niedziela, 3 maja 2015

Witaj majowa jutrzenko

Perfekcyjnie zaplanowany długi weekend rozsypał nam się w drobny mak, a zawiniło bujne życie zawodowe,  które ingerowało w życie osobiste, i między innymi dlatego krótki wyjazd pomachał nam smutno na "do widzenia".
A to "widzenie" może nastąpi za około miesiąc, kiedy to znowu będziemy mieli trzy wolne dni w jednym kawałku i w tym samym czasie.
Jednak miałam dużo innych atrakcji różnego kalibru, wcale temu nie zaprzeczam.
Spontaniczna i niezamierzona wizyta u znajomych była wybitną atrakcją, bo zobaczyłam na własne oczy jak koszyczek ode mnie zadomowił się u nich, stoi przed lustrem i podziwia w nim swoje odbicie! No i komponuje się z otoczeniem pełniąc praktyczną rolę. Jest bowiem pojemnikiem na drobne monety, które pan domu wysypuje z kieszeni do koszyczka. Dawniej drobne nie miały tam swojego miejsca i takie rozsypane byle gdzie czekały na czyjąś pracowitą dłoń, która sprzątnie je do swojej portmonetki.
(Napisałam, że spontaniczna i niezamierzona wizyta, żebyście nie myśleli, że ustawili koszyczek na moje powitanie,  by się przecież nie wygłupiali...)
Koszyczek to stare dzieje. Jako upominek był ozdobiony serduszkiem, tak jak to zobaczyłam u Oli K, i w takiej postaci z serduszkiem sobie stoi i ładnie wygląda.
Hm,  nie jestem zbyt wysokiego mniemania o swoich plecionkach, i ten koszyk na poczesnym miejscu bardzo mile mnie zaskoczył.




 

Najpierw byliśmy wczoraj wieczorem niedługo na takim pikniku z tańcami, a potem pojechaliśmy na chwilę właśnie do tych znajomych od koszyczka spotkanych na pikniku.
Gdy zobaczyłam koszyczek, to serce mi zmiękło i dałabym sobie krwi utoczyć, jakby ktoś zechciał, ale nikt nie żądał krwi, tylko zupełnie prozaicznej pomocy, i to nie ode mnie.
Po raz kolejny przy okazji tego koszyczka uświadomiłam sobie jaka jestem łasa na pochwały, bezpośrednie, pośrednie, wszystko jedno, byle były, haha.
 

A to moje zdjęcie na kanapie, gdy jako idealna pani domu leżę rozplanowując strategicznie trzydniową majówkę.....
 
 
 
 

Plany nie zostały zrealizowane, ale poza planem opychałam się bez umiaru słodyczami i innymi tuczącymi delikatesami. To w ramach rekompensaty za straty wyjazdowe.
Pojawiły się też korzyści oszczędnościowe z tej zmiany:  pieniądze na paliwie, którego nie kupiłam, i pół dnia, który wykorzystałam na oczyszczającą kłótnię, taką majową burzę na domową skalę, po której powietrze jest przejrzyste i  pachnące.
Podsumowując to jednak majówka była udana.
Wiwat maj, piękny maj!

12 komentarzy:

  1. Ten koszyczek to niezły narcyz, nie dość, że ciągle się podziwia w lustrze, to jeszcze chwali się bogatym wnętrzem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hahaha! stworzyłam potwora! żeby jeszcze faktycznie jakieś cudo z niego było, ale nie, zwykła plątanina rurek, jak to u mnie. Ale serce na wierzchu i bogate wnętrze zasłaniają tę obrzydliwą megalomanię:))

      Usuń
  2. Bo koszyczki to w ogóle fajna sprawa jest, nie dość, że miło się wyplata to jeszcze się przydają. Ja też całą majówkę przesadzałam, nie tylko w ogrodzie;) no i teraz wyglądam jak Ty na tej kanapie;) tylko wałków nie mam, bo nie miałbym siły sobie założyć:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, Ty jesteś ogrodowo wciąż niezaspokojona, i to mimo osobiście wzniesionej budowli. Niektóre osoby poległyby nie dochodząc już do tego etapu (jedną taką osobę znam hm...od urodzenia;))
      Ja to się cieszę, że nie wszyscy na świecie lubią i potrafią pleść, bo to taka przyjemność, gdy ktoś jest zadowolony i używa koszyczka, tak jak tamci znajomi:))

      Usuń
  3. Mój długi weekend też był inny, niż planował, co nie znaczy, że gorszy - robiłam to co lubię wiec podsumowując u mnie też było udanie:-)
    Twoje koszyczki zasługują tylko na poczesne miejsca:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki! bo ja zawsze pamiętam, żeby pstryknąć moim koszom zdjęcie z najlepszej strony, tzn, najmniej krzywej. I jestem zadowolona, jeżeli znajdę taką stronę:))
      I to jest najlepsze na świecie: robić to, co się lubi. I oby tak zawsze!

