niedziela, 9 sierpnia 2015

Dzień nad morzem

Czasami wypowie się jakąś głupotę i potem przepadło.  Nie wypada się wycofać, tym bardziej, że druga strona pochwyciła przekaz i już zaczyna jego realizację.
I to będzie właśnie taki przypadek.
W trakcie rozmowy o niczym (i o remoncie) moja koleżanka spontanicznie powiedziała, a jej mąż potwierdził, że jeżeli pojedziemy w niedzielę z nimi nad morze, to oni w zamian oferują nam pomoc przy remoncie. Na to my bardzo zgodnie i chórem odpowiedzieliśmy, że owszem, podoba nam się taki pomysł.
Wymiana dziwna, bardzo dziwna, bo dla nas dwie przyjemności: dzień nad morzem, a potem ta pomoc w remoncie. Gorzej dla tamtej strony,  wesoły czas nad morzem przeminie szybko, a harówa przy remoncie trwa bez końca. I nie da rady inaczej, bo jak się ma obowiązki zawodowe, a po nich dorywczo bez wprawy rozpoczyna działalność budowlaną, to można zapomnieć, na czym wczoraj prace stanęły (albo czy już ruszyły). 
W ogóle to myślę, że lubię prace budowlane i chętnie bym się czegoś nauczyła, ale niestety, nie mam od kogo (bliska mi osoba ma prawą rękę jak lewą, a lewą jak protezę... , ale dla sprawiedliwości powiem, że moje zdolności też nie szybują po nieboskłonie,  są osadzone w dolnych średnich granicach), a jeszcze sama obwołałam się brygadzistką i to ode mnie się ma iść dobry przykład. 
Mam nadzieję, że obecny wzrost o sto procent siły przerobowej wniesie ożywienie aktywności brygady robotniczej.

W godzinach rannych pojechaliśmy do Świnoujścia obładowani artykułami pierwszej potrzeby, czyli jedzeniem, piciem i emulsjami z filtrem.
Znaleźliśmy kawałek pustej plaży pod błękitnym niebem przy błękitnym morzu.

Zupełnie przypadkowo (haha, akurat..) na zdjęciu znalazło się rękodzieło!
a są to pomalowane na błękitno paznokcie kończyn dolnych.

Miło spędzony dzień przeleciał szybko (dokładnie tak jak napisałam na początku).
W powrotnej drodze w przydrożnej jadłodajni każdy zjadł po porcji szaszłyku z kapustą, którą potem popił szklaneczką piwka.
Tylko jedna  osoba nie popiła piwkiem tylko wodą i dostała jakichś boleści (każdy oprócz tej osoby wie, że kapusty zimną wodą się nie popija, jeszcze tak łapczywie jak ta osoba). Jęczała i narzekała, że pokrzywdzona od początku do końca (wyciągnęła nawet fakt sprzed paru godzin, że wszyscy zostawili osobę na kocu i poszli na lody. Uważam, że wypominała te fakt bez sensu, bo przynieśliśmy jej lody, a że trochę rozpuszczone, to nie nasz wina).
Pogderała, ale trzeba przyznać, że dostarczyła nas szczęśliwie na miejsce.
 

Po przekroczeniu drzwi najpierw weszliśmy tej stajni Augiasza, w którą zamienił się niewinny do niedawna pokoik, żeby sprawdzić, czy może znudzony całkowitą bezczynnością remont sam zaczął się posuwać do przodu.
Nie zaczął...
Za to Asza przejęła sztafetę od Szczura, a jej oczy pytają, kiedy wreszcie się zmobilizujemy do roboty. (Ona to robi dla "odsetek", kochająca ciocia zaczyna niemy mobbing).
Ale teraz w cztery osoby jest możliwość, że prace ruszą.

Aha, cierpiąca osoba napiła się mocnej mięty i poszła spać na wypłowiałą wersalkę. Liczę, że jutro wstanie zdrowa i pójdzie zarabiać na kredyt za koci dom.

