środa, 22 kwietnia 2015

Wiosenne oszołomienie

A nawet kilka oszołomień, bo było ich kilka naraz.
Pierwsze oszołomienie zaczyna się tak, że dwie koleżanki idą po pracy na coś małego na ząb do kawiarenki, zdejmują swoje wiosenne kurtki, wieszają je na wieszaku, przystępują do konsumpcji oraz podziwiania przyrody wiosennej.
(Przyroda przyrodą, ...a gadają o takim przedstawicielu handlowym, co jedna ma na niego chrapkę, a druga ją ostrzega przed tym twardym kąskiem).
Podwójnie zadowolone, bo się najadły i rozgryzły tajemnicę przyrody, wdziewają kurtki, idą na przystanek, każda wsiada do swojego autobusu  z zamiarem udania się do swoich miejsc zamieszkania.
Koleżanka A niech sobie jedzie rozniecać płomień ogniska domowego, a my podążajmy tropem koleżanki B.
B jedzie kilka minut, aż tu nagle znikąd (bo to zawsze jest nagle i znikąd) pojawiają się kontrolerzy biletów zwani przymilnie Kanarami, prosząc podróżujących o okazanie bilecików do kontroli.
B sięga pewnie do kieszeni swojej wiosennej kurteczki i co się okazuje?
Kieszeń, w której powinien być bilet miesięczny, jest pusta.
Nie całkiem pusta, bo było w niej pół kilo krówek, ale biletu nie było.
Okazało się, że koleżanki zamieniły się kurtkami w kawiarence, żadna tego nie zauważyła, bo kurtki były identyczne (w ubiegłym roku wspólnie kupione w sieciówce), a tej wiosny dopiero co miały inaugurację.
(Koleżanka A wyparła się potem tych krówek, powiedziała, że nigdy w życiu! a nawet jeśli w ogóle, to może jedna, góra dwie, a tamta  że pół kilo!)
Czy to nie oszołomienie?
Tylko nie jestem pewna, czy na tle wiosny (bo kurtki wiosenne), czy na tle romansowym (bo ten przedstawiciel), czy ogólne oszołomienie z krówkowym otumanieniem.
Pewnie wszystkie trzy tła maczały swoje palce w tym oszołomieniu.
(Ja jestem koleżanką C, która zadzwoniła do MPK i się dowiadywała, jak teraz załatwić z tym biletem miesięcznym, który przecież był, ale akurat pojechał sobie w przeciwny kierunek miasta).

Następne oszołomienie spotkało nas dzisiaj, gdy zobaczyliśmy Tofika, który wygląda jak najgorszy lump, a on na taki wygląd zapracował staczając bitwę o zachowanie cnoty swojej córki Małej Mi.
Jak każdy ojciec, tak i on uważa, że  córka jest jeszcze za młoda na dorosłe życie i jak najdłużej  powinna  trwać w niewinności.
A tu już rozkwita miłość prawie na jego oczach.
Jeden zakochany kocurek rozpoczął zaloty, a to nie spodobało się teściowi i zaatakował chłopaka, ten się bronił zajadle, jak można się domyślić.
W rezultacie śliwka i podbite oko Tofika.
Nie wiadomo na ile poturbowany został tamten odważny chłopak!

To drugie moje oszołomienie nastąpiło na tle kociego życia rodzinnego, dla którego Capuleti i Montecchi są wzorem do naśladowania (żeby tylko Mi i jej Romeo za bardzo nie naśladowali tamtych z Werony. 
Tofik to chyba nie wie, do czego może doprowadzić swoim głupim zachowaniem, bo ostatnio wcale nie puszczają w tv "Romeo i Julii". A nawet jakby puszczali to telewizor jest wyłączony).
Tofik sobie siedzi i myśli, czy po to wychował córkę, żyły sobie wypruwajac, żeby teraz ją oddać jakiemuś wypierdkowi? po jego trupie! (jego albo wypierdka)

Trzecie całkowite oszołomienie ogarnęło mnie, że przeoczyłam moment, kiedy mlecze zaczynają zażółcać trawniki. Zwlekałabym jeszcze chwilę i zobaczyłabym już tylko dmuchawce....

Dorodne mleczyska, soczysta zieleń i pełne słońce -  spełnienie zimowych marzeń o wiośnie mocno oszołomionej. Wczoraj minął równy miesiąc od jej urodzin!

