wtorek, 12 sierpnia 2014

Maxi

Kocięta, ptaszęta.... Pierwsze wchodzą w wiek przedszkolny, a drugie w gniazdku drą dzioby, bo matka i ojciec nie nadążają z dostawą  spożywczą, a takie toto nienażarte, że zjadłyby konia z kopytami:) Muszę zacząć podrzucać im jakieś robaczki, czy muszki; sprawdzę, jakiego rodzaju ptasie bebiko jest potrzebne, bo sami padną na dzioby, a nie wykarmią juniorów.
A wciąż niezmienne są macierzyńskie instynkty naszych piesków.  Aszy i Matysa. Kubuś jakoś nie jest zainteresowany kotkami, ani one nim. Asza pełni rolę matki, Matys ojca, lub odwrotnie. Gdy Asza pozwala im na wszystkie psoty, to Matys je dyscyplinuje. A czasami się zamieniają rolami. Można ze śmiechu sikać po butach jak się widzi Aszę jako zaborczą matkę, a Matysa jako zaborczego ojca, nawzajem o siebie są zazdrośni, każde chce mieć dzieci tylko dla siebie, i uważa, że tylko ona/on ma do nich jedyne i niepodważalne prawo.
Wybrałam właśnie tego tematu dotyczący fragment (dotyczący instynktu macierzyńskiego,  zagmatwałam się już) z książki "I tak człowiek trafił na psa", której autorem jest Lorenz Konrad.   Bohaterką jest tu małpiatka Maxi, niezamężna i bez przychówku, a Pussy to kotka.
"Tak więc Maxi pozostała bezdzietna i jak niejedna bezdzietna kobieta zazdrościła szczęśliwej matce błogosławieństwa rodzinnego. Taką szczęśliwą matka Pussy zostawała dwa razy na rok. Otóż Maxi interesowała się kociętami tak namiętnie jak niezamężna siostra mojej matki moimi dziećmi. Moja żona więc bez oporu, a nawet z wielką wdzięcznością zostawiała nieraz pod jej opieką na jakiś czas dzieci, natomiast Pussy była całkiem odmiennego zdania. Obserwowała małpiatkę z najwyższą nieufnością i ta musiała być bardzo ostrożna, kiedy chciała wziąć sobie kociątko, aby je "pieścić i całować". A jednak udawało jej się to raz po raz! Gdziekolwiek by Pussy najstaranniej ukryła kocięta i pilnowała ich, Maxi zawsze odnajdywała gniazdo i porywała kotka. Trzymała zrabowane dziecko tak, jak to czynią samiczki matki, przyciśnięte tylną nogą do brzuszka. Na pozostałych trzech łapach mogła i tak uciekać i wspinać się szybciej niż kotka, nawet jeżeli ta przyłapywała ją na gorącym uczynku. Wówczas zaczynała się dzika gonitwa, która kończyła się najczęściej tym, że małpiatka rozsiadała się wygodnie na cieniutkich gałęziach w górze, dokąd kotka nie mogła już dotrzeć i tam oddawała się istnej orgii macierzyństwa. Przede wszystkim zdawało się, że Maxi zależy na przyrodzonym instynktownym geście mycia : starannie przeczesywała kotkowi futerko, czemu ten chętnie się poddawał, a szczególnie mozoliła się nad oczyszczeniem tych części, które tego u osesków najbardziej potrzebują. Staraliśmy się oczywiście jak najszybciej odebrać jej kotka, gdyż obawialiśmy się, że mogłaby go kiedyś upuścić, co się jednak nigdy nie zdarzyło. Trudno by mi odpowiedzieć na pytanie, jak właściwie samiczka mongoza poznawała, że kotki to młode zwierzęta. Nie według rozmiarów, gdyż nie wykazywała najlżejszego zainteresowania dorosłymi drobnymi ssakami mniej więcej tej samej wielkości. Ale kiedy moja suczka Tito miała później dzieci, dobra ciocia tak samo zachwycała się nimi, jak przedtem kociętami, i to jeszcze wówczas, kiedy szczenięta były już większe od niej. Chociaż z niechęcią, Tito na mój surowy rozkaz musiała się pogodzić z tym, że Maxi wyładowywała nagromadzoną w sobie potrzebę opieki również na jej szczeniętach. Nie koniec na tym: kiedy mianowicie urodziło się najstarsze z moich dzieci, Maxi uznała i to za niesłychanie pożądany przedmiot opieki i godzinami siedziała przy chłopaczku w wózku - dla niewtajemniczonych widok zaiste niesamowity, bo główka z czarną twarzą, odstającymi, ludzkimi uszkami, szpiczasty nos drapieżcy, lekko wystające kiełki, a przede wszystkim ogromne bursztynowe oczy nocnego zwierza, których źrenice są we dnie ściągnięte jak główka od szpilki, mają w sobie coś niepokojącego. Prawdopodobnie odczuwali to już dawni zoologowie, bo ochrzcili tę grupę zwierząt nazwą lemury, czyli upiory. Trzeba się lepiej wpatrzyć w dziwaczną fizjonomię małpiatki, aby odczuć , jak urocze i miłe jest takie zwierzę. Ale dziecko można było równie spokojnie powierzyć opiece małpiatki, jak mojej ciotce.
Niestety miłość Maxi doprowadziła do tragicznego konfliktu: stała się ona mianowicie tak złośliwa z zazdrości o kobiety pielęgnujące dziecko, że wreszcie byliśmy zmuszeni trzymać ją w klatce."


