czwartek, 24 września 2015

Małżeństwo po włosku

Małżeństwa zagraniczne to ja znam na wyrywki.
Jedno jest mi bliskie z tej racji, że nasza rodaczka,  moja koleżanka jest od wielu lat małżonką Szweda, często (często jak cholera, bo nawet dwa razy na rok) spotykamy się i poznaję bezpośrednio od żony zawiłości tej mieszanki słowiańsko-skandynawskiej. Zwykle swoje rozważania snułyśmy w tajemniczym i niedostępnym dla Szweda języku,  polskim, lecz od pewnego czasu Szwed zaczął się posługiwać polskim i snucie (knucie) się skończyło. A tę koleżankę na swój użytek mianowałam ambasadorką pięknego polskiego języka, a jej "małżeństwo po szwedzku" ma coraz większy polski blichtr.


Małżeństwo po włosku też już znam, poznałam dzięki obnażającej ten temat książce:
"Małżeństwo po włosku".
Na jej stronach jest zabawnie i wzruszająco, bo rzecz cała polega na zderzeniu dwóch frontów atmosferycznych,  włoskiego i niemieckiego (a bywa bardzo niebezpiecznie przy takim zderzeniu),  żona jest pół-Włoszką, ale z silnymi gorącymi włoskimi genami, natomiast mąż całkowitym chłodnym Niemcem.  No i postać najważniejszego bohatera książki, teścia Antonio i jego własna historia życia.

Na zachętę krótki fragment. Właśnie włoska kuzynka wychodzi za mąż:


" Paola pokazuje nam ich album weselny.
 Chwileczkę, album weselny?
Ślub jest przecież dopiero pojutrze.
Tak, tak, wyjaśnia mi Paola, ale taki album robi się wcześniej.
Album znajduje się w skórzanym pudełku i waży około pięciu kilo.
Na poszczególnych stronach umieszczono tylko po jednym zdjęciu - to robi wrażenie.
Profesjonalny fotograf przedstawił w formie fotostory drogę zakochanych do siebie.
Większość stylizowana jest na historię z lat 50tych.
Album otwiera fotografia Paola pozującego w białym garniturze przed bugatti.
Zdjęcie, podobnie jak wiele innych, jest czarno-białe z efektem sepii.
Na następnej stronie Pamela przeciąga się z tęsknym wzrokiem na szezlongu.
Historia się rozwija.
Mniej więcej na trzydziestej stronie para spotyka się wreszcie przy drodze, na której Paolo ma awarię swojego bugatti, a Pamela życzliwie podaje mu  emaliowaną konewkę, z której ten nalewa wody do chłodnicy i na swoją koszulę.
Na następnym zdjęciu całują się.
Potem wszystko idzie bardzo szybko.
Na kolejnych dziesięciu stronach pokazane są przygotowania do ślubu, potem kilka lekko erotycznych fotografii Paola i Pameli w czasie nocy poślubnej.
Przy tych zdjęciach wymieniane są porozumiewawcze uśmieszki."

Na naszym podwórku jest tak samo, tylko odwrotnie, bo zdarza się, że fotograficzną sesję ślubną robi się długo po ślubie. Cierpliwie czeka się na dobrą pogodę, wyjeżdża w ślubnych strojach z fotografem w plener i wtedy powstaje album. Spotkałam się już z tym, że sesja kilka razy była odkładana z różnych powodów i doszła do skutku dopiero po kilku tygodniach (albo i dłużej),  ale wtedy to już naprawdę wszystko zagrało i album ślubny tego małżeństwa jest naprawdę cacany.


"Małżeństwo po włosku" Jan Weiler. Jeśli pilnie potrzebujecie szybkiej czytelniczej rozrywki, to "Małżeństwo.." będzie w sam raz.

