czwartek, 21 maja 2015

Halo!

Nie mogę pominąć milczeniem pewnego pięknego fragmentu.
Jako miłośniczka i zapalczywa wyznawczyni regionalnej rozgłośni radiowej popełniłabym grzech, jakbym nie wykorzystała okazji, że w książce dwa razy jest napisane słowo: "radio", i tego z premedytacją nie wykorzystała.
Astrid Lingren (do zdjęcia pozuje z córką)  pracowała w firmie, która zajmowała się sprzedażą książek i aparatów radiowych.
I właśnie wtedy miała miejsce opisana przez nią historyjka.
 


 
"Działo się to w czasach, gdy radio było jeszcze bardzo młode i niedoskonałe.
Przychodziły stosy listów ze skargami.
Pewien wieśniak z Varnlandii kupił sobie aparat i zaprosił całą wieś, aby posłuchała tego cuda, radio nie wydało jednak żadnego dźwięku.
"Czy to jest dobra rekomendacja dla was, czy dla mnie?" - dopytywał się z uzasadnioną goryczą.
Nasz poczciwy księgowy zawsze bardzo przejmował się skargami.
Pewnego dnia, gdy pokój szefa był pusty, wślizgnęłam się tam i zadzwoniłam do księgowego, który siedział w sąsiednim pomieszczeniu.
"Kupiłam jeden z waszych tak zwanych aparatów radiowych" - powiedziałam na wstępie.
A potem zaczęłam wymyślać.
Księgowy bronił się słabo.
"Nie znam sprawy - powiedział - Najpierw muszę ją zbadać".
"Mogę mówić z kimś innym? - wrzasnęłam wściekle. - Z kimś, kto nie jest upośledzony na umyśle".
Do dzisiaj uważam, że wysoko mnie oceniał, skoro wpadł pędem do pokoju szefa, żebym mu pomogła.
Na szczęście zdążyłam błyskawicznie odłożyć słuchawkę.
Księgowy błagał mnie, bym rozmówiła się z tą straszną babą, więc spełniłam jego prośbę.
Stał obok i słuchał mnie z roziskrzonym wzrokiem.
Zaśmiewał się i klepał w kolana, a potem powiedział, że nigdy nie słyszał jeszcze nikogo, kto potrafiłby usadzić starą harpię tak dobrze jak ja."

"Astrid Lingren Opowieść o życiu i twórczości" Margareta Stromsted

Jestem zachwycona tą niezwykłą pisarką. Może dlatego pisała wyjątkowe opowieści, bo życia nie miała usłanego różami, a jak trafiła się raz róża, to kolcami zraniła do krwi. Po lekturze usiadłam, przymknęłam oczy i zobaczyłam siebie biegającą po Bullerbyn z tamtymi dzieciakami. Jak to było dawno!

No to teraz miękkie lądowanie na "telefonie".
Bo tamta historyjka opowiedziana przez Astrid też zaczyna się od radia, a kończy na telefonie.

- Halo, taxi?
- Tak.
- Czy zawieziecie mnie do stolicy Niemiec?
- Oszalał pan? Wie pan, jak daleko leży Berlin?
- Berlin... Sześć liter... pasuje!

12 komentarzy:

  1. Taki krótki fragment, a wciągnął mnie bez reszty i teraz mi smutno, bo ciekawa jestem co dalej!
    Zapisuję ten tytuł do swojej listy:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak napisała Pippi, to miała już dwoje dzieci i do wydawnictwa napomknęła w liście, że ma nadzieję, że nie zawiadomią Opieki nad Nieletnimi!!! Bo co to może być za matka, co takie książki pisze:))

      Usuń
  2. :) zabawna historia :))) w sam raz na taki pochmurny majowy poranek, pachnący świeżością, która wręcz wdziera się przez okna wypełniając caaaały dom:)
    Berlin... :) dobre!
    Pozdrawiam radośnie i życzę wesołego dnia:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A u nas jest od rana jest pięknie, i oby cały dzień taki był, chmur nie widać... Zaraz wychodzę do pracy i planuję świadomie (może nie zapomnę) napełnić płuca tą pachnącą słońcem świeżością.
      Dziękuję i wzajemnie życzę miłego majowego dnia:))

      Usuń
  3. Bardzo bym chciała przeczytać tę książkę. Mam nadzieję, że kiedyś mi się uda:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo lubię biografie, ale w mojej bibliotece też bez przepychu. Ostatnio zauważyłam wysyp książek o wampirach, a tych nie czytuję; nawet nie zamierzam próbować, bo tematyka mi nie leży:))

      Usuń
    2. Ja też bardzo lubię biografie i nawet coś tam w tej mojej bibliotece jest. Tylko co wpadnę to jakieś thrillerowe nowości są. I zanim dojdę do biografii to już mam kilka książek w ręku;) U mnie chyba nie ma plagi wampirzych książek. Za to wcale bym się nie obraziła gdyby zombiarskie się pojawiły. Ale na to nie mam co liczyć. Chyba będę musiała sama nabyć.

      Usuń
    3. Oj znam to z własnego doświadczenia..., a u nas dokładnie tak samo porozmieszczane są regały, nowości przy wejściu, i zanim dotrę do stolika, to już mam skompletowany księgozbiór, bo przecież nie przejdę obojętnie...:))
      Ja to jestem "bojek" i musiałabym się przerzucić z nocnego czytania na dzienne (że w dzień to bez strachu). A i tak nie wiem, czy by pomogło:))

      Usuń
  4. Odpowiedzi
    1. Jak byłam mała, to myślałam, że Astrid Lingren to mężczyzna:))

      Usuń
  5. Przytoczony fragment bardzo mnie zaciekawił, ciekawe co było dalej ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyta się jednym tchem; kupię (Adasiowi) jakąś jej książkę i sobie poczytam:))

      Usuń

Dziękuję za odwiedziny.