      Usuń
  4. Burza ok, bo po burzy zazwyczaj słoneczko świeci, a ja słoneczka zbierałam przez prawie cały weekend, tj. mleczyki poszły w ruch. Robiłam po raz pierwszy miodzik z mniszka i ... rewelacja! Wczoraj kolejne dwie porcyjki zagotowane, a dziś wyciskanko. Mniam mniam
    Koszyczek pięknie się prezentuje, a serduszko kropki nad i dodaje. ;)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miodzik z mleczy! mam na taki chrapkę i obiecałam sobie, że zawekuję kilka słoiczków, przepis mam od Klimju. Tylko, że jeszcze nie miałam kiedy wyruszyć z koszyczkiem na spokojną polankę, bo mleczy tu mnóstwo, ale rosną całkiem na ulicy, więc to ołowiane kwiatki są:))
      O tak, ładnie koszykowi z serduszkiem:))

      Usuń
  5. :) no można się zdrowo pośmiać, czytając Twoje wpisy :)))) dzięki!!:) tego mi było trzeba!!:) Masz tą zdolność, która zdaje się przychodzi Ci bardzo łatwo i brzmi, jakby była niezamierzona:) i to lubię!!
    Koszyczek uroczy, dlaczego się Kobieto nie doceniasz?? ..po trosze rozumiem...bo sama się niekiedy łapie na tym, że mimo iż widzę że coś co wyszło spod moich twórczych dłoni jest po prostu ładne, jakoś sama siebie do końca nie doceniam...a może czekam na pochwały, co to niby mają mi pomóc w cenieniu swoich prac? Hm, możliwe, ale czas chyba popracować nad tym, by bez pochwał z zewnątrz czuć, że się dokonało czegoś fajnego:)
    Super przydatny domowy przydaś z tego koszyczka!!:)
    Pozdrawiam majowo:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki! ale zamierzone, jak najbardziej zamierzone! na przykład szukanie śmiesznych fotek z nadzieją, że innych też rozśmieszą i nie tylko sama się będę krztusiła ze śmiechu:))
      Już dawno zauważyłam, że wszystko, co wyrękodzielę to najpierw bardzo mi się podoba, a za jakiś czas nabieram dystansu i wtedy już mniej. A to przecież moje dzieła, więc i tak jestem do nich przychylnie nastawiona. I dlatego muszę brać dużą poprawkę, ....ale tym milej jest, gdy usłyszę szczery komplement. Chyba naprawdę to mi pomaga, i uszczęśliwia:))
      (Przypomina mi się takie powiedzenie: "podziw dodaje trębaczowi tchu", bo i nas pochwały napędzają!)

      Usuń
  6. Prognozy pogody na weekend nie zachęciły mnie do planów wypadowych, zaplanował się taki dłubaninowy :), a że lubię to był ok, tak na luzie :)
    Podobają mi się koszyki tak pomalowane, jak Twój, muszę w końcu jakiś tak pomalować. Mnie też jest miło, że obdarowani trzymają koszyki na widoku, że nie upychają głęboko :) A Twój pełni w dodatku poważną rolę "skarbnika domowego" - pewnie wszyscy domownicy go lubią :) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie z tymi prognozami to był niewypał kompletny, miało padać, a tu wielkie słońce na niebie, taka miła niespodzianka. I pewnie dla ludzi, których fatygowałam do opieki nad zwierzętami, też była miła niespodzianka, że będą mieli święty spokój. Jak zwykle: nie ma tego złego.
      Masz rację, że skarbnik domowy! fartnęło się temu koszykowi, nie tylko nie upchnęli, ale powierzyli mu ważne stanowisko:))

      Usuń

Dziękuję za odwiedziny.