24 komentarze:

  1. Z takich mieszanych małżeństw najwięcej korzystają dzieciaki, mówiąc w dwóch, trzech językach. A zderzenie charakterów i kultury dwojga ludzi z różnych krajów, istotnie może być ciekawe.:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znajomość języków przez dzieciaki jest nie do przecenienia, od matki, i od ojca. Jeszcze znajomość obyczajów ojczyzn obojga rodziców... i wszędzie być u siebie. Chociaż może być i tak jak u Antonia (teścia), że będąc Włochem i mieszkając w Niemczech nigdzie nie czuł się u siebie (nie, to był zły przykład!:))

      Usuń
    2. Oj wiem z obserwacji że nie zawsze dzieci są dwujęzyczne. Gdy mamy są polkami a ojcowie z innych krajów to tego polskiego dziecko nie jest uczone....piszę tylko o tych rodzinach których wiem (nie znam osobiście ale wiem że są takie)...

      Usuń
    3. W mojej rodzinie jest chłopak, który mieszka w Belgii, ma żonę Flamandkę i ich troje dzieci nie zna ani słowa po polsku. Uważam to za barbarzyństwo i nawet jak w tej chwili sobie przypomniałam, to mnie nagła krew zalewa. (ale co dzieci winne, że mają głupiego ojca?)

      Usuń
    4. Czyli faceci też się "wstydzą" polskiego....dziwne i niezrozumiałe dla mnie są takie przypadki...

      Usuń
    5. On się tłumaczy, że nie chcą dzieciom mieszać w głowach: francuski, flamandzki, to po co polski?....mowa trawa, a ja myślałam, że to chłopak na poziomie....

      Usuń
    6. Mieszać dzieciom w głowach he he...dla dzieci to pestka bo teraz najlepiej przyswajają wiedzę..a poza tym angielskiego też będą się uczyć więc i tak to już trzeci język. Zresztą Ty o tym wiesz, to ojca trzeba "szkolić" ;)

      Usuń
    7. Nie ma usprawiedliwienia na pozbawienie własnych dzieci znajomości języka pięknego i trudnego, ale ojczystego. Okropnie to wygląda z boku, zastanawiające, czy ludzie jemu podobni aż tak nienawidzą naszego kraju, że nie chcą słyszeć w ustach swoich dzieci polskiej mowy:(

      Usuń
  2. Tak, to pewnie jest bardzo ciekawe takie różnocharakterowe i kultorowe połączęnie dwóch ludzi:))) Pozdrawiam cieplutko:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trudna sprawa, ale jak się partnerzy kochają, to chyba do przezwyciężenia? Jakby za mało było różnych charakterów, to różna kultura, a mogą wszyscy tam być dziwni, a ty jedna normalna... (resztę normalnych zostawiłaś w ojczyźnie. Horror:))

      Usuń
  3. Nie wyobrażam sobie jak musi być trudno takim małżonkom. Mnie jest czasem trudno z moim mężem, a przecież wychowalismy się nie tylko w jednym kraju, ale nawet w tej samej miejscowości i w tych samych (mniej więcej) czasach;-). Ale to takie romantyczne i optymistyczne, gdy miłość przezwycięża bariery:-)
    Odnośnie sesji zdjęciowych... mam co do nich bardzo mieszane uczucia, szczególnie, gdy są robione właśnie nie w dzień ślubu, tylko kiedyś tam, przy sprzyjających okolicznościach, to takie sztuczne mi się wydaje, choć rozumiem ideę...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko to, że najczęściej ludzie dobierają się w tej samej lidze ratuje wiele małżeństw, krajowych! a co z zagranicznymi, jeśli już miłość odejdzie? może jednak zostawi coś dobrego, np. szacunek, przyjaźń, przywiązanie (ale nie po to się najlepsze lata marnowało, żeby się zadowolić szacunkiem;))
      Trochę śmieszne są ślubne zdjęcia robione w innym terminie; liczą pewnie, że po latach się w pamięci połączą te terminy w jedne wielkie gody. Oczywiście to nie będzie wcześniej niż na 70. rocznicę:))

      Usuń
  4. Niby związek polsko-polski, a wręcz bardzo lokalny ;) tylko dlaczego u diabła, czasem mam wrażenie, że ten facet co mi lata w skarpetach po domu, to co najmniej z innej galaktyki :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No a kiedyś wydawał się super... najwyraźniej okazuje się prawdą, że ta cała miłość jest tylko mieszanką hormonów i fantazji. Jak już mnie coraz częściej szlagen trafen, to mówię wtedy cicho do siebie: sama tego chciałaś Grzegorzu Dyndało. No chciałam... To sama widzisz, ta inna galaktyka nie zasypia gruszek nigdzie:))

      Usuń
  5. U nas w domu są polskie akcenty i mam nawet polskie roślinki, które doszły w paczce:) Mąż czasem do mnie mówi po polsku, a ja do niego czasem po francusku:)

    Tak mi uświadomiłaś, że czas strasznie leci.

