poniedziałek, 20 kwietnia 2015

Jaś to wariat, a Zosia mało inteligentna

"Szczęście z datą wczorajszą".
Tytuł robi wrażenie. I to wrażenie autor pięknie urzeczywistnia prowadząc nas do takiej krainy, gdzie można wejść tylko wspomnieniem.

Fragment, gdy autor jest małym chłopcem - synem i bratem

"Inna rzecz jeszcze była nam przez oboje rodziców jak najsurowiej zakazana.
A mianowicie mieliśmy protestować przeciw ewentualnemu podnoszeniu nas  za głowę.
Gdyby ktoś chciał nas podnieść za głowę, mieliśmy podnieść wrzask.
Jako uzasadnienie takiej postawy obronnej, matka nam opowiedziała:
Do pewnych państwa, którzy mieli dwóch synków, przyjechał ich znajomy z miłą wizytą.
W pewnej chwili podniósł jednego z nich za głowę  i chłopiec zmarł.
Nadbiegającym przerażonym rodzicom wyjaśnił znajomy:
- Ależ ja mu nic nie zrobiłem.
W tym miejscu dla ilustracji swojej niewinności podniósł za głowę drugiego synka.
I ten zmarł również.
Matka drżała przed taką ewentualnością miłej wizyty. I przed możliwością straty nas obu.
Nie wszyscy znajomi grzeszyli nadmiarem doświadczenia z dziećmi i mógł któryś z nich wpaść na pomysł takiego podnoszenia.
Matka zaraziła nas tą swoją obawą.
Oglądaliśmy nowych znajomych nieufnie jako potencjalnych morderców."


Fragment, gdy autor jest młodym małżonkiem - mężem Zosi i ojcem Ani

"Pewnego razu w Zakopanem, gdy bawiliśmy w czasie wakacji wraz z Anią u moich rodziców, Ania podsłuchiwała rozmowę naszych rodziców, a swoich dziadków.
I z całą szczerością nam ją powtórzyła.
Oto rodzice wymieniali między sobą następujące spostrzeżenia:
- Jaś to wariat, a Zosia mało inteligentna.
Przy różnych niepowodzeniach życiowych, gdy chcemy z pogodą znieść szykany losu, powtarzamy to sobie w kółko: "Jaś to wariat, a Zosia mało inteligentna."
Pociesza nas to, bo tłumaczy dosadnie źródła naszych niepowodzeń."





O poważnym na wesoło:

"Pani Słoniowa
Dostojna Wdowa,
Chociaż nie chodzi w krepie,
Choć to podobno i lepiej.

- Nie znoszę tej bandy płaczek,
Co pląsa po świecie i skacze,
A w oczy ludzi kole -
Dawno wygasłym bolem.

Pani Słoniowa nie chodzi w welonie.
Ani za mężem łamała dłonie,
A jednak czasem po trąbie
Tęsknota za mężem ją rąbnie."

Książka o czasach i ludziach, o świecie sprzed stu lat, a wydaje mi się wszystko takie aktualnie, bo uczucia w sercach zawsze są jednakowe.
Wczorajsza data była dla mnie szczęśliwa!
(Dla niektórych była mniej szczęśliwa, na przykład dla tej rodziny, której znajomy podnosił po kolei synów za głowę!...)

16 komentarzy:

  1. Hmm, co za książka!:) ..i mam ten obraz znajomego co za głowę podnosi...ehh...
    Przyjemnego tygodnia:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawdziwy morderca dzieci! nigdy by mi do głowy nie przyszło, że można w ten sposób zabić niechcący. Zresztą też by mi nie przyszło, że można dzieci podnosić za głowę!
      Spokojnego snu mimo tego koszmaru!

      Usuń
  2. Co za styl! Sama przyjemność z czytania takiego tekstu:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tyle jest książek z ciekawymi historiami, które czyta się bez radości, bo stylistyka byle jaka. Sztaudynger potrafił wiązać słowa filozoficznie, bo to polonista i dr filozofii:))
      (mądrze wiązać)

