilnować... Haftuję sobie, to przyjdzie, udaje, że się miziać chce, a za plecami igła w gębę i wypluwać :)
UsuńSżef mnie chwilowo mało interesuje;) ale te rurki, oj jak ja za nimi tęsknię no i bardzo jestem ciekawa efektu końcowego. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńMoja mnie tak chwilowo jak i zawsze mało interesuje, najchętniej bym jej w ogóle nie widywała i obawiam się, że posiadam na nią jakąś alergię... nawet w małych ilościach mi szkodzi:))
UsuńJa też jestem ciekawa efektu końcowego, chciałabym żeby był piękny... albo chociaż interesujący i żeby się nie rozpadł. Mimo wszystko zdaję sobie sprawę, że nawet jak będzie piękny, to przy Twoim lepiej dla niego będzie go nie stawiać....:))
O, ja Cię! Ale się nazwijałaś tych rurek... No szacun! Kocisko pięknie testuje wytrzymałość podłoża;)
OdpowiedzUsuńKocisko zawsze musi być w centrum zainteresowania, gdy wyplatam - sadowi się w koszu, gdy czytam - kładzie się na książce, itd. Powinien mieć na imię Pępek Świata:))
UsuńŁosz Ty ile rurek. Imponująco to wygląda. Ma też zapasik rureczek, ale jak na razie siedzę zakopana w włóczkach. Fajnego masz inspektora :) bez Bobka nic by nie było ha ha Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWyplatanie tak, ale szydełkowanie to dla mnie czarna magia. Gdy się napatrzę na śliczne breloki, to sama chciałabym spróbować, oczywiście coś najprostszego...kiedyś w szkole słabo mi szło i mam uraz. W związku z tym urazem nie mam nawet szydełka w domu...:))
UsuńWoooow, jakie duże jest to, co robisz! W tym wypadku ilość rurek jest jak najbardziej uzasadniona, choć mimo to wprawia w osłupienie ;)) Na dobrego szefa jeszcze nie trafiłam. Za to ucieszyłam się, jak przeczytałam niedawno w lokalnej prasie, że jeden z moich dawnych szefów ma proces o stalking i to pociągnęło za sobą także polityczne konsekwencje. W końcu jego prymitywizm ujrzał światło dzienne.
OdpowiedzUsuńWielkie to jest... Dzisiaj szyję do środka "podszewkę" , ostatnie podejście i mam nadzieję skończyć. I się tego pozbyć!!!
UsuńCzyli oliwa leniwa, ale sprawiedliwa..:) Jak już są polityczne konsekwencje, to trochę sprawiedliwości będzie, bez znaczenia jak się potoczy proces. A to jedna z tych rzeczy, których nienawidzę najbardziej, nękania i prześladowania. Właśnie prymitywne natury w tym odnajdują przyjemność...:((
Ciekawa jestem, czy gdyby nie wybory, to sprawa ujrzałaby światło dzienne, czy po cichu została załatwiona w sądzie. No, nieważne, taka głupia informacja a potrafi poprawić humor :))
UsuńNa 100 procent by ukręcili łeb sprawie. Ale że startuje w wyborach, to jakiś przeciwnik polityczny przypilnował wyciągnięcie szydła z worka. Myślał pewnie, że wszystko się uda, bo zwykle się udawało.....
Usuń