    Ten album Paola i Pameli to rzeczywiście wystrzelony w kosmos.

    Buziaki!:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tego co piszesz, to wydaje mi się, że zawsze kobieta decyduje, jakie w domu są tradycje. Bierze te, które jej się najlepiej podobały z rodzinnego domu i te podpatrzone z domu męża. To samo przecież robimy w kraju. A jak chce się być bardzo miłą, to się gotuje ulubione danie męża z przepisu teściowej i wszyscy się cieszą:))

      Usuń
    2. Hihi, powiem Ci, że każdy ma swojego bzika i z mężem po prostu spotykamy się gdzieś pośrodku. Są rzeczy, których on nie tknie i które chce mieć konkretnie po swojemu i na które się nie zgodzi za żadne skarby itp. i ja mam tak samo.
      Mój mąż uwielbia gotować i sam siebie uszczęśliwia swoim ulubionym daniem, a ode mnie może liczyć na kuchnię polską i wymyśloną:D

      Usuń
    3. Oj, jesteś szczęściarą, że Twój mąż lubi gotować! ja nie lubię, a i tak gotowanie należy do mnie, bo rzadko jest święto lasu. A jestem taka pokorna kulinarnie, bo wszystko mi smakuje, ...jedyny warunek,, że kto inny ugotuje i zaserwuje. Wielka to rzadkość.

      Usuń

  6. Love your style is really beautiful!Welcome to share more popular fashion clothing
    lv handbag shop   http://www.2015chichandbag.com
    louisvuittonstore
    charming bagshops http://www.handbagstyleinfo.com
    michaelkorsmks
    parajumpersoutletcollection
    chanelshops
    shopslvbag   http://www.2015shopslvbag.com
    cocobagsale
    cocobag absolutely stunning http://www.2016bagshop.com
    cocobagsaleonline
    jacketsalemalls hot sell
    Love your handbag http://www.shoeshopsfitflop.com
    bagoutlet
    globalhandbag   http://www.globalhandbag.com

    Like your style!Click us with popular fashion accessories
    tophandbag   http://www.chanelshandbagoutlet.com
    louisvuittonhandbag http://www.2016louisvuittonhandbag.com
    Exquisite luxurylv
    bagshoeshop
    monclershopitaly http://www.monclershopitaly.com
    louisvuittonshop
    nobiscashops
    louisvuittonbag
    dresspecialsuk  http://www.dresspecialsuk.com
    shopchichandbag
    monclerujacket  http://www.handbagstyleinfo.com
    onlinecocobag
    2016handbag  http://www.2016handbag.com
    handbagstyleinfo

    Love your style you look gorgeous!Share collocation more popular fashion accessories!
    louisvuittonlvbag http://www.2015baglvlouisvuitton.com
    cocobag
    lvbagukshop   http://www.chanelshandbagoutlet.com
    hollisteroutletestore
    louisvuittonshop http://www.shopchichandbag.com
    shoplvbags   
    shopmcQueenbags http://www.topbaglv.com
    Vivienne Westwoodmaikun
    topbagshops  http://www.2015topbagshops.com
    designersbagstyle  http://www.designersbagstyle.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Ma to wiele zalet. Dzieci są od razu dwujęzyczne

    OdpowiedzUsuń
  8. Chcąc dogryźć małżonkowi wystarczy zmienić język na swój sobie znany, powiedzieć cokolwiek i chichotać ;) Działa w 100%

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja to robię instynktownie! czasem, gdy brakuje mi argumentów, to przedrzeźniam go w sobie tylko znanym języku, przy tym szyderczo chichoczę. (Cieszę się bardzo, że spojrzenia nie uśmiercają ;))

      Usuń

Dziękuję za odwiedziny.