      Usuń
  3. Sztaudynger kojarzy mi się z inteligentnym humorem fraszek, nie wiedziałam, że napisał jakąś książkę, ale już wiem:) A co do Jasi i Zosi, to coś w tym jest, że dziecięce przeżycia i to co wynosimy z domu, to zawsze gdzieś tam w życiu dorosłym odbija się czkawką i nawet żaden psychoanalityk nie jest potrzebny, żeby to dostrzec:). Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze napisałaś, że inteligentny humor fraszek. I w ogóle inteligentny. Na przykład o wuju Filipie, który biegał do kościoła, ale nie stosował w życiu kościelnych nauk napisał tak: "Pobożność wuja Filipa była typu niedzielnego. W najmniejszy sposób nie rzutowała na jego dzień powszedni":)) z dziećmi też masz rację; kiedyś nie znano słowa trauma, ale zawsze dzieci miały trudno z dorosłymi. Cieszę się, że jestem dorosła, i to nawet bardzo (dorosła:))

      Usuń
  4. Bardzo, bardzo lubię Sztaudyngera - mam "Piórka" i "Piórka znalezione" i autorstwa córki Anny "Fraszki z rękawa" - no to się pochwaliłam :)) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, nie wiedziałam, że Anna też pisze... czyli odziedziczyła talent po ojcu! Córki często mają wewnętrzny przymus złapania po pióro. Tak samo córka K.I. Gałczyńskiego - Kira, ale ona nie wiersze, lecz prozę o życiu ojca, i to grube cegły, ciekawe. Córka J.Iwaszkiewicza chyba też pisała:))

      Usuń
    2. Anna pisała o fraszkach ojca - To "Fraszki z rękawa". Sporo takowych powstało okazjonalnie i poprosiła obdarowanych za pomocą "Przekroju", żeby jej udostępnili. A tytuł książka (właściwie książeczka :)) zawdzięcza innej utalentowanej kobiecie - Magdalenie Samozwaniec, która sama taką fraszkę napisała:
      "Sztaudynger wypuszcza dla wprawki
      Raz fraszkę z rękawa, drugi raz z nogawki."

      Usuń
    3. hahaha, Magdalena Samozwaniec jest cudowna. Zaraz się przypnę do niej, bo apetytu mi narobiłaś.
      Pięknie napisała o fraszkach z rękawa.... , a jakie poczucie humoru, na szóstkę!
      Inny jej wierszyk sobie przypomniałam, cytuję z pamięci:
      "Zapytywał zimorodek,
      Gdzie też tutaj jest wychodek.
      Na to gęś mu tak odgędzie:
      W tym lokalu można wszędzie."

      Usuń
  5. Ojojoj, teraz będę musiała uważać na 'dziecko moje jedyne' tj. kota Filemona, bo go ten mój W. za kark podnosi, a nie daj, żeby mu jakaś dziwna myśl nie przyszła, żeby za głowę podnieść!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Musisz koniecznie jakoś Filemona uprzedzić, żeby w każdej chwili się spodziewał niebezpieczeństwa, a najlepiej niech cały czas śpi, bo śpiącego kota absolutnie nikt nie ma sumienia budzić i za głowę podnosić. Ale na wszelki wypadek niech śpi z otwartymi oczami, i niech może nakryje głowę ogonem:))

      Usuń
  6. U nas na szczęście się za głowę nie podnosiło. Ale całusów cioć i wujków to nie lubiłam;) Fuj były;) Jak kiedyś trafię na tę książkę to na pewno przeczytam bo skutecznie zachęciłaś:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciesz się, że któryś wujek się z zemsty za uchylanie się od całowania nie wymyślił innego witania z dziećmi, hm? co byś powiedziała na podnoszenie dzieci za głowę?
      Bożeeee, same niebezpieczeństwa, a największe od najbliższych. I weź tu przeżyj dzieciństwo i nie zwariuj:))

      Usuń
  7. Jakiś tydzień temu podniosłam Majkę za głowę, o zgrozo :D to się rozpłakała że chciałam jej głowę wyrwać i nie chciała mnie znać. Taki durnowaty odruch, nie miałam złych intencji, ona podeszła się tylko przytulić, no i ją rozwyłam :P na szczęście żyje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rany, szczęście, że Majka miała zdrowy odruch i się rozpłakała zamiast czekać, co matka dalej postanowi. No i tym powstrzymała dalsze wydarzenia, tfu, tfu, Bóg strzegł!! (na każdym kroku czyha nieszczęście, co je tylko jasnowidz (i to szalony jasnowidz) mógłby przepowiedzieć, bo takie bez sensu...)

      Usuń

Dziękuję za odwiedziny.