Takie maleństwo zapewne najbardziej Maxi chciałaby pieścić i całować.


To portret Maxi.
Szukałam w gogle lemura mongoza i  z opisu, i z nazwy ...wybrałam Maxi. Wystających kiełków nie widać, ale te ogromne bursztynowe oczy jak najbardziej się zgadzają.

"I tak człowiek trafił na psa" - Konrad Lorenz

8 komentarzy:

  1. Niesamowite, małpiatka z instynktem macieżyńskim. Ale np nasz pies, znaczy suka - wysterylizowana zanim zaposiadła potomstwo pewnego razu przyniosła z pola dwa małe zajączki. Przyniosła je w pysku, całe schowane (znaczy po kolei najpierw jednego, a potem drugiego) krzywdy im nie zrobiła i ewidentnie chciała się nimi opiekować. My niestety jako źli ludzie odebraliśmy małe zajączki i zanieśli na pole jak poradzili ludzie z fundacji do której zadzwoniliśmy z pytaniem co zrobić. Cóż jak widać każdy chce mieć kogoś do kochania :-)
    Pozdrawiam i dobranoc :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie, wszystko się mieści w tym zdaniu: każdy chce mieć kogoś do kochania! Zajączki to takie małe kotki, czyli historia zupełnie taka jak z Aszą i... Matysem, bo u niego instynkt ojcowski jest jak burza z piorunami... A zajączki nawet nie wiedziały, że były ofiarami tej kidnaperki, która chciała kogoś małego pieścić i całować:-)

      Usuń
  2. Niesamowite są te najróżniejsze zwierzęce związki:) Widziałam też w jednym programie, jak kot (nie pamiętam już jakiej płci) zaopiekował się pisklakiem:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kot zaopiekował się pisklakiem, zamiast zjeść go na podwieczorek!.. Te wszystkie schematy, które nam wpajano nie są tak oczywiste, jakby się zdawało. I całe szczęście, że tak jest :)

      Usuń
  3. Och te zwierzaki, w ich świecie wszystko jest dużo prostsze i bardziej oczywiste. Miałam za dzieciaka psinę na podwórku. Mimo usilnych zabiegów moich rodziców często jakiś kawaler pokonując mury, płoty a nawet zamknięte drzwi od szopy :) fundował jej dzidziusie (miała wzięcie chyba największe na całej ulicy:) Kiedyś, gdy suczka była już dość stara, zdarzyło się, że wszystkie młode urodziły się martwe. Wieczorem zakopaliśmy ja na podwórku a rano okazało się, że wszystkie są wykopane i ułożone w legowisku. Psinka cierpiała okrutnie ale trzeba było zabieg powtórzyć, tym razem zdecydowanie dalej od naszego podwórka. Do dziś pamiętam tą moją Perełkę z martwymi szczeniaczkami w pysku. No a poza tym moja obecna psina też kiedyś zaadoptowała sobie kotka i jakiś czas mu matkowała, a ten niewdzięcznik jak tylko podrósł, poszedł sobie w siną dal:), ale jakoś specjalnie mi go nie brakowało:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze dzieci Perełki po wylizaniu przez matkę dobrze się chowały, więc wyciągnęła z ziemi, wylizała i ułożyła na legowisku, żeby się wyspały i zaczęły się zachowywać jak normalne noworodki. Zobacz, co to znaczy instynkt macierzyński i miłość matki, i jej cierpienie. Dlaczego to ludziom przypisywane są wyższe uczucia? Wyższość to mamy tylko w zabijaniu i nienawiści.
      Ale dzisiaj mamy miły dzień, Twój jubileusz:))) więc sto lat dla Papierolki:)))

      Usuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetna historia. Zwierzaki są niesamowite.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za odwiedziny.