18 komentarzy:

  1. Taki spontaniczny wyjazd okazał się super pomysłem. Remont nie zając.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Święte słowa, ...a wczoraj już zając został złapany i tak kica, jak mu zagrają:))

      Usuń
  2. Właśnie, remont nie ucieknie:) a na wyjazd, jeśli tylko jest okazja, warto się wybrać:) ...to wspaniale, że mogłaś spędzić choć jeden dzień nad morzem....mmm...ja mam do niego całą Polskę, więc jeden dzień to akurat na podróż by był;) ale wrzesień może przyniesie jakąś wycieczkę w tamtą stronę, oby oby!!:)
    Pozdrawiam serdecznie całą remontową ekipę wraz z nową dowodzącą Aszą:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczur się nie sprawdził, za to nowo dowodząca tylko w jeden wieczór wypróbowała na nas siłę swojego spojrzenia i efekt jest porażający. Koleżanka zaklepała sobie wypożyczenie Aszy do zmobilizowania męża do domowej roboty, która na niego czeka od roku (pewnie przesadza z tym rokiem, ale głowy nie dam).
      Takie nie planowane wycieczki są jednak najfajniejsze, bo niczego się nie oczekuje wyjątkowego, a gdyby coś nie wyszło, to jest wytłumaczenie, że się nie przemyślało detali wyjazdu i ma się za swoje:))

      Usuń
    2. :)) to dawaj ogłoszenie "wypożyczalnia Aszy":) hihi:))) zarobi sobie dziewczyna, a co - może na jakieś nowe legowisko czy coś;)
      Fajna ta Twoja Asza:) i do złudzenia przypomina mi moja Mafinkę:))

      Usuń
    3. I jeszcze mogłaby dać ogłoszenie w dziale o zatrudnieniu nianiek, bo zbiera referencje jako niania. Tylko że stanowiłaby zagrożenie dla biologicznych matek, bo przywłaszcza dzieci, a dzieciom często to odpowiada:))

      Usuń
    4. Asza musi mieć silny instynkt macierzyński w takim razie:) i jest wszechstronnie utalentowana!:) To wielka przyjemność mieć takiego psiaka:)

      Usuń
    5. Jest wysterylizowana, a taki silny ten instynkt! nigdy szczeniaczków tu nie było, więc ona może nawet nie wie, że psie dzieci trochę różnią się od kocich, no to kocie spełniają jej potrzebę macierzyństwa:)) Śmieszna jest ta Asza ze swoimi głupotami:))

      Usuń
  3. Jakie morze piękne:) Nawet bym się z latem przeprosiła;) Chociaż morze też bardziej lubię jesienią;) A co do remontu to przecież się zdąży;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo rzeczywiście jesienią morze jest przepiękne, i czasem duża fala wyrzuca bursztyny. Teraz nie było mowy o bursztynach, ale za to było dużo połamanych muszelek:))

      Usuń
  4. Bardzo fajne są takie spontaniczne wyjazdy, a jeszcze jak w doborowym towarzystwie, to już całkiem super. Zresztą taka plaża jest idealna na upalny czas, trzeba korzystać z okazji:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie to była taka okazja na skorzystanie z niej, bo przecież na swoje przyjemności to nigdy nie ma czasu,... masakra, że nawet przyjemności są "przy okazji".
      A tu okazja naprawdę się przytrafiła jak marzenie:))

      Usuń
  5. Odpoczynek był to teraz bez marudzenia czas się wziąć do roboty :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Robota pokazała, że lubi, gdy ktoś wie, jak się do niej zabrać! (bo my się zabieraliśmy jak pies do jeża:))

      Usuń
  6. Aż zatęskniłam za morzem, dawno nie byłam..., nie masz więcej takich koleżanek i nad morze wyciągną i w remoncie pomogą, zaadoptowała bym jedną, bo całość brzmi jak fikcja literacka:)) Tylko ten remont do bólu prawdziwy. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żeby nie było tak idealnie, to ona bardzo chce zaadoptować grubą... a grubą obiecałam mojej kierowniczce, która mówi, że całkiem oszalała na jej punkcie.
      A gruba jest największa, najładniejsza i sama proch wymyśla... a takich jak blondyna jest pełno! To teraz weź i wymyśl salomonowe rozwiązanie, żeby nikogo nie urazić.
      Morze jest już tylko wspomnieniem, nawet opalenizną nikogo nie zaskoczyłam, bo bałam się wściekłego słońca i wysmarowałam pięćdziesiątką. Tylko zdjęcia pozostały...(jakości telefonicznej:))

      Usuń
  7. Morze oj jak ja Ci zazdroszczę.Dawno nie byłam. Super są takie spontaniczne wypady.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W ten dzień w mieście było naprawdę gorąco! a tam miły zefirek, i wcale się nie odczuwało żadnego upału.

      Usuń

Dziękuję za odwiedziny.