niedziela, 28 września 2014

W kolorze lawendowym

Do mojego prezentu, który dostałam od Oli w Jej jubileuszowym candy, było dołączone szaleństwo zapachowe prosto z Jej ogrodu zaklęte w woreczku z ususzona lawendą. Ach... zmysł zapachu zwariował! Na punkcie lawendy!
Co lawendowe, to zjawiskowe... Zaczęłam od kupna serwetek, bo to najprostsze. W domu pachnącym lawendą takie serwetki lawendowe są "koniecznie niezbędnie potrzebne".  Ozdobiłam  świeczki tymi serwetkami, a dwie takie świeczki dołożyłam  do pożegnalnego prezentu koleżance z pracy. Nie dość, że lawenda pięknie pachnie, to jeszcze ma rozkoszne kwiatki w szafirowym kolorze (a nie lawendowym czasem? jak jest lawendowy zapach, to może też być lawendowy kolor),  miniaturowe kwiatuszki na delikatnych łodyżkach, miodzio. Jest to bardzo udany motyw na świeczki.
 

 
 Jak jechaliśmy na grzybobranie, to zatrzymaliśmy się w takim sklepie - ogródku przy szosie, żeby pooglądać rośliny i ozdoby. Wtedy o tym nie pisałam,  w głowie miałam grzybowe tematy, bo one były przecież celem wyprawy do lasu. I tam, w tym sklepie właśnie wypatrzyłam filiżankę zrobioną z prawdziwej żywej lawendy. Wysuszy się i będzie jak zapachowy bukiet w domu.
 
 

Oczywiście można ją zagospodarować od środka. Jest zabezpieczona  w środku folią, żeby coś, co tam się znajdzie, nie miało wpływu na roślinki coraz bardziej suche i suche.
Były w tym sklepie jeszcze inne, rozmaite ozdoby kwiatowe, ale aktualnie stawiam na lawendę. Lubię tego typu ogródki kwiatowe i kramiki, co nie znaczy, że często tam bywam. Za to jak już bywam, to szczęśliwa krążę dookoła, i wtedy też  wolałabym zrobić tam jeszcze kilka okrążeń niż latać po lesie za grzybami. Niestety, musiałam zrezygnować z okrążeń i lecieć do lasu.
Spodobały mi się takie kosze do ogrodu.
 
 Gdyby je pięknie zasiedlić kwiatami i roślinnością, jaka komu w duszy śpiewa, to wyobrażam sobie, że niezły byłby efekt z takim koszem na odpowiednim miejscu w ogrodzie. Zrobiłam zdjęcie na wzór,  można by pomyśleć o jakiejś papierowej wiklinie przeobrażonej w kosz ogrodowy?
Widać chyba po minie Bobka (teraz to widzę, ale gdy robiłam zdjęcie to mi nawet przez myśl nie przeszło...), że zastanawia się, czy dużo czasu upłynie zanim się zorientujemy, że coś nie gra w domu.
I czy już się chować, czy jeszcze przybiec do asysty przy rozpakowywaniu zakupów. Zawsze się wtedy coś wyprosi, bo mały kotek ma prawo po całym dniu być głodnym małym kotkiem. Na wszelki wypadek nie wszedł ze mną do domu. Wykazał się dużą inteligencją, bo po przekroczeniu progu kuchni od razu zobaczyłam stłuczony dzbanek z herbatą ze śniadania.  Żadne zwierzę nigdy nie miało herbatowych aspiracji, więc nie konsumpcję tu chodziło. Dzbanek nie stał na środku stołu, więc nie wchodzi w grę potrącenie niechcący.  Zatem na pewno chcący!
A za jakiś czas tego samego dnia odkryliśmy, że mikrofalówka nie działa! Czy to przypadek?
Muszę jeszcze zaznaczyć, że inne zwierzęta są poza wszelkim podejrzeniem, bo zachowywały się normalnie, a normalnie to znaczy w ich wypadku roszczeniowo. Tylko jeden Bobek nic nie chciał,  uciekł i do tej pory się nie pojawił. Ale pojawi się, pojawi,  tylko że  jeżeli najpierw przyjdzie do kuchni, to znaczy, że wrócił zbrodniarz na miejsce zbrodni.
Nie chcemy Bobka osądzać, bo to by było nie w porządku. Musimy też mieć na względzie liczne precedensy. Znalazłam właśnie taki precedens i  będziemy łagodni dla Bobka (mimo, że za samą minę już mu się należy kara bez wyroku).
A oto ten precedens; zrozumcie, że musiałam wziąć pod uwagę zabójstwo, bo mikrofalówka przecież nie żyje...
"Po długim procesie sąd na południu USA skazał Murzyna na zaledwie 10 lat za zabójstwo.
Jako okoliczność łagodzącą sąd uwzględnił fakt, że to jednak nie on zabił."

