piątek, 4 lipca 2014

Trzy opowieści, w tym jedna kryminalna

Chciałam dzisiaj jeszcze raz  Wam zaprezentować  "Laskę nebeską", ale w tej chwili jestem pod wrażeniem innej książki. I proszę, mam malutki kawałeczek na spróbowanie. Jest zwykle tak, że każda historia otwiera drzwi innym historiom; teraz też nie usłyszycie jednej, ale aż trzy. A wszystkie wynikły z tej pierwszej.

"Dziewczynka" Alona Frankel



"Moim pierwszym zwierzątkiem, pierwszym po wojnie, był martwy szczur. Znalazłam go na wewnętrznym kwadratowym podwórku wielkiej kamienicy, w której mieszkaliśmy po wyzwoleniu, przy kupie śmieci usypanej obok trzepaka w kącie.
Bardzo się ucieszyłam.
Podniosłam go. Czesałam palcami jego potarganą i mokrą sierść, głaskałam go i całowałam, przytulałam, bawiłam się z nim. Ten szczur był mój i tylko mój, i przez cały dzień byłam bardzo zadowolona. Nawet nie poszłam bawić się z Bobim.
Wieczorem mama zawolała : "Ilusiu, chodz do domu !  Ilusiu, chodz do domu !".
Wchodziłam do domu po chybotliwych, żelaznych schodkach łączących piętra. Gniewny zegar starej pani Mleko zadzwonił karcąco sześć razy. Po drodze nawet nie rozejrzałam się za Bobim, do którego zawsze lubiłam podejść i go pogłaskać. Zdradziłam naszą przyjażń. Byłam tak zajęta swoim nowym, kochanym szczurem, którego niosłam w ramionach.
Przed wejściem do kuchni poprawiłam mu potargane przy zabawie futerko i dumna stanęłam przed mamą, która już się niecierpliwiła, bo musiała mnie wołać dwa razy.
Stanęłam przed nią, rozchyliłam lekko ramiona, żeby mogła zerknąć na mój kosmaty, milutki, miękki skarb. Moje małe zwierzątko, zwierzątko należące tylko do mnie.
Mama ze wstrętem wyrwała kochanego szczura z moich ramion i wyrzuciła przez drzwi kuchni na podwórko."


Ta opowieść przypominała  mi inną, sprzed dwóch lat. Było to latem w moim ogrodzie. Siedziałyśmy z koleżanką na ławeczce, toczyłyśmy pogawędkę przy jakichś porzeczkach czy agreście, a jej dwuletni synek  bawił się w piasku, taplał się w wodzie, biegał z psami między drzewami i szukał szczęścia. Aż znalazł to szczęście w postaci zdechłego kreta, a może kret zdechł mu w ręku, bo ściskał go i niewykluczone, że zwierzątko wtedy oddało ducha. I nie ożyło już. Mam nadzieję, że Maksio nie miał na rączkach krwi biednego kreta. Zresztą, czy chłopiec  mógł zręcznością przewyższyć gryzonia, raczej gryzoń położył się i zdechł, a wtedy nadciągnął Maksio. Smutna jest to opowiastka,  skończyła się zresztą strasznym rykiem, bo mały nie chciał rozstać się ze zwierzaczkiem .A kiedy jego zdenerwowana matka zabrała już zwierzątko rozwrzeszczanemu Maksiowi, ten poszedł niepyszny szukać następnego... Nie znalazł, na szczęście dla kreciej rodzinki.
Pod tym oto krzaczorkiem  krecik wydał ostatnie tchnienie, po czym został znaleziony przez owo dziecię :)



To była opowieść kryminalna. Zbrodnia ta nie została rozwiązana,  świadek spazmował i dukał w jakimś obcym języku, tłumaczka  umyślnie starła wszystkie ślady. Ofiara zakopana trzy metry od miejsca zgonu.

Ale ja na rozweselenie mam kilka opowiastek o ... (nie zgadniecie ) ... szczurku!  A Szczurek to mój kotek, takie ma niewyjściowe imię, ale inteligencję ma prawdziwego szczurka, nomen omen. Znalazłam go jako oseska, a może nawet noworodka, wykarmiłam pepitką i nazywałam pieszczotliwie : ty szczurku mały. A potem w domu już się nie zgodzili na zmianę imienia kotka, jako argument podając, że sama go nauczyłam reagować na "szczurek" i przepadło.
 Nie była to prawda, bo już wtedy reagował najlepiej  na dźwięk otwieranej lodówki, co zostało mu do teraz. Wszyscy się przyzwyczailiśmy, że mamy kotka szczurka, tylko nie wiem dlaczego weterynarz przewracał oczami przy wypisywaniu dla Szczurka książeczki zdrowia.
Jeżeli chodzi o Tofika - to kotek wizytowy,  przypomina sobie drogę jak jest głodny, i jak  ma potrzebę podrzucenia komuś swoich dzieci w ilości dwie sztuki. Mam nadzieję, że to się więcej nie zdarzy, na psa urok !A jeśli nawet to będę udawała, że go nie znam, on często tak robi mijając mnie gdzieś, jeśli aktualnie jest najedzony...


2 komentarze:

  1. To ja już jednak wolę koty od szczurów:), może być nawet kot-Szczurek, najważniejsze żeby nie hałasował:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wiesz, że kiedyś widziałam takie zdjęcie czy to był filmik, jak kot i myszy się przyjaźnili. Teraz to już nie wiem, czy to nie był fotomontaż. Coś mi bardzo na to wygląda. Życzę Ci miłej soboty, a jeżeli hałaśliwej to dlatego, że sobie tego zażyczysz :)

      Usuń

Dziękuję za odwiedziny.