10 komentarzy:

  1. To dopiero oszołomienie! Podejrzewam, że w kwestii biletu nic nie udało się załatwić...
    Kocie bitwy mam na co dzień, choć do tej pory nie rozszyfrowałam, czy to na poważnie, czy takie tam przepychanki (kto się lubi ten się czubi?), ale czasem sierść fruwa w powietrzu. Nie wiem, jak mam na to reagować. Upominać, rozdzielać?
    A wiosna... zapomniałam, że jest, ale rano, przy dwóch stopniach powyżej zera i po południu, przy zachmurzonym niebie, łatwo o takie zapomnienie. Mleczy u nas nie zaobserwowałam...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rano szłam do sklepu i chciałam obejrzeć znów trawnik z mleczami, a tu - pusto. Swoją złość zwróciłam przeciwko Zieleni Miejskiej, że już przybiegli z kosami na kwiaty. Ale jak podeszłam bliżej to okazało się, że mlecze skuliły łepki... Wczoraj pełne słońce na niebie, na trawie małe słoneczka. A dzisiaj czekanie na następną odsłonę wiosny!
      Z tym mandatem to się uda, mandat jest imienny i bilet miesięczny też. Ale trzeba pisać prośbę o uwzględnienie z uzasadnieniem:))

      Usuń
  2. Przypomniało mi się, jak kiedyś w podstawówce pewien chłopak podwinął mi kurtkę, potem tłumacząc się, że nie rozpoznał swojej. Ja to sobie myślę, że zawstydzony nie chciał się przyznać, że woli damską kurtkę nosić niż męską ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Albo na złapał Twoją kurtkę, bo jest utajnionym fetyszystą (nie zobaczyłaś jak łapie, więc był utajniony). Jak fetyszystę taki impuls złapie, to trzyma jak w imadle. No i na pewno fetyszysta-maksymalista, nie zadowolił się czapką, bo tylko kurtka go mogła zaspokoić:)).

      Usuń
  3. Ty to masz pory publikacji tych postów:)) chyba typowa sowa z Ciebie, ale ja to znam, też tak mam;) Cała historia z kanarem, przypomniała mi czasy studenckie i nasze rozmaite sposoby na rozpoznawanie owych, wśród ludzi wsiadających na kolejnych przystankach.Ja to zawsze uczciwie kasowałam, żeby się nie denerwować, ale znam takiego, co cały rok przejeździł na 10 biletach:) A mlecze u mnie na trawniczku się pojawiły i żółcą się przepięknie, ale znając zamiłowanie mojego "m" do angielskich trawników wytrzymają najdalej do weekendu:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wiesz, że tak! a oprócz tego czasem późno wracam do domu, i gdy już oporządzę żywinę i zrobię, co mam zrobić, to okazuje się, że jest wczesna noc stworzona dla nocnego marka! (czyli dla mnie)
      Chłopaki to lubią adrenalinkę, takie niekasowanie biletu to połączenie przyjemnego z pożytecznym :)) Ale ja tak jak Ty nigdy nie jechałam bez biletu, do tego jestem pewna, że gdybym raz nie skasowała, to za chwilę kanar by doszedł do mnie jak po sznurku z samego końca autobusu i wstydu bym się nałykała przed całym światem:))
      szkoda, że mlecze są tępione. Nawet wśród kwiatów dyskryminacja i niesprawiedliwość kwitnie:))

      Usuń
  4. Musisz koleżankom zaproponować jakieś fajne broszki (ręcznie robione rzecz jasna), oczywiście różne - będą miały takie znaczki-rozpoznaczki i nie będzie wpadek z krówkami, biletami itp itd :)
    Mój kot też miał niezłe oszołomienie - przesiaduje twardo na balkonie, ale z jakiegoś powodu opuściła stanowisko i pomyliła balkony - szukaliśmy jej półtorej godziny i nic. Pani, na której balkon wskoczyła powiedziała, że mój kot nie dał się z jej balkonu wygonić, więc wpuściła go do mieszkania. Weszłam od strony klatek - moje kocisko siedziało przerażone na skrzynkach - jakie ona miała przerażenie w oczach :) Ale szczęśliwie wróciła do domu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już każda obrabia swoją kurtkę, żeby już nigdy więcej!
      Biedna kocina, teraz będzie się bała wyściubić nosek na balkon, bo nie wiadomo, jak dalej się sprawy potoczą. Może wiosna jej pokręciła kierunki w głowie. A może uważa, że to nie ona pomyliła mieszkania, tylko Ty wykorzystałaś moment, żeby zwinąć żagle i opuścić po angielsku kwaterę wystawiając kota do wiatru. Uuułaaa, nie wiem, czy dasz radę jej wynagrodzić te półtora roku (tak!) na skrzynkach, raczej będzie ciężko:))
      Wiosenne oszołomienie nikomu nie odpuszcza!

      Usuń
  5. Niezły numer. Z tego co wiem to w takiej sytuacji trzeba jechać do MZK z ważnym biletem miesięcznym zapłacić 15 zł za anulowanie mandatu. Tak przynajmniej jest u nas. Koleżanka miała podobną przygodę. Mleczyki kocham zwłaszcza te pierwsze...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, tak, za gapowe się płaci (dobrze przynajmniej, że nie cały mandat). Ale nauczkę mamy teraz wszyscy, bo najzdrowiej to się uczyć na cudzych błędach. (Ależ ja jestem mądralińska... bo przygody z kanarami nie zaliczyłam i taka ważna od razu!)
      Oj, tak, ma nic piękniejszego w kwietniu niż trawnik upstrzony mleczami:))

      Usuń

Dziękuję za odwiedziny.