9 komentarzy:

  1. Nie zapomnę jak moja kota strąciła storczyk, który stał na komodzie, przed którą stała kołyska młodej. Akcja miała miejsce w nocy nad jej głową, nagle słyszę hałas, wystraszona zrywam się zobaczyć co się dzieje, a małe śpi błogim snem :) dobrze, że małe dzieci nie słyszą za dobrze ;) Storczyk na podłodze, kicia zamruczała słodko po swojemu i patrzy wielkimi ślepkami. No co ja miałam zrobić? Gniewać się? W życiu. Wczoraj coś tam swojemu samcowi napomknęłam, że przydałby się kot w domu i o dziwo nie nasłuchałam się tyrad jak to ja mam burdel w pokoju bo 4 maszyny, podłoga w szmatach, deska, żelazko, i jeszcze sierści brakuje. O nie, nawet mu się ta wizja spodobała :D

    A w ogóle to kiedyś miałam swojego najpierwszego kota, który nauczył się srać w dużym pokoju pod stołem. Żadne inne miejsce nie wchodziło w grę. Sam wychodził na dwór, kiedy okno było otwarte [mieszkam na pierwszym piętrze w dość nietypowym budynku więc dawał radę zeskoczyć], a jak okno zamknięte i nikogo nie było w domu, to przed przekroczeniem progu trzeba było się zaciągnąć czy nie wali z pokoju. Kotek niestety zaginął mi na wsi, jak go wypuściłam na spacer. Miałam wtedy 9-10 lat i bardzo to przeżyłam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najlepiej jakby ktoś podrzucił Wam kota, decyzja podjęła by się sama... Najtrudniejszy krok już zrobiony, bo przekonałaś swojego mena.... U nas to rumor 25 godzin na dobę, bo jak jedno śpi, to drugie zwykle coś zwala, a najlepsza zabawa to jest o 5 rano i wtedy moje kociątka zamieniają się w stado słoni na safari. A eksperymentują jak fizycy na promie kosmicznym, bo zawsze jest aktualne pytanie czy tym razem również zadziała grawitacja? I wiem, że ten problem wciąż będzie nierozwiązany, dopóki w domu jest jeszcze cokolwiek do zwalenia,.. :)
      Takie są uroki mieszkania z kotami, niestety, Kiedyś miałam kotkę Lili, która załatwiała się do sedesu. Nic o tym nie wiedzieliśmy, dopóki nie zaczęła drapać pazurkami o drzwi ubikacji, że chce tam wejść. Tylko cała deska musiała być podniesiona. Kotka trafiła do nas już jako dorosła i to była to umiejętność w gratisie od dawnych właścicieli; moje kotki to gamonie albo ja jestem słaba nauczycielką. A na pewno za bardzo pobłażliwą...:)

      Usuń
  2. Świetna ta lawendowa filiżana:) A co do Bobika to to są tylko poszlaki, domysły i pomówienia. Dowody proszę, dowody. Za rękę, ups łapkę, nie złapali to proszę kota nie oskarżać. Może to duchy były albo inne siły nadprzyrodzone;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W przypadku moich kotów to są zawsze siły nadprzyrodzone... najpierw zwali, a potem się odwraca i sprawdza kto to.... Zostają mi tylko poszlaki, bo bandyci, ups kotki, szybko zmykają z miejsca zbrodni;)

      Usuń
  3. Lawendowa filiżanka jest rewelacyjna, w życiu nie widziałam czegoś takiego! Z siana owszem, ale z lawendy? Zapach musi być obłędny...
    Teraz tak całkowicie na poważnie zwracam się o ułaskawienie wyżej wymienionego Bobka, ze względu na brak dowodów jednoznacznie wskazujących jego winę tj, brak odcisków łap w miejscu zbrodni, brak świadków zdarzenia, poszkodowani nie są w stanie wskazać sprawcy (bo nie żyją, ale to już inna kwestia).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ty Anielique to daj nr tel. Bobkowi, bo ja widzę, że tylko Ty jesteś go w stanie obronić przed więźniem... Będzie to raczej proces poszlakowy, ale na pewno delikwent się jeszcze do tej pory dopuści niejednej zbrodni... Ty tej sprawy lepiej nie bierz!!!!
      (a z tego co wiem, to groszem nie śmierdzi, niech adwokata z urzędu se weźmie...:)))

      Usuń
    2. Myślę, że Bobek nie potrzebuje obrońcy, jego urok osobisty powali wszystkich na kolana!

      Usuń
  4. Piękna ta filiżanka. Super upolowałaś ozdobę Fajne te serwetki z lawendą :) Bobek jest śliczny.."Czy te oczy mogą kłamać ? " pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hahaha, te oczy kłamią jak z nut! Jak wszystkie koty, tak i on uważa, że urok osobisty załatwi wszystko (często załatwia) i nie trzeba być grzecznym:))

      Usuń

Dziękuję za odwiedziny.