środa, 16 lipca 2014

Francuskie słówka

Dzisiaj będzie tutek - zrób to sam. Mój pierwszy, ciekawe czy nie ostatni? Nie wymyśliłam tego sama, znalazałam gdzieś w czeluściach internetu, najpewniej Pinterestu.
Ozdabianie świecy. 
Tu dla przykładu właśnie taka przeze mnie ozdobiona świeca. Dla zwiększenia atrakcyjności zdjęcia  pstryknięta z efektem jupitera. haha. (Efekt się nie powiódł, atrakcyjność nie zwyżkowała)

A dla sympatyków muzyki poważnej, a jednocześnie rozrywkowej, ta sama świeczka postawiona celem zwiększenia atrakcyjności zdjęcia obok statuetki J.Straussa. (Jak widzimy, efekt znów się nie powiódł, jupiter też nie dopomógł, atrakcyjność nie zwyżkowała)


No to już wiemy, gdzie takich świeczek nie stawiać.
Teraz postanawiamy zrobić  świeczkę  samemu i  poszukać dla niej stosownego ustawienia, raczej nie takiego, jak powyżej zaproponowałam.

Potrzebne będą:
znicz
nożyczki
żelazko
serwetka z motywem
przystępujemy do ozdabiania świecy....

Wyjmujemy znicz z osłonki


                                                        Wybieramy serwetkę z motywem. Ponieważ w tym poście jeszcze nie było nic o Paryżu, to naprawiam błąd i wybieram takąż z wieżą Eiffla, która wiadomo z czym się kojarzy, a jak się nie skojarzy, to jest jeszcze napis "Paris".


Potrzebujemy tylko jednej warstwy serwetki, więc rozdzielamy, dopasowujemy do świecy i naprasowujemy, żelazko ustawiamy na minimum...




                                                               Voila, świeca gotowa




Palę te świece u siebie w domu z powodzeniem, i nie służą tylko dla ozdoby, stwarzają miły nastrój. Nie kopcą, palą się ładnym płomieniem, a serwetka dookoła zapobiega wypływaniu zawartości na podstawkę, świecznik, czy też na stół, jeśli stoi na stole bezpośrednio. Wszystkim znajomym bardzo się podobają i stanowią mój dodatkowy element podarunkowy w różnych odwiedzinach kominkowych...a przy cenach świec jest to cudowna alternatywa :)

A przy okazji, świecznik na zdjęciu to ten kupiony w sklepie ze starociami. Taki miałam na niego pomysł - na biało. Biel mnie ciągle kusi.



A teraz o nauce języka.

"Ani z widzenia, ani ze słyszenia" Amelie Nothomb

Amelie po latach powraca do Japonii, gdzie mieszkała jako dziecko, a jej ojciec był tam ambasadorem. Teraz zamieszkała w znów w Japonii, uczy się japońskiego i pracuje, a sama udziela lekcji francuskiego Japończykom. Rinri to jej uczeń, Hara to jego kolega, obaj studiują romanistykę. Amelie i Rinri zaczynają się spotykać na lekcjach francuskiego.
Ten urywek, który przepisuję ma być małą zachętą do przeczytania książki. Nie wiedziałam, jaki fragment wybrać, bo treść iskrzy się humorem, i wszystko mi się tu podoba.  Książeczka jest urocza, a czyta się ją wręcz na jednym oddechu.



"Mój uczeń ... skupił się, po czym z wysiłkiem wydukał:
 - Hara, przedstawiam ci Amelie, moją kochankę.
Z wielkim trudem stłumiłam wesołość, która by go zniechęciła do tak chwalebnych starań. Przy koledze nie będę go poprawiała; oznaczałoby to dla niego utratę twarzy.
Był to dzień zbiegów okoliczności: zauważyłam, że do kawiarni wchodzi Christine, sympatyczna młoda Belgijka z ambasady, która pomogła mi wypełnić różne papiery. Zawołałam ją.
Teraz moja kolej dokonania prezentacji, pomyślałam. Ale Rinri z rozpędu, pragnąc zapewne powtórzyć ćwiczenie, zwrócił się do Christine:
- Przedstawiam pani mojego przyjaciela Harę i moją kochankę Amelie.
Christine obrzuciła mnie szybkim spojrzeniem. Udałam obojętność i przedstawiłam ją młodym Japończykom. Z powodu tego nieporozumienia i w obawie, by nie wypaść w tym związku na dominę, nie śmiałam udzielać dalszych wskazówek mojemu uczniowi. Moim jedynym celem było teraz pozostanie przy francuskim jako języku komunikacji.
- Jesteście obie Belgią? - zapytał Hara.
- Tak - potwierdziła z uśmiechem Christine. - Mówicie świetnie po francusku.
- To dzięki Amelie, mojej...
W tym momencie weszłam Rinriemu w słowo, oznajmiając:
- Hara i Rinri studiują romanistykę na uniwersytecie.
- Tak, ale nic tak nie pomaga w nauce, jak prywatne lekcje, prawda?
Postawa Christine mnie peszyła, ale nie byłyśmy ze sobą na tyle blisko, bym musiała jej wyjaśniać, jak wygląda prawda.
- Gdzie pan poznał Amelie? - zapytała Rinriego.
- W supermarkecie Azabu.
- Niesamowite!
Najgorsze miałam za sobą, mógł przecież powiedzieć, że z ogłoszenia."








(Opis zdjęcia z kotkami jest pod zdjęciem z kotkami).

A my, ja i mój brat Bobek, przewróciliśmy się na jakiś stary worek i śpimy. Może nas nie znajdą. Cały dzień  ganiają nas do roboty, a to upierz, a to ugotuj, poodkurzaj, a w ogrodzie też tylko my do ciężkiej pracy (psy mogą się wylegiwać). Jak  chwilę chcemy odpocząć , to nie, wstawaj Mi, wstawaj Bobku, bo jeszcze basen do wykopania,  jeszcze półka do zawieszenia! Chyba już się nie dziwicie, że  się schowałyśmy i zasnęłyśmy na czymkolwiek. Byle nas nie znaleźli. Cały dom na naszych małych główkach, a podobno gdzieś istnieje Towarzystwo Przyjaciół Dzieci! My tu mamy  towarzystwo, ale bez przyjaciół. A myślicie, że kto zrobił tę świeczkę w papierku ? My! Ja trzymałam bibułkę, a Bobek prasował. A świecznik na biało kto pomalował? My! Bobek malował czterema łapkami, a ja kawałkiem ogonka.  Precz z wyzyskiem małych dzieci przez kapitalistycznych krwiopijców!!! To krzyczałyśmy my, Bobek i Mała Mi. A teraz cichutko śpimy jak aniołki w komórce pod ścianą :)
 Do zobaczenia.


3 komentarze:

  1. Kurcze, nie myślałam, że zrobienie takiej świeczki jest tak proste, a u mnie tyle serwetek się wala, jutro idę po znicze i muszę spróbować: Przez chwilę myślałam, że to Ty na tym worku biedna:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że się skusisz na taką świeczkę. Tym bardziej, że masz zapas serwetek:) ) Już przeniosłam opis zdjęcia z kotkami, bo faktycznie tak jakbym ja z bratem na tym worku. Boże, chwila nieuwagi i takie głupoty wychodzą:) Wiesz, że to jednak brązowy koszyk (ten Twój cudny), sprawdziłam. Beżowa przecierka, brązowa wstążka przeplata wieczko brzegiem. Ale zdjęcie w szarej tonacji, a może to sepia.))

      Usuń
    2. No to już wiem który, jeden z moich pierwszych, mam go do dziś:)

      Usuń

Dziękuję